Zadźgał na ulicy byłą żonę. Karetka jechała 45 minut, policja ponad godzinę? (NOWE FAKTY)

Do tragedii doszło w centrum Lubartowa w województwie lubelskim. Mężczyzna zadźgał byłą żonę zadając jej kilka ciosów w szyję i klatkę piersiową. Karetka jechała 45 minut, policja ponad godzinę?
zdjęcia: polcija /archiwum rodzinne

Jak podaje portal Lublin112.pl, do zdarzenia doszło w poniedziałek po 19:00 w Lubartowie, na skrzyżowaniu ul. Krzywe Koło i Szulca.  Mężczyzna podszedł do idącej ulicą pary. Między nim, a kobietą wywiązała się kłótnia, która przerodziła się w szarpaninę.

Napastnik zadał 38-letniej kobiecie szereg ciosów nożem w szyję i klatkę piersiową, ranny został też towarzyszący jej mężczyzna.

Na miejsce przyjechały służby. Kobieta niestety zmarła w wyniku doznanych obrażeń. Ranny mężczyzna trafił w ciężkim stanie do szpitala.

Podejrzewany o morderstwo mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany przez policyjny patrol prewencji z Lubartowa, który znalazł go kilka ulic dalej między budynkami. - Od nożownika czuć było woń alkoholu, odmówił poddania się badaniu na stan trzeźwości, więc pobrana została od niego krew do badań. 

Po rozwodzie była żona sprawcy miała nadzieję, że skończył się jej koszmar. Nożownik miał w przeszłości kłopoty z prawem. Chodziło o znęcanie się nad byłą żoną. Ostatnio miał podpalić mieszkanie nowego partnera kobiety.  Był również notowany, np. za naruszenie nietykalności policjantów. W tym roku opuścił areszt śledczy.


Kobieta osierociła czworo dzieci. Sprawcy grozi teraz nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. W sprawie trwają cały czas czynności i ustalane są wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia.  

W rozmowie z przyjaciółką z Anny udało nam się ustalić, że kobieta z podejrzanym o morderstwo miała wspólne dzieci. Kilka lat wcześniej uwolniła się od kata i zaczęła układać sobie życie.

-Ania była pracowita, drobna dziewczyna ja ją zawsze uśmiechnięta widziałam i taka ją zapamiętam. Ostatni raz widziałam ją na spacerze z psem. Znaliśmy też oprawcę, niestety to jest człowiek beż zasad moralnych, dobrze znany naszej policji. Ania notorycznie była bita i poniżana nie chciała, żeby dzieci patrzyły na to, dlatego rozwiodła się. Jego często zamykali, a kiedy wychodził, odgrażał się jej.

W końcu Ania przeprowadziła się do nowego mieszkania, opiekowała się swoją babcią, pracowała, chciała jak najlepiej dla dzieci. On alimenty nie płacił, mścił się na niej.

Bliźniaki mają 17 lat, teraz była komunia 10-letniego syna, jest jeszcze najmłodszy, ma dopiero 7 lat- mówi zrozpaczona przyjaciółka zamordowanej kobiety.

 Karetka jechała 45 minut, policja ponad godzinę?

-Z sąsiadem pracowaliśmy za domem, kiedy usłyszeliśmy przekleństwa. Potem było mordobicie, kopanie z laczka, a później szok. Samego momentu zdarzenia nie widziałem. Jak ją zobaczyłem już leżała na boku. Podeszliśmy do niej, a ona już była sina. Po tym zdarzeniu 37-latek poszedł za urząd skarbowy i schował się w klombach. Sąsiad za nim poszedł i powiadomił policję. 44-latek miał nóż wbity w ramię. Jak się dowiedział, że ona nie żyje upadł i zaczął rozpaczać. Mam żal do policji i pogotowia, że tak długo trzeba było czekać na pomoc. Szpital jest kilkaset metrów stąd a karetka jechała 45 minut. Policja ponad godzinę. To woła o pomstę do nieba- w rozmowie z Kurierem Lubelskim powiedział świadek zdarzenia. 

 

źródło: GłosWojewódzki/ KurierLubelski/ Lublin112




f1


Komentarze