Zgony w szpitalu MSWiA w Warszawie. Przyczyną miała być bakteria Klebsiella Pneumoniae


Pacjenci zarażali się jeden od drugiego. W końcu zakażenie bakterią Klebsiella Pneumoniae rozniosło się na kilka oddziałów w szpitalu MSWiA w Warszawie. Zmarły co najmniej trzy osoby, a rodziny oskarżają lekarzy o to, że ci ukrywali epidemię. 


foto: pixabay

Córka jednego z pacjentów, który leczony był w szpitalu MSWiA zaczęła badać sprawę śmierci swojego ojca. Mężczyzna przeszedł operację kardiologiczną. Wracał do zdrowia i za kilka dni miał wyjść ze szpitala. Niestety, pacjent zmarł w wyniku powikłań. W akcie zgonu jako przyczynę śmierci lekarz wpisał niewydolność krążeniową. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że przyczyną niewydolności było zakażenie bakterią Klebsiella Pneumoniae. 


Bakteria jest bardzo groźna. Jest odporna na leczenie antybiotykami. U osłabionego operacją mężczyzny spowodowała zapalenie płuc, wyniszczenie trzustki, wątroby i nerek. Pacjent zmarł, a w sprawie tego zgonu Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo. Powołano biegłych, którzy wydadzą opinię. 

Pan Mieczysław nie był jedyną ofiarą zakażeń. Tydzień wcześniej zmarł inny pacjent, Andrzej W., u którego stwierdzono zakażenie bakterią Klebsiella Pneumoniae oraz dwoma gatunkami gronkowca. Pomimo wdrożonego leczenia, nie udał się go uratować. Był to także pacjent oddziału kardiologicznego. W tym czasie zmarł także mężczyzna z oddziału gastroenterologii. 


Zdarzenia te miały miejsce wiosną 2016 roku, jednak dopiero teraz upublicznili je przedstawiciele rodzin zmarłych pacjentów. Rodziny pisały skargi w sprawie zakażeń do Izby Lekarskiej oraz do prokuratury. Pokrzywdzeni spotkali się przypadkowo na korytarzu jednego z urzędów. 

Rodziny skłoniły szpital do przyznania się, że w czasie, gdy zmarły te trzy osoby, 14 innych pacjentów zaraziło się tą samą bakterią. W takiej sytuacji Państwowa Stacja Sanitarna nakazuje izolację zakażonych pacjentów i wszczęcie alertu epidemiologicznego. W czasie śledztwa prokuratorskiego jeden z profesorów powiedział, że zarówno pielęgniarki, jak i lekarze, wiedzieli o zakażeniach. Uznali oni jednak, że zagrożenie nie było na tyle poważne, żeby informować o nim służby epidemiologiczne. 

W sprawie trzech zgonów powołano szpitalną komisję, która nie stwierdziła uchybień. Uznano, że pacjenci byli starzy i schorowani, a więc ryzyko powikłań po operacji było wysokie. 


Najwyższa Izba Kontroli opublikowała rok temu raport informujący o stale rosnącej liczbie zakażeń szpitalnych. Ich źródłem są m.in. brudne ręce personelu medycznego, niejałowy sprzęt oraz skażone otoczenie chorego. NIK nie podał kompletnych danych o zakażeniach, a kontrolerzy podkreślili, że część szpitali zaniża statystyki.

Do tej pory najwyższa zasądzona kwota zadośćuczynienia za błąd lekarski, to 1,2 mln złotych. Otrzymał ją młody mężczyzna, który w szpitalu przeszedł operację skrzywienia prącia. Po zabiegu jego stan nie był właściwie monitorowany i doszło do zakażenia szpitalnego, które doprowadziło do amputacji prącia. Przeprowadzono operacje naprawcze, w Polsce oraz za granicą, ale nie pomogły one zbyt wiele. Mężczyzna otrzymał zadośćuczynienie, wypłacana jest mu także renta.

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: WP