W środę Sejm stał się areną wyjątkowo burzliwej debaty. W trakcie posiedzenia doszło do dramatycznej wymiany zdań pomiędzy prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim a posłem Koalicji Obywatelskiej Romanem Giertychem. Atmosfera napięcia osiągnęła punkt kulminacyjny, kiedy z ław poselskich padły okrzyki: „Morderca, morderca”. Obrady musiały zostać przerwane.
Kaczyński rozpoczął swoje wystąpienie od wniosku o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Jak tłumaczył, celem miało być omówienie granic humanitaryzmu w "demokracji walczącej". Następnie ostro skrytykował działania obecnej władzy, zarzucając jej m.in. uwolnienie skazanego za zabójstwo Ryszarda Cyby oraz – jak to określił – "sadyzm" wobec osób związanych z poprzednią ekipą rządzącą.
W swoim przemówieniu prezes PiS oskarżył Romana Giertycha o szczególne okrucieństwo wobec przesłuchiwanych w sprawach dotyczących byłych urzędników. – To jego człowiek, jego adwokat najbardziej się znęcał – powiedział, odnosząc się do śmierci Barbary Skrzypek, wieloletniej współpracownicy PiS.
Na słowa Kaczyńskiego odpowiedział poseł KO Zbigniew Konwiński, oskarżając PiS o hipokryzję i łamanie praworządności przez ostatnie osiem lat. Chwilę później na mównicę wszedł Roman Giertych, co wywołało słowną konfrontację z Kaczyńskim.
– Jarku, uspokój się – rzucił Giertych. Na co Kaczyński odpowiedział: – Nie jestem z tobą po imieniu, łobuzie. – Mów mi wuju, Jarku – kontrował Giertych, nawiązując do rodzinnych powiązań.
Wtedy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Posłowie PiS otoczyli mównicę, a jedna z posłanek zaczęła krzyczeć w kierunku Giertycha: „Złaź morderco!”. Sala sejmowa zatrzęsła się od okrzyków i emocji.
Wicemarszałek Piotr Zgorzelski, prowadzący obrady, zdecydował o ogłoszeniu 10-minutowej przerwy.
To kolejne w ostatnim czasie napięcie na sali sejmowej, pokazujące jak głęboko podzielona pozostaje scena polityczna w Polsce.
Komentarze