Polka zostanie deportowana z Niemiec. Zamieszana w skandal podczas protestu w Berlinie

Polka zostanie deportowana z Niemiec. Zamieszana w skandal podczas protestu w Berlinie

foto: POLIZEI.DE

W Niemczech zapadła decyzja, która wzbudziła ogromne kontrowersje – cztery osoby, w tym obywatelka Polski, zostały zobowiązane do opuszczenia kraju. Powodem jest ich udział w radykalnym, propalestyńskim proteście na terenie berlińskiego uniwersytetu, podczas którego doszło do poważnych aktów wandalizmu oraz gróźb wobec pracowników uczelni.

Do incydentu doszło w październiku 2024 roku na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Grupa zamaskowanych osób wtargnęła do jednego z budynków kampusu, wyposażona w niebezpieczne narzędzia – siekiery, łomy, piły i pałki. Protestujący pozostawili po sobie ślady w postaci antyizraelskich graffiti oraz poważnych zniszczeń, które uczelnia wyceniła na ponad 100 tys. euro.

W odpowiedzi na to wydarzenie, Urząd Imigracyjny w Berlinie wydał zawiadomienia o zakończeniu prawa pobytu dla czterech osób: dwóch obywateli Irlandii, obywatelki Polski oraz obywatela USA. Choć osoby te zaskarżyły decyzję do sądu administracyjnego, a postępowanie jeszcze trwa, grozi im deportacja, jeśli sąd nie przychyli się do wniosku o zawieszenie decyzji.

Władze Berlina argumentują swoje działania troską o bezpieczeństwo publiczne i wskazują, że nawet w przypadku braku wyroków skazujących, możliwe jest cofnięcie prawa pobytu, jeśli istnieją podstawy do uznania danej osoby za zagrożenie.

Prawnik reprezentujący część obcokrajowców, Alexander Gorski, uznał decyzję za niepokojącą. Podkreślił, że w jednym przypadku zapadł już wyrok uniewinniający, a w innych – brak jeszcze rozstrzygnięć. Mimo to, władze uznały, że sam udział w wydarzeniu stanowi wystarczającą podstawę do deportacji.

Burmistrz Berlina Kai Wegner broni jednak decyzji władz, twierdząc, że w sytuacji, gdy ktoś podważa prawo Izraela do istnienia lub dopuszcza się gloryfikacji przemocy, granice zostały przekroczone. Politycy opozycyjni, jak Clara Bünger z Lewicy, oskarżają jednak władze Berlina o naruszanie wolności słowa i prawa do zgromadzeń.

Sprawa wywołała debatę nie tylko o granicach wolności wyrażania poglądów, ale także o przyszłości cudzoziemców mieszkających w Niemczech, którzy angażują się w polityczne demonstracje. Dla obywatelki Polski może ona zakończyć się przymusowym opuszczeniem kraju.

Komentarze