grafika:G/W
Tragiczna historia 12-letniego Krzysia z Dywit wstrząsnęła nie tylko Olsztynem, ale i całą Polską. Chłopiec zginął 5 czerwca, potrącony przez samochód na oznakowanym przejściu dla pieszych. Sprawcą był 74-letni Roman J., który – jak twierdzi – nie zauważył dziecka. Wstrząsające okoliczności dramatu ponownie wybrzmiały w sądzie 28 marca.
Krzyś był w drodze do szkoły. Przechodził przez pasy, gdzie inne auta się zatrzymały. Niestety, kierowca volkswagena nie zahamował – uderzył w chłopca z taką siłą, że zegarek dziecka znaleziono kilkanaście metrów dalej, za drzewem. Chłopiec zmarł w szpitalu dwa tygodnie przed swoimi urodzinami. Był pełen pasji, kochał piłkę nożną, był obiecującym zawodnikiem.
W sądzie zeznawała matka Krzysia, Magdalena B. Przyniosła ze sobą plecak syna – zakrwawiony i zabrudzony, który ratownicy zabrali z miejsca wypadku razem z chłopcem. Trzymała go w rękach jak relikwię. Podczas przesłuchania nie była w stanie powstrzymać łez. – Od tamtej pory moje życie się zatrzymało – mówiła.
Czytaj: Pijany kierowca śmiertelnie potrącił 14-latka
Najbardziej poruszające były jednak jej słowa o przypadkowym spotkaniu z Romanem J., zanim jeszcze wiedziała, że to on potrącił jej dziecko. – Stałam zapłakana przy drodze w Tuławkach, kiedy podszedł do mnie starszy mężczyzna. Gdy powiedziałam, że opłakuję śmierć syna, odpowiedział: „To ja go zabiłem. Ale to nie ja zabiłem pani dziecko, tylko pani syn zabił mnie”. Dodał, że przez ten wypadek schudł 17 kilogramów – relacjonowała kobieta, walcząc z emocjami.
Roman J., obecny na sali sądowej, nie zareagował. Nie spojrzał ani razu w stronę rodziców chłopca. Wcześniej nie przyznawał się do winy. Zmienił swoje stanowisko dopiero w sądzie. Jak tłumaczył, nie zauważył chłopca, jechał wtedy na zakupy drogą, którą znał od 50 lat. Biegły stwierdził, że samochód poruszał się z prędkością ok. 30 km/h, ale raport nie uwzględnił ogromu obrażeń, jakie odniósł Krzyś: rozległe uszkodzenia narządów wewnętrznych, urwany przewód moczowy, ciężki uraz mózgu.
Czytaj: Łódzkie: Pijany nastolatek doprowadził do wypadku. Zginęły dwie osoby
Proces został odroczony do 9 maja – sąd czeka na uzupełnioną opinię biegłego. Tymczasem matka chłopca, zrozpaczona i wyniszczona psychicznie, próbowała powrócić do pracy dopiero po dziewięciu miesiącach. Nie chce pokazywać twarzy – trauma nadal ją wyniszcza.
Na sali sądowej płakali wszyscy: matka, ojciec, świadkowie. Łzy i ból rozdzierają rodzinę Krzysia, która nadal nie potrafi pogodzić się z tą niewyobrażalną stratą.
Źródło: SE.pl
Komentarze