Szczecin: Bestialsko zamordował zwierzęta swojej koleżanki. Zwyrodnialec usłyszał surowy wyrok


20-letni Patryk M. został skazany za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna rozciął nożem udo psa, które następnie zszył sznurówką. Psiaka udusił, a jego zwłoki wyrzucił na śmietnik. Wcześniej połamał miednicę kotce, a być może pastwił się również nad kocurem, który niestety już także nie żyje. 26 maja 2020 roku zwyrodnialec usłyszał surowy wyrok.


zdjęcia: Facebook

Przypomnijmy. W marcu 2019 roku Patryk M. włamał się do mieszkania swojej koleżanki Viktorii. Zdemolował lokal, wyrwana była nawet wanna, a także pastwił się nad Juniorem, psem dziewczyny, którego skatował. Pociął mu udo nożem, a następnie ranę zszył sznurówką. Psiaka udusił, a jego zwłoki wyrzucił na śmietnik. 


- Pies był katowany. Finałem było jego uduszenie. Choć mamy nadzieję, że udusił go zanim pociął nożem i zszył sznurówką – powiedział w rozmowie z reporterką „Uwagi!” Hubert Dobrzański z Fundacji „Pso-TY i Koty”.

W momencie zdarzenia dziewczyny nie było w domu. Była na zakupach. Patryk poinformował ją, że coś się dzieje z jej psem, bo nie szczekał, gdy pukał do mieszkania. Gdy na miejsce przyjechała policja i technicy, to odnaleźli zakrwawiony noż i ścierkę. Mężczyzna udawał, że nie wie, co się stało.

Patryk M. pochodzi z rozbitej rodziny, w której występował problem z alkoholem. Już jako 14-latek sprawiał trudności. Opuszczał lekcje, zastraszał uczniów w szkole. Rodzina została obięta opieką kuratora. Był notowany za posiadanie narkotyków, które sam również zażywał. Gdy miał 16 lat związał się z o rok starszą dziewczyną i wkrótce został ojcem. Była partnerka powiedziała, że był agresywny i prawdopodobnie zażywa narkotyki, a gdy byli parą, brał dopalacze. Groził Dominice śmiercią i nie przyznawał się do ojcostwa.

19-letni wówczas M. był w trudnej sytuacji. Postanowiła mu wtedy pomóc Viktoria i już wkrótce Patryk zamieszkał w mieszkaniu jej mamy.


Gdy tylko M. zamieszkał w mieszkaniu pani Agnieszki, to od razu zaczęły się dziać dziwne rzeczy ze zdrowiem kotów. Najpierw ucierpiał kocur, na którego rzekomo spadło żelazko. Zwierzę miało pękniętą podstawę czaszki i złamaną szczękę. Kot już nie żyje. Następnie problemy zaczęły się z kotką. Gdy ta przestała stawać na łapy, właścicielka zawiozła ją na prześwietlenie, gdzie stwierdzono pęknięcie miednicy. Wówczas kobieta zorientowała się, że kotka nie mogła sama sobie połamać miednicy i wyrzuciła Patryka z domu.

7 stycznia 2019 roku zginął kocur, 19 lutego kotka została znaleziona z połamaną miednicą, a 19 marca został zabity pies Junior. Mężczyzna groził także śmiercią córce pani Agnieszki.

- Mamy do czynienia z okrucieństwem. To nie jest agresja. To są celowe działania mające wywołać cierpienie i ból u ofiary. Jest to rodzaj zemsty, która tej osobie do jakiś celów była potrzebna – powiedział w rozmowie z reporterką „Uwagi!” psychiatra dr Jerzy Pobocha.


W listopadzie 2019 roku Sąd Rejonowy Prawobrzeże Zachód w Szczecinie skazał Patryka M. na 4 lata więzienia i 10. letni zakaz posiadania zwierząt. Prokurator domagał się 8 lat więzienia. Miłośnicy z z Fundacji „Pso-TY i Koty” odwołali się od tego wyroku. 26 maja 2020 roku Sąd Apelacyjny wydał wyrok. Patryk M. spędzi w więzieniu 5 lat.

- Ogromnie się cieszymy! To najwyższy wyrok jaki zapadł w Polsce za przestępstwa na szkodę zwierząt - powiedziała Agnieszka Bagińska, wolontariuszka z Fundacji „Pso-TY i Koty”.

W trakcie trwania procesu Patryk M. przepraszał za swoje czyny i tłumaczył się przed sądem, że „nie jest psycholem”. 

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Głos Wojewódzki/se.szczecin.pl

Komentarze