Porażony piorunem ksiądz Jerzy Kozłowski z Dzierżoniowa powoli wraca do zdrowia



22. sierpnia doszło do tragicznego zdarzenia w Tatrach. Po uderzeniu piorunów na Giewoncie zginęło 5 osób, a ponad 150 zostało rannych. Wśród poszkodowanych jest ksiądz Jerzy Kozłowski z Dzierżoniowa. Duchowny trzykrotnie został porażony piorunem. Nadal przebywa w szpitalu w Zakopanem, gdzie powoli wraca do zdrowia.

foto: @BpIgnacyDec

Ksiądz Jerzy Kozłowski (31 l.) pojechał w Tatry z wycieczką wiernych z Dzierżoniowa. Na miejscu postanowili pójść na Giewont. Gdy znaleźli się w pobliżu szczytu rozszalała się burza. Piorun uderzył duchownego w plecy i wówczas ksiądz upadł na ziemię. Po chwili się ocknął i zobaczył wokół siebie wielu rannych. Wtedy, pomimo tego, że sam był ciężko poparzony, zaczął rozgrzeszać poszkodowanych. Błogosławił ich i modlił się z nimi.



- Razem ze mną były dziesiątki ludzi, a wśród nich ksiądz Stanisław Piskorz, proboszcz parafii w Mieroszowie, gdzie pracowałem przez pierwsze lata swojego kapłaństwa. Obaj w chwili zagrożenia rozgrzeszaliśmy ludzi i modliliśmy się. Zresztą każdy ksiądz zrobiłby to samo w naszej sytuacji. Nie wszystko dobrze pamiętam, bo jednak strach i ból zrobiły swoje, ale na pewno nie chciałbym, by przypisywano mi jakieś nadludzkie moce czy osiągnięcia – powiedział ksiądz Jerzy w rozmowie z redaktorami „Gościa Niedzielnego”.


Po chwili ponownie został porażony piorunem. Tym razem lżej i w dalszym ciągu modlił się i pocieszał innych poszkodowanych. Wówczas piorun uderzył go trzeci raz. Upadł na ziemię, ale nawet wtedy nie przerwał swojej kapłańskiej posługi. Modlił się do momentu, gdy został ewakuowany przez ratowników.

Kapłan przebywa w szpitalu w Zakopanem. Powoli wraca do zdrowia. Najbardziej boli go noga, potrzebna jest rehabilitacja.

W intencji księdza Jerzego modlono się w Wałbrzychu oraz w jego obecnej parafii pw. Maryi Matki Kościoła w Dzierżoniowie. Duchowny dziękuje za modlitwy i okazywane mu wsparcie. - Wszystkim za wszystko jestem ogromnie wdzięczny i polecam was Panu Bogu w swoich modlitwach – powiedział kapłan.

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: wiara.pl/se.pl