grafika: G/W
Wzrost liczby ataków na granicę polsko-białoruską, przeprowadzanych przez migrantów kierowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki, budzi niepokój. Według wiceministra obrony narodowej Pawła Zalewskiego, to właśnie w ten sposób Rosja stara się wpłynąć na nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce. Polityk Polski 2050 w programie "Graffiti" podkreślił, że część osób przekraczających granicę została przeszkolona przez białoruskie KGB, aby działać w sposób wyjątkowo agresywny.
Napięta sytuacja na granicy i nowe przepisy azylowe
Wiceszef MON skomentował bieżącą sytuację na wschodniej granicy oraz nowo wprowadzone przepisy ograniczające możliwość składania wniosków o azyl. W odpowiedzi na krytykę ze strony organizacji pozarządowych, Zalewski podkreślił konieczność podjęcia działań w związku z rosnącą presją ze strony Białorusi i Rosji.
Widzimy, co się dzieje, mamy świadomość wzrastającego nacisku na naszą granicę. Rosja chce wpłynąć na polskie wybory w podobny sposób, jak zrobiła to w przypadku wyborów europejskich - zaznaczył w "Graffiti".
Wiceminister dodał, że nie wszyscy migranci uciekają przed wojną i prześladowaniami. Część z nich to osoby specjalnie szkolone do agresywnego forsowania granicy. Jednocześnie podkreślił, że procedury azylowe funkcjonują, jednak nie obejmują osób nielegalnie przekraczających granicę.
Bezpieczeństwo Polski w obliczu zagrożenia ze strony Rosji
Zapytany o gotowość Polski na ewentualne zagrożenie ze strony Rosji, Zalewski zapewnił, że obecnie Polska jest w pełni bezpieczna.
Nasze siły zbrojne są dobrze przygotowane, a współpraca w ramach NATO daje nam solidne zabezpieczenie - podkreślił.
Mimo to Polska już teraz podejmuje działania, by przygotować się na przyszłe zagrożenia. Według ministra Rosja potrzebuje czasu na odbudowę swojego potencjału militarnego i nie jest w stanie natychmiastowo zaatakować Polski ani państw bałtyckich.
Obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia wojennego, ale kiedy się pojawi, Polska będzie na nie gotowa - zapewnił.
Stan zapasów amunicji – wystarczą na pięć dni?
Do kwestii zdolności obronnych odniósł się również szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Dariusz Łukowski. W programie "Gość Wydarzeń" zapytano go, czy zapasy amunicji wystarczyłyby jedynie na pięć dni konfliktu. Generał przyznał, że w niektórych obszarach może to być prawdopodobne, jednak sytuacja różni się w zależności od rodzaju uzbrojenia.
Obecne działania rządu i wojska koncentrują się na wzmacnianiu zdolności obronnych oraz uzupełnianiu strategicznych zapasów, aby Polska była przygotowana na wszelkie ewentualności.
Komentarze