Błagali o pomoc wzywając karetkę. Mężczyzna nie przeżył


Trzy razy wzywali karetkę pogotowia, gdyż wijący się z bólu 37-letni Adam z Zielonych Kamedulskich (woj. podlaskie) potrzebował pomocy. Rodzina błagała o pomoc. Jednak lekarz nie dostrzegł powodu, by przewieźć chorego do szpitala. Zmarł kilkanaście godzin później. Sprawą jego śmierci zajęła się prokuratura.


foto: policja


Pan Adam na początku czerwca nagle zachorował. Był opuchnięty i cierpiał na silny ból brzucha. Nagle zaczęło brakować mu powietrza. Drętwiała mu twarz. Wezwana została karetka pogotowia. Lekarze stwierdzili, iż nie jest potrzebna hospitalizacja, ponieważ to tzw. trzydniówka.

Z godziny na godzinę stan mężczyzny się pogarszał. Pan Adam stracił przytomność. – Zaczął umierać – powiedział ojciec 37-latka reporterom Polsat News. Tragicznie zakończył się trzeci przyjazd pogotowia. Mężczyzna wymagał reanimacji. Niestety pomimo podjętych wysiłków zmarł.

– Przestraszyłem się, jak go zobaczyłem. Strasznie blady, spocony, miał drgawki. Powiedział: pomóż mi wstać do toalety, zadzwoń po pogotowie, bo źle się czuję. Pogotowie przyjechało po 5-6 minutach. Przeciągnęli go do pokoju, jak wieprza w rzeźni. Lekarz zaczął go reanimować. Po pewnym czasie zabrakło adrenaliny, dzwonili po drugi zespół karetki, żeby przywiózł leki, dowiózł tlen. Reanimacja trwała ponad dwie godziny, podczas tej reanimacji Adam był 3 razy defibrylowany – relacjonował dziennikarzom sąsiad Pana Adama.

Mężczyzna zmarł we własnym mieszkaniu, osierocił dwoje dzieci. – Odbieram to tak, jakby on był zamordowany, odebrano mu życie – podkreślił ojciec zmarłego w rozmowie z Polsat News. – Żeby wzięli go do szpitala, to ja rozumiem, zmarłby na stole operacyjnym, czy podczas badania. My byśmy wiedzieli, że zrobili wszystko, co mogli, a tak zostaliśmy z niczym – dopowiedziała siostra Pana Adama.

Rodzina zgłosiła już sprawę do prokuratury. – Czekamy na wyniki sekcji zwłok, zabezpieczamy dokumentację medyczną, przesłuchujemy personel medyczny z załogi karetki pogotowia, który przyjechał na miejsce zdarzenia – powiedziała Polsat News prok. Joanna Orchowska z Prokuratury Rejonowej w Suwałkach.

źródłó: FAKT24.PL