Poparzona kobieta czekała na transport do szpitala prawie 10 godzin. Zmarła dwa dni później

85-letnia, chora kobieta czekała niemal 10 godzin na transport medyczny, choć ze szpitala do jej mieszkania samochód pokonuje trasę w 10 minut. – Do firmy transportującej chorych dzwoniłam sześć razy. Za każdym słyszałam, że transport wkrótce przyjedzie – relacjonowała Polsat News opiekunka kobiety Anna Pojałowska. Gdy staruszka znalazła się już w szpitalu, jej stan został oceniony przez lekarzy, jako ciężki. Zmarła po dwóch dniach.

foto: g/w

Radna z krakowskich KrowodrzyAnna Pojałowska opiekowała się od kilku lat chorą 85-latką. Radna podczas wizyty u kobiety zwróciła uwagę, że na jej ciele widnieją rany powstałe na skutek poparzenia. Pojałowska udała się do lekarza, który wydał skierowanie do szpitala i zlecenie na przetransportowanie chorej. Gazetakrakowska.pl informuje, że lekarz na skierowaniu, jako cel przetransportowania wskazał ,,konieczność podjęcia natychmiastowego leczenia w zakładzie opieki zdrowotnej". W rozpoznaniu natomiast wpisał m.in. "oparzenie termiczne i chemiczne tułowia".  


– O godzinie 10:20 zadzwoniłam do firmy transportującej chorych, zamówiłam transport. Powiedziano mi, że (czas oczekiwania może wynieść - red.) do czterech godzin. Prosiłam żeby jak najszybciej się pojawili, bo pani jest po czterech udarach, ma białaczkę, cukrzycę, jedną nerkę – relacjonuje opiekunka kobiety.  

Staruszka znalazła się w szpitalu dopiero po godzinie 20. Została wprowadzona przez lekarzy w stan śpiączki farmakologicznej. Dwa dni później kobieta zmarła. 


– Pacjentka była w bardzo ciężkim stanie z licznymi przewlekłymi chorobami. Trudno mi powiedzieć, czy opóźnienie transportu miało jakikolwiek wpływ na dalsze losy chorej – wyraziła opinię w Polsat News Anna Boroń, lekarz szpitala MSWiA w Krakowie. 

Spółka, która odpowiada za transport kobiety nie jest skłonna poczuwać się do winy. Prezes nie chciał skomentować tej sytuacji przed kamerą Polsat News. Mówił, że ambulans został wysłany tak szybko, jak to możliwe, a wszystkie zespoły wyjazdowe były bardzo zapracowane. Dodał również, że dyspozytorzy dyżurujący w firmie zostali pouczeni, aby móc w przyszłości zapobiec podobnej sytuacji. 


Źródło: polsatnews.pl