Pomór drobiu, zakaźna choroba, która nie pojawiała się w Polsce od 1974 roku, została wykryta na fermie w Topilcu pod Białymstokiem. W związku z tym, ponad 40 tysięcy sztuk kur rzeźnych zostanie zlikwidowanych i zutylizowanych, co spowoduje straty na poziomie kilkuset tysięcy złotych dla producenta.
foto: PixaBay
Alarmujący powrót rzekomego pomoru drobiu zaskoczył polskich hodowców. Po prawie 50 latach od ostatniego potwierdzonego przypadku, zakaźna choroba powróciła, co budzi niepokój i obawy wśród producentów drobiu.
Przypadki potwierdzono na fermie w Topilcu pod Białymstokiem, gdzie zakażone ptaki, liczne w ponad 40 tysięcy, zostaną zutylizowane. Jak przekazał reporter Polsat News, Przemysław Sławiński, straty dla producenta w związku z likwidacją ptaków wyniosą kilkaset tysięcy złotych.
Niepokój rośnie również wśród innych hodowców, w szczególności tych, którzy prowadzą swoje fermy w najbliższej okolicy - łącznie około 30 różnych ferm. Wojewoda podlaski, w odpowiedzi na wykrycie choroby, wprowadził podział na dwie strefy: "zapowietrzoną", w obrębie trzech kilometrów od ogniska, oraz "zagrożoną", w obrębie dziesięciu kilometrów. W obu obszarach obowiązują specjalne obostrzenia.
"Wprowadzono nakazy i zakazy dotyczące głównie zasad przemieszczania się i transportu drobiu oraz innych ptaków, zasad zachowania higieny i bezpieczeństwa biologicznego w gospodarstwach oraz zasad utrzymywania drobiu w gospodarstwach" - informuje Wojciech Iwańczuk, dyrektor Wydziału Rolnictwa i Środowiska w Urzędzie Wojewódzkim. W ramach tych obostrzeń na wjazdach do gospodarstw rozłożono specjalne maty dezynfekujące, a producenci drobiu muszą prowadzić rejestr wszystkich osób wchodzących na fermę. Dodatkowo, zwierzęta muszą być utrzymane w przestrzeni zamkniętej.
Rzekomy pomór drobiu to choroba zakaźna, podobna do wysoce zjadliwej grypy ptaków. Jej powrót po tak długim czasie zaskakuje i zmusza do podjęcia szczególnych środków ostrożności.
Komentarze