W oczach Tymka rak i strach… Do 19 marca mamy czas na ratunek

Mierzę się z koszmarem, którego obawia się każdy rodzic. Moje dziecko ma raka. Tymuś ma 2 lata i złośliwy nowotwór, który zaatakował oczko i nacieka na mięsień. Jeszcze kilka tygodni temu wierzyłam, że mój synek ma przed sobą długie i szczęśliwe życie. 


Dziś umieram ze strachu, czy to życie w ogóle będzie… Błagam o pomoc dla Tymka, bo zostało nam kilkanaście dni - tylko tyle, by dać mu szansę, by uratować nie tylko jego oczko, ale też zdrowie i życie! Inaczej będzie tylko ciemność – na 19 marca wyznaczono datę amputacji…
zdjęcie: siepomaga
Od grudnia Tymuś jest dzieckiem z oddziału onkologii, przyjął litry chemii, wypadły mu wszystkie włoski… Nic nie zostało z mojego jasnowłosego, roześmianego chłopca. Zaczęło się od białej, maleńkiej plamki w oczku, widocznej pod pewnym kątem. Termin do okulisty dostaliśmy na sierpień. 2018 roku… Wtedy jednak coś mnie tknęło, niektórzy nazwą to intuicją, instynktem matki, ja jednak czułam strach. Był 11 grudnia, zabrałam Tymka do przychodni. Myślałam tylko o tym, żeby nie była to zaćma… Gdy jednak czekaliśmy na wejście do gabinetu, nagle ogarnęło mnie przeczucie, że jest bardzo, bardzo źle, że za chwilę nasze dotychczasowe życie skończy się bezpowrotnie. Tak bardzo chciałabym nigdy nie mieć racji.
W jednej chwili jest dom, praca, zwykła codzienność… W drugiej – diagnoza. Siatkówczak, złośliwy nowotwór oka. Rak, który atakuje tylko maleńkie dzieci, jakby specjalnie wybierał tych najsłabszych, którzy nie mogą się bronić! W obliczu takiej wiadomości uświadamiasz sobie, jak bardzo kochasz swoje dziecko. Jakie ono jest maleńkie, jakie bezbronne… Wtedy dociera do Ciebie też, że jeśli Twoje dziecko umrze, to Twoje życie również się skończy.
zdjęcie: siepomaga
W ciągu godziny spakowaliśmy się i wyjechaliśmy do Warszawy. Wieczorem byliśmy już w Centrum Zdrowia Dziecka. Tam okazało się, że rak jest już w IV stopniu zaawansowania. Tym najgorszym… Powiedziano, że prawdopodobnie trzeba będzie usunąć oko. Że być może są już przerzuty… Przerzuty w przypadku siatkówczaka mogą być do oczodołu, do kości, do mózgu… Poznałam przypadki takich dzieci, małych pacjentów, których nie ma już wśród nas. Zabrał je rak, leczenie przyszło za późno lub już nie zadziałało. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co muszą czuć ich rodzice, nikt nie powinien przeżywać takiego horroru, takiego dramatu jaką jest utrata ukochanego dziecka!
Przed samym Bożym Narodzeniem wyszliśmy ze szpitala po 1 chemii. Nie da się świętować w miejscu, w które wpisana jest śmierć. Liczyłam na to, że Tymuś dostanie chemię celowaną, podawaną dotętniczo bezpośrednio do oczka… Okazało się jednak, że guz wyszedł poza oczko, nacieka na mięśnie wokół niego. Że jest bardzo źle… Synek rozpoczął więc chemioterapię ogólną. Nie życzę nikomu tego widoku – widoku dziecka, któremu wtłaczana jest w żyły trucizna, mająca przynieść życie. Łzy lecą, gdy o tym mówię, ale przy Tymku nie płaczę. Mój synek wycierpiał już tyle, że nie może jeszcze widzieć moich łez.
zdjęcie: siepomaga
Tymek jest po 4 cyklach chemii, ma dostać jeszcze 2… Jest jednak rozsiew do ciała szklistego, komórki rakowe, które są tam, nie znikną dzięki chemii. Lekarze są bezradni, mówią już tylko o amputacji. Jej termin wyznaczono na 19 marca! Usunięcie oczka to jednak nie wyrwanie zęba! Zrobi z synka kalekę, co więcej, może dać szereg powikłań często groźnych dla życia. Dziecko musi być protezowane, bo czaszka rośnie, a pusta przestrzeń, w której powinno być oczko, powiększa się, prowadzi do deformacji mózgu… Co jednak najważniejsze - usunięcie oczka nie zagwarantuje jednak synkowi zdrowia, ani życia… Nie wyleczy raka. Wciąż mogą być przerzuty. Jeśli będą do drugiego oka – Tymek straci wzrok i pogrąży się w ciemności. Już nigdy nie zobaczy nawet mnie, swojej mamy… Jeśli rak da przerzuty gdzieś jeszcze – zacznie się rozpaczliwa walka o życie, w której mamy już nikłe szanse. Nie chcę nawet o tym myśleć
Siatkówczak to bardzo rzadki nowotwór oka, a przypadek Tymka, ze względu na naciek na mięśnie, jest bardzo trudny, bardzo poważny. Dokumentacja synka została wysłana do Memorial Sloan Kettering Cancer Center w USA, kliniki specjalizującej się w leczeniu tego typu raka. Dr Abramson – światowej sławy okulista, który od wielu lat leczy dzieci z siatkówczakiem, dzięki któremu wiele z nich wciąż widzi świat – zakwalifikował Tymka do leczenia, kazał nam szybko przyjechać. Napisał wprost – wyleczymy Pani dziecko. Zawalczymy o oczko i wzrok!!! Tymek będzie zdrowy i będzie widzieć! Dzieci z siatkówczakiem obuczonym, które miały być ślepe, ze wskazaniem jednego i drugiego oczka do amputacji, leczone tam widzą i mają się dobrze!
zdjęcie: siepomaga
Musimy zdążyć przed 19 marca, przed amputacją. Rak rośnie w siłę, a powiedzieć, że mamy mało czasu, to nadużycie – nie mamy go wcale. Dlatego błagam o pomoc, bo jestem zrozpaczona. Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji. Proszę, pomóż Tymkowi. Proszę, błagam, tylko to mi zostało… Tymek kocha wierszyk o panu Hilarym… Chce go słuchać codziennie. Czeka na moment, kiedy pan Hilary woła o swoich okularach „są, znalazły się!”. Chcę tylko jednego – by mój synek żył i by tak samo głośno zawołał kiedyś „Mamusiu, ja Cię widzę!”