Tak bardzo chce mi się żyć....



Ostatnio Kamil zachorował, miał zapalenie płuc. Prawego płuca nie można było nawet dotknąć, taki był ból. Kaszel całym nocami, inhalacje, odkrztuszanie flegmy, wymioty, nie spaliśmy całe noce... Oczy udało się zamknąć na chwilę między atakami duszącego kaszlu... Okna pootwierane na oścież, a mimo to ciągle słyszałam: "Mamo, brakuje mi powietrza"... Kamil cierpiał, a ja nic nie mogłam zrobić. Mogliśmy tylko czekać, aż leki zadziałają i ulżą w tym strasznym cierpieniu...


foto: siepomaga



Gdy przyszła upragniona wiadomość z terminem leczenia, odetchnęliśmy z ulgą. Już rozmawiamy, jak to będzie, znowu normalnie... Znowu marzymy, snujemy setki planów! Kamil powiedział: "Pierwsze, co zrobię po leczeniu, to pobiegnę, jak kiedyś, kilka kilometrów i nie będę się zatrzymywał!".

Mamy już termin wylotu na leczenie. Musimy być w szpitalu już 7 października...Można powiedzieć, że siedzimy już na walizkach. Ekscytacja miesza się z lękiem. Ratunek dla Kamila, który jest na wyciągnięcie ręki, jest jednocześnie tak odległy... Nadal brakuje nam pieniędzy, a żeby lecieć, musimy mieć całą sumę.

Jeśli się uda, a muszę wierzyć, że tak, już 7 października będzie spotkanie z lekarzem i pierwsze podanie komórek macierzystych do płuc. W sumie będzie 9 podań komórek, jedno podanie co drugi dzień. Po 3 miesiącach możemy spodziewać się rezultatów, mamy nadzieję, że pojemność płuc zwiększy się i Kamilowi będzie łatwiej się oddychać. A potem będzie już tylko lepiej!

-Tak bardzo bym chciała, żeby to proste, a dla Kamila tak wielkie marzenie, w końcu się spełniło... A najbardziej bym chciała, by żył bez strachu o kolejny dzień!

Proszę, pomóż nam pojechać na leczenie. To nasza jedyna nadzieja, o którą walczymy już tyle lat...

Halina, matka Kamila