Koszalin: Gehenna 38-latka i jego mamy. A to wszystko w … szpitalu

loading...

Szpitalny Oddział Ratunkowy w Koszalinie. Właśnie tutaj, przez 12 godzin, przebywał na korytarzu 38-letni mężczyzna. Pan Karol ma uszkodzony mózg i jest sparaliżowany po brutalnym pobiciu. Pacjent leżał na noszach, a przez ten czas nikt z personelu nie interesował się jego stanem. Po tych kilkunastu godzinach lekarz uznał, że chory „nie kwalifikuje się do przyjęcia na oddział”. 

foto: g/w

W styczniu pan Karol został pobity gdy wychodził z pizzerii w Bornem-Sulinowie. Był przypadkową ofiarą. W szpitalu w Koszalinie uratowano wówczas jego życie, ale mężczyzna do tej pory nie mówi, nie rusza się i nie reaguje na dotyk. 


Kilka dni temu wypisano go ze szpitala i przewieziono do placówki rehabilitacyjnej w Białogardzie. Tamtejsi lekarze stwierdzili jednak, że pacjent jest w tak złym stanie, że powinien wrócić do szpitala w Koszalinie. Karetką przewieziono pana Karola na SOR w Koszalinie. 

– Syn leżał na noszach. W pieluszce. Nikt się nim nie interesował. Pracujący tam ludzie przechodzili obojętnie. To trwało godzinami – powiedziała w rozmowie z dziennikarzem „Faktu” 70-letnia mama mężczyzny.

Kobieta starała się pomóc synowi, próbowała wezwać lekarza oraz rozmawiała z pielęgniarkami. Niestety, nikt nie reagował. Zrozpaczona 70-latka zaczęła płakać. 

Po 12. godzinach przyszedł lekarz, który zdecydował, po krótkim badaniu, że pani Zofia może zabrać syna do domu. 

Pan Karol ponownie został przewieziony do placówki rehabilitacyjnej, z której lekarze uznali wcześniej, że jest w ciężkim stanie i powinien być leczony na specjalistycznym oddziale w koszalińskim szpitalu. 

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Fakt