"Góra śmieci i hałda problemów: Mieszkańcy Nowego Miszewa w walce z przetwórnią odpadów"

Zalegający smród, gromadzące się odpady i wszechobecne insekty, które zamieniają codzienne życie w koszmar, to problem z którym borykają się mieszkańcy Nowego Miszewa, małej wsi niedaleko Płocka. Pomimo ciągłych skarg na działalność lokalnej przetwórni odpadów, urzędnicy wydają się być niezdolni do podjęcia skutecznej interwencji. Reporterzy "Interwencji" zbierali informacje na miejscu.

Nowe Miszewo, spokojna wieś nieopodal Płocka, w którą Tadeusz Dybiec, 74-letni emeryt, zakochał się na tyle, że zdecydował kupić tam dom. Jego plany cieszenia się spokojem złamały się, gdy kilka lat temu za jego ogrodem powstała przetwórnia odpadów. Teraz musi znosić ciągły smród, muchy, a nawet szczury. Dybiec jest tylko jednym z wielu mieszkańców Nowego Miszewa, którzy mają dość nieskończącego się koszmaru.

"Nie wiem, co jest w tych zapachach, co wdycham, ile jeszcze pożyję. Tak uciążliwe zapachy. Po prostu muszę zamykać okna i siedzieć w domu, bo na powietrze nie mogę wyjść ze względu na ten smród. No i muchy" - mówi Dybiec.

Mieszkańcy i samorząd próbują interweniować, ale ich wysiłki do tej pory przyniosły niewielki rezultat. Nawet reporterzy "Interwencji", którzy próbowali uzyskać wgląd w działalność przetwórni, zostali z niej wydaleni. Zarzuty są poważne - spółka prowadząca przetwórnię ma zakaz prowadzenia działalności, ale wydaje się to ignorować. Łączna wartość grzywien nałożonych na firmę przekroczyła już 750 tys. złotych.

"Niestety, zostaliśmy z problemem sami. Jedyną władną instytucją, która jest w stanie zamknąć to od początku do końca, jest marszałek województwa" - mówi Dariusz Osicki, mieszkaniec Nowego Miszewa.

Problem mieszkańców Nowego Miszewa trwa już od kilkunastu lat, ale wydaje się, że problem w ostatnich latach nasilił się. Pomimo przeszkód, mieszkańcy i samorząd nadal walczą, wierząc, że ich ciężkie dni wkrótce dobiegną końca.

Reportaż wideo Igora Sokołowskiego można obejrzeć tutaj.

źródło: PolsatNews