Poseł na sejm Paweł Skutecki napisał kilka, bardzo mądrych, słów na Facebooku. Przeczytajcie Państwo sami.


Coś we mnie pękło. Potrzebuję Waszej rady. Proszę, przeczytajcie i napiszcie, co o tym sądzicie. W miarę szybko chciałbym znać Wasze zdanie, czy to ma sens. 

foto: Facebook
Zacznę od tego, że mam już dosyć. Tak po prostu. Bezsilność jest koszmarnym stanem, a dopada mnie regularnie, odkąd zacząłem wypełniać mandat posła. Na szczęście równie regularnie sukcesy mnie uskrzydlają. Każde uratowane dziecko – czasem uratowane dosłownie! (wiecie, o co chodzi, jeśli tu zaglądacie) – to paliwo do działania na długo. 

Większość z Was pewnie w ogóle nie zauważa tego świata, który z racji mojego posłowania jest wokół mnie, mojego biura, moich asystentów, ludzi, którzy przychodzą często w dramatycznych sprawach. To nie jest świat, który możecie oglądać na ekranach telewizorów. Ale to jest prawdziwy świat. 

Dzisiaj prawdziwy świat w naszym kraju wygląda tak, że codziennie 15 osób odbiera sobie życie, że dzieci umierają wskutek powikłań poszczepiennych, zamiatanych później pod dywan, że ludzie są poniewierani przez sądy, nie tylko rodzinne, że z ciężkiej, ale uczciwej pracy jakże często nie da się utrzymać na normalnym poziomie. To wszystko rodzi frustrację, bunt, ale przede wszystkim upokorzenie, którego nie wszyscy są w stanie wytrzymać. Co możemy z tym zrobić? W tym momencie niewiele. Jesteśmy bezsilni.
Pójście na wybory raz na kilka lat nic nie daje. Mało tego: będąc posłem opozycji też nie mam żadnego wpływu na to, jak działa państwo. Polityka jest dla mnie narzędziem do walki o zmiany systemowe. To wymaga czasu. A tutaj chodzi o działanie JUŻ, bo czuję jak ucieka czas. Od dawna słyszę Wasze pytania czy wręcz namowy, żeby zrobić „coś” niepolitycznego, obywatelskiego. Żeby się zorganizować i policzyć ilu nas jest. Odpowiadałem dotychczas, że przecież istnieją, świetnie działają stowarzyszenia ojcowskie, STOP NOP, Stop Bankowemu Bezprawiu i dziesiątki innych ze wspaniałymi liderami i działaczami. Dzisiaj jednak mam wrażenie, że potrzeba czegoś ponadpartykularnego, a jednocześnie fundamentalnego: stowarzyszenia walczącego o prawa człowieka, prawa rodziny, prawa dzieci, prawa ojców i matek. Nawet nie wiecie, jak często słyszę ich szloch i bezsilne wycie, kiedy bezduszne państwo, działające jego imieniu sądy i funkcjonariusze rujnują czyjeś życie, rodzinę czy prawo do szczęścia. Są sami, miotają się w gąszczu bezprawia. Wielu z nich, nie mogąc tego znieść, targa się na swoje życie. Nie znajdują zawczasu swojej ostoi, rzeszy ludzi, którzy by się za nimi ujęli. To gorzka refleksja, ale Polska jest dzisiaj krajem, w którym obywatele wołają o elementarne, fundamentalne prawa. 

W mediach słyszymy nagle o walce z „mową nienawiści”. To dobrze, bo język stygmatyzacji, upokorzenia i wszechobecnej buty, to dzisiaj chleb powszedni. Chciałbym jednak, żeby równie głośno było o „czynach nienawiści” – szczepieniach dzieci bez wykluczenia przeciwwskazań, amputacji dziecku jednego rodzica przez sąd rodzinny, trwających po kilkanaście lat postępowaniach sądowych w relatywnie błahych sprawach… Jest tego mnóstwo. 
Dlatego pytam Was, najbardziej poważnie jak tylko można – a może spróbujmy się policzyć i zorganizować? Obok tej wyniszczającej walki politycznych watah. Bez oglądania się na to, co nam wolno, a czego nie wolno. Jako wolni obywatele, jako Suweren. W pojedynkę przegrywamy. Marzy mi się stowarzyszenie, które będzie Naszą, obywatelską samoobroną przed bezprawiem i pomiataniem. Które będzie błyskawicznie reagowało na każdą krzywdę, będzie stało murem za każdym pokrzywdzonym dzieckiem i dorosłym. 
Potrzebuję dzisiaj Waszej rady. Jest Was wielu i każdy z Was jest wartością dodaną. Czytam wszystkie Wasze posty i komentarze, choć nie zawsze mam czas odpisywać. Ale czytam, wierzcie mi. Widzę, jak wielka tkwi w Was siła. Siła, która ulega rozproszeniu, bo nie napotyka na sprzyjające okoliczności, by pokazać swoją moc. Garstka, naprawdę garstka cwaniaków, trzyma dzisiaj nas, obywateli, za gardło...
Nie chodzi o żadną politykę, żadną rewolucję, ale o respekt. Respekt władzy (każdej - urzędniczej, sądowej, medycznej, każdej) w stosunku do obywatela. Czuję, że to ostatni moment, kiedy mam na to jeszcze siłę i pomysł. Ale potrzebuję Waszego zdania. Stąd mój dzisiejszy wpis.