Dawidek bez operacji umrze w mękach! Tylko razem możemy dokonać cudu...

Walczymy o życie dwuipółletniego Dawidka! Skrajnie niebezpieczna wada serca i płuc są wyrokiem, który los wydał na malutkiego, niewinnego chłopca! W całej Europie nikt nie podejmie się operacji - wada jest zbyt skomplikowana. Jedyny ratunek czeka w USA. Tylko dr Hanley dał nam szansę na ocalenie życia naszego synka. Mamy mało czasu, bo jego serce słabnie... Chociaż jeszcze tego nie widać - Dawidek umiera! Potrzebna jest cała armia ludzi dobrych serc, by uzbierać gigantyczną kwotę na operację... Wspólnie dokonajmy tego cudu, uratujmy małe życie!

zdjęcie: siepomaga

Kiedy z USA przyszła wiadomość, że nasz synek kwalifikuje się do operacji i że dr Hanley widzi szansę na całkowite naprawienie wady serca i płuc, odżyła w nas nadzieja. Ale prawie w tym samym momencie zgasła… Ta niezwykle skomplikowana operacja kosztuje ponad 2,5 mln dolarów, czyli więcej niż 9 milionów złotych. Tylko dzięki niej nasz synek może być zdrowy, może żyć... Dr Hanley naprawił już serca Emila i Julki z Polski. Dzięki ofiarności wielu ludzi dzieci te rosną z naprawionymi serduszkami. Żyją! To właśnie sprawia, że mamy nadzieję i Dawidkowi się uda.
Proszę pomóżcie zebrać te pieniądze! Wspólnie dokonajmy tego cudu, uratujmy małe życie! Liczy się czas!



Ela, mama:
Właściwie nie sypiamy, bo jak spać, gdy nad łóżeczkiem naszego synka stoi śmierć? Wyrok został wydany i możemy tylko czekać na jego wykonanie, albo walczyć, chociaż może zdrowy rozsądek mówi, że to przecież misja niemożliwa. Ponad 9 milionów złotych… Jak wyobrazić sobie taką kwotę? Ale gdy dotyczy to mojego dziecka, najważniejszej osoby w moim życiu, muszę spróbować! Nigdy nie pogodzę się z tym, że mój synek ma umrzeć, bo nie mamy pieniędzy na jego ocalenie… Muszę wierzyć, że jeśli uda nam się poruszyć miliony wrażliwych na cierpienie niewinnego dziecka ludzi - dokonamy tego cudu.

Sławek, tata:
Staramy się o dofinansowanie z NFZ, ale są marne szanse - ani Emil, ani Julka go nie otrzymali, a przecież ich operacje kosztowały mniej. Mimo wszystko im się udało - dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach, często zupełnie obcych. Czy i mój syn dostanie swoją szansę? Za taką sumę pieniędzy pewnie można uratować kilka istnień, a tyle kosztuje życie tylko jednego chłopca. Rachunek jest prosty, a tu chodzi o statystykę. Jednak mam pogodzić się z tym, że mój syn nie zostanie uratowany, chociaż jest na to ogromna szansa, bo to za dużo kosztuje? Zrobię wszystko, by Dawidek żył. Nie ma nic ważniejszego…  Dlatego dzisiaj błagamy o pomoc każdego, kto może pomóc…

Ela:
Obliczamy sobie: jeśli 4,5 miliona osób wpłaciłoby po 2 złote, to nasz syn mógłby żyć. Przecież dwa złote to nie jest dużo, a tyle osób to 10% mieszkańców Polski… Wiemy - to naiwne, przecież jak dotrzeć do tak olbrzymiej grupy osób, by poprosić o dwa złote… Ale musimy łapać się każdej iskierki nadziei, bo nic innego nam nie zostało…



Dzisiaj Dawidek ma 2,5 roku i na pierwszy rzut oka nie wygląda, jakby umierał. Jeszcze nie ma sinych ust i skóry jak papier. Jak każde dziecko chce biegać i bawić się. Kiedy jednak przebiegnie kawałek, bardzo się męczy. Łapie się wtedy za serduszko i pokazuje: “Mama, tu! Boli!”. Widzimy jak słabnie. Jego serce nie daje rady dotlenić szybko rosnącego organizmu. Jeśli nic nie zrobimy, Dawid umrze w męczarniach. Pewnego dnia jego serce nie dostarczy już odpowiedniej porcji tlenu do krwi, krew zgęstnieje, a nasz synek się udusi…



O jego wadzie serca dowiedzieliśmy się jeszcze w ciąży, podczas rutynowego badania USG. Mieliśmy jednak nadzieję, że to pomyłka, że wszystko będzie dobrze… A nawet jeśli nie, to przecież wady serca się koryguje, dzieci zdrowieją! W przypadku Dawidka miało być jednak inaczej… Synek urodził się piękny, duży i silny. Pamiętam, że głośno płakał, jakby chciał powiedzieć: "mamo, tato jestem i chcę żyć!". Dostałam go w ramiona i naprawdę przez chwilę sądziłam, że to wszystko było złym snem, że moje dziecko jest zdrowe!
Niestety, z minuty na minutę było gorzej… Dawid siniał, nie miał siły płakać. Podłączono go do aparatury, do mnóstwa kabelków. Zaczęła się prawdziwa walka o życie.

Podjęto decyzję o szybkim przewiezieniu do Zabrza na oddział kardiochirurgii dziecięcej. Mąż pędził za karetką, a  na miejscu lekarz powiedział mu, że nie wiadomo, czy synek przeżyje noc. Na drugi dzień wypisałam się na własne żądanie, nie czułam już nawet bólu. Musiałam być przy synku… Dawidek nadal żył, tak dzielnie walczył! Pierwsza operacja odbyła się dwa tygodnie później. Druga - zabieg hybrydowy z wstawieniem stentu do lewej tętnicy płucnej i korekcją wady - w piętnastym miesiącu życia. Odetchnęliśmy wtedy z ulgą - miało być już dobrze!



Sławek:
Byliśmy wdzięczni lekarzom za trud, jaki włożyli w leczenie Dawidka. Wiedzieliśmy, że czekają nas ciągłe kontrole kardiologiczne. Los jednak nie jest dla nas łaskawy... Po zaledwie pół roku od operacji okazało się, że trzeba szybko robić zabieg cewnikowania, bo badanie USG serca wyszło źle. Zaczęła się kolejna walka o życie… Synek przeszedł już kilka operacji. Okazało się, że nie tylko jego tętnice są niedorozwinięte, ale także tętniczki głębiej położone - małe naczynka, które doprowadzają krew do płuc.

Dawid miał już za sobą 4 cewnikowania, ten miał być piąty. Najgorszy… Czekaliśmy pod salą, byliśmy kłębkiem nerwów. Nagle wyszedł lekarz:

Doszło do krwotoku, Dawid się wykrwawia. Może umrzeć, ale jeśli nie dokończymy zabiegu, nikt już nie podejmie się udrożnienia tętniczek tak głęboko w płucach. Jaka jest Państwa decyzja?Mieliśmy kilka sekund na zastanowienie się, bo za drzwiami toczyła się prawdziwa walka. Lekarzom udało się zatamować krwawienie, więc wspólnie podjęliśmy decyzję o dokończeniu zabiegu. Niestety, nie udało się skutecznie udrożnić tętniczek w płucach. Kolejny raz wpatrywaliśmy się w bezbronnego Dawidka, który walczy o życie. Znowu też czuliśmy bezradność - nie mogliśmy mu pomóc, wiedzieliśmy, że sam musi dać radę…

Okazało się, że nie uda się naprawić serca Dawida, nie w Polsce. Prowadzi nas cudowny lekarz, jeden z najlepszych kardiologów interwencyjnych w Polsce. To on zdiagnozował, że synek ma niedrożne tętniczki w płucach. I właśnie to jest wyrok… W kraju oferują jedynie przeszczep płuco-serca. Jednocześnie nie dają nadziei, że Dawidek przeżyje operację. Mało tego! On nie dożyje dorosłości...
Polecono nam szukać ratunku za granicą. Ale wszystkie kliniki odmówiły operacji… Autorytety medycyny przyznają, że w Europie nie ma ratunku dla Dawidka.



Według prof. Bohdana Maruszewskiego, w Polsce może być wykonywanych 90% wszyskich potrzebnych operacji wad wrodzonych serca u dzieci. Niestety, Dawidek jest w tych 10%, dla których ani w kraju, ani w Europie nie ma ratunku!
Nie operujemy jedynie bardzo rzadkich wad wrodzonych serca, które wykonują jedynie nieliczne ośrodki na świecie - w Europie i Stanach Zjednoczonych - podkreśla prof. Maruszewski. Przykładem jest niedorozwój tętnic płucnych. Operacje tej wady wykonują jedynie prof. Adriano Carotti w szpitalu pediatrycznym na terenie Watykanu oraz prof. Frank L. Hanley z Lucile Packard Children's Hospital w Stanford. Ale nawet tam wykonywane są one tylko wtedy, gdy nie są one zbyt ryzykowne. (źródło)

Ela:
Wada Dawida jest tak rzadka i trudna do leczenia, że najlepsi lekarze, którzy go leczyli są już bezradni. Ta wada wymaga chirurgicznej rekonstrukcji maleńkich tętniczek płucnych. Nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, nikt nie umie tego zrobić. W Stanach Zjednoczonych jest jednak dr Frank Hanley z Lucile Packard Children's Hospital w Stanford, który to potrafi.
Najgorsze jest to, że operacja musi odbyć się jak najszybciej! Z każdym miesiącem maleją szansę na jej powodzenie. Serduszko Dawidka szybko się zużywa, jego czas dramatycznie się kończy. Jeśli nie przejdzie tej operacji, jego serce nie wytrzyma. Udusi się, umrze w męczarniach…


https://www.siepomaga.pl/dawidek


Przed nami długa i daleka droga, dużo cierpienia, ale musimy dać radę. Dawidek bardzo chce żyć! Chociaż za każdym razem słyszymy, że jest źle, fatalnie, że nasze dziecko umrze, nie możemy się poddać. Błagamy o pomoc dla synka, błagamy o cud, który wspólnie możemy sprawić!

Ela i Sławek, rodzice Dawidka