Z Dolnego Śląska napłynęły tragiczne wieści – w szpitalu im. Marciniaka we Wrocławiu zmarł 9-letni chłopiec, który pod koniec marca został postrzelony przez swojego ojca w Prusicach. Lekarze przez wiele dni walczyli o jego życie, jednak obrażenia okazały się zbyt poważne.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w jednym z domów w Prusicach, gdzie 51-letni mężczyzna otworzył ogień do członków swojej rodziny. Na miejscu zginęła 71-letnia teściowa sprawcy oraz jego pięcioletnia córka. 9-letni syn w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie mimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować.
Mężczyzna po dokonaniu zbrodni próbował popełnić samobójstwo, odniósł poważne obrażenia i przeszedł operację. Jego żona, która nie ucierpiała fizycznie, znajduje się w ciężkim stanie psychicznym. Według prokuratury, nie można obecnie przeprowadzić z nią żadnych czynności procesowych. Kobieta i sprawca tragedii byli w trakcie rozwodu, a przed dramatem miało dojść między nimi do awantury.
Zabójca był funkcjonariuszem Służby Więziennej, posiadał 17-letni staż służby. Jak poinformowała wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart, mężczyzna posługiwał się bronią prywatną – nie była to broń służbowa. Jego żona również pracuje w Służbie Więziennej, choć w innej jednostce. Dyrektor generalny SW, płk Andrzej Pecka, potwierdził, że sprawca zostanie zawieszony i na pewno nie wróci już do służby.
Strzały padły wieczorem, po godzinie 21. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe. Chłopiec oraz jego ojciec zostali przetransportowani do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dla chłopca było to jednak ostatnie pożegnanie z życiem.
Śledztwo w sprawie tej rodzinnej tragedii trwa. Śmierć dziecka poruszyła lokalną społeczność i po raz kolejny postawiła pytania o dostęp do broni oraz wsparcie psychologiczne w kryzysowych sytuacjach rodzinnych.
Źródło: Polsat News, PAP
Komentarze