Śmierć, która wstrząsnęła światem. Dramatyczna historia Noi Pothoven


O śmierci 17-letniej Noi Pothoven od kilku dni informują media na całym świecie. Skomentował ją nawet papież Franciszek. Dramatyczna historia zgwałconej, cierpiącej na depresję i anoreksję nastolatki poruszy każde serce. 


foto: Facebook

„Przejdę od razu do sedna: w ciągu maksymalnie 10 dni umrę. Zakończę walkę po latach jej trwania. Od pewnego czasu nie jem i nie piję, a po wielu rozmowach i diagnozach uznano, że moje cierpienie jest nie do zniesienia. Jeszcze oddycham, ale już nie żyję”. Post o takiej treści pojawił się 31. maja na Instagramie Noi Pothoven. 


Dziewczyna kilka dni później oznajmiła, że od dawna rozważała eutanazję. Zmagał się z problemami psychicznymi, które były następstwem traumatycznych przeżyć, które wydarzyły się w przeszłości. Noa w dzieciństwie była molestowana seksualnie, a w wieku 14. lat została zgwałcona przez dwóch mężczyzn. 

Ze wstydu i z obawy zataiła ten fakt przed rodziną, nie zgłosiła także sprawy na policję. Gdy miała 16 lat o tym zdarzeniu dowiedzieli się jej rodzice. Mama nastolatki znalazła wówczas pożegnalny list od córki. Opisała ona w nim swoje cierpienie. Noa zgłosiła się wtedy do kliniki Life End Clinic w Hadze przeprowadzającej eutanazję lub wspomagane samobójstwo, ale tam nie wyrażono zgody na procedurę. Informacje te potwierdziła dziennikarka „Politico”, Naomi O'Leary.


Światowe i krajowe media informowały początkowo, że dziewczyna poddała się eutanazji. Skomentował to nawet papież Franciszek, który na Twitterze napisał, że śmierć nastolatki nie powinna się wydarzyć i dodał, że: „Eutanazja i wspomagane samobójstwo są porażką wszystkich”. 

Noa zmagała się z depresją i anoreksją. Jej bliscy robili wszystko, żeby pomóc dziewczynie, która głodziła się, okaleczała oraz próbowała popełnić samobójstwo. Jej stan spowodowany był traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości, z którymi nastolatka nie potrafiła sobie poradzić. 17-latka poddawana była różnym terapiom, ale nawet elektrowstrząsy nie przyniosły żadnego efektu. 

Dziewczyna krytykowała system pomocy psychiatrycznej w Holandii. Uważała, że w kraju nie ma odpowiednich placówek, które byłyby w stanie pomóc osobom borykającym się z takimi problemami jak ona. Narzekała także na biurokrację, która opóźniała rozpoczęcie terapii i leczenia. Swoją dramatyczną historię opisała w książce „Winning or learning”, która według rodziców nastolatki, powinna być obowiązkową lekturą każdego pracownika socjalnego, urzędnika i sędziego. 


Dziewczyna była pacjentką trzech ośrodków, w których leczyła się z powodu depresji i anoreksji. Jej stan zdrowia był tak zły, że była zwolniona z obowiązku szkolnego. Jak podaje holenderski portal „De Gelderlander” niedawno była pacjentką szpitala w Arnhem, do którego trafiła w krytycznym stanie spowodowanym ogromną niedowagą. Wprowadzono ją tam w śpiączkę farmakologiczną, aby ułatwić karmienie sondą. Noa podjęła jednak decyzję o zaprzestaniu leczenia i o powrocie do domu. Wyjaśniła, że nie chce być karmiona na siłę, a wszystko jest dokładnie przemyślane. „Kochać to w tej sytuacji pozwolić odejść” – mówiła. Przestała przyjmować jedzenie i picie. Zgodę na to wyrazili jej rodzice i lekarze. Odeszła we własnym domu otoczona najbliższą rodziną. W tej sytuacji, nie można więc mówić o eutanazji. 


Od 2002 roku procedura eutanazji w Holandii jest dozwolona dla osób powyżej 12. roku życia. Lekarze muszą uznać, że ból pacjenta jest nie do zniesienia, a poprawa stanu zdrowia jest niemożliwa. W takiej sytuacji zgodę na eutanazję wyrazić muszą również rodzice i opiekunowie. Powyżej 17. roku życia wystarczy jedynie opinia lekarzy, a pozwolenie nie jest wymagane. 

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Newsweek