Śmierć zagląda w oczy malutkiemu Wiktorkowi. Dramatyczny apel rodziców

Lekarze nie ustępują w staraniach, by go ratować, zastanawiali się jeszcze nad przeszczepem szpiku… Niestety – ryzyko, że się nie uda, to w przypadku tak ciężkim jak Wiktorek ponad 90%... Sytuacja jest dramatyczna. Leczenie, to ostatnia szansa na życie dla tego chłopca. Innej już nie ma. Jeśli się nie uda, Wiktorek umrze, a białaczka wygra…


foto: siepomaga


Ta zbiórka to krzyk o ratunek dla małego dziecka – krzyk, który rozlega się w rozdzierającej ciszy na oddziale onkologii! Wiktorek ma 1,5 roku i ostrą białaczką limfoblastyczną… Umiera. Została ostatnia szansa na życie… Innej już nie ma, bez 100% na tej zbiórce zostaje tylko hospicjum i czekanie na koniec…


Być może pamiętasz Wiktorka – kiedyś zbieraliśmy na lek, który miał mu pomóc… Przez chwilę było lepiej, ale białaczka okazała się silniejsza niż ten mały chłopiec. Została nadzieja, że zechcesz pomóc, by życie tego dziecka nie zgasło przed drugimi urodzinami… Błagamy, przeczytaj, wesprzyj, udostępnij - spraw cud…

Rodzice Wiktorka: Z synkiem jest źle. Dostaje teraz bardzo silną chemię… Ma kupić mu czas. Wiktorek ma coraz mniej siły, by jeść czy się bawić… Praktycznie cały czas śpi. Bardzo się o niego boimy… Nie ma słów, by opisać ten strach, ten rozpacz… Do lęku o jego życie doszła teraz przerażająca bezradność – kwota za ratunek jest astronomiczna! Skąd ją wziąć? Czy nasze dziecko umrze z powodu braku pieniędzy? Co, jeśli nie zdążymy? Zegar tyka, mamy coraz mniej czasu…

Połowę swojego krótkiego życia Wiktorek spędził tutaj, na onkologii… W czerwcu minął rok, odkąd tu jesteśmy. Tyle nasz synek walczy o życie… Wiktorek miał tylko 4 miesiące, gdy zdiagnozowano u niego białaczkę. Od tego czasu nasze życie stało się horrorem…


Synek urodził się jako zdrowe dziecko. Książkowa ciąża, szybki poród i potem pojawił się on – Wiktorek. Radości nie było końca… 4 miesiące żyliśmy jak w bajce, ciesząc się synkiem. Wiktorek złapał jakąś infekcję – poszliśmy do lekarza, zapisał synkowi leki i wydawało się, że choroba ustąpiła. Trwało to jednak tylko kilka dni… W nocy Wiktorek nie chciał jeść, rano nie miał już siły na nic, był siny, dusił się… Natychmiast pojechaliśmy do lekarza. Wiktor miał powiększoną wątrobę, śledzionę… Wyniki badań krwi były dramatyczne. Lekarz podjęli decyzję o transfuzji, by ratować synka.

Wiktorek był już wtedy w stanie krytycznym. Lekarze dziwili się, że w ogóle przeżył…

Białaczka… Z oczu płyną łzy, w sercach strach, w głowie jedna myśl – nasz synek jest śmiertelnie chory. Może umrzeć… Gdybyśmy mogli, zabralibyśmy jego chorobę, przeżylibyśmy ją sami, zabralibyśmy cały jego lęk, cały ból… Niestety nie umiemy. Synek jest koszmarnie ciężkim przypadkiem. Jego choroba to skutek mutacji – ma gen, odpowiedzialny za wystąpienie białaczki niemowlęcej… Nasze dziecko umiera, a my nic nie możemy zrobić, mimo że oddalibyśmy własne życie, żeby jego mogło trwać…

Za nami ponad rok leczenia. Rok ciężkiej chemii, rok stresu, bo mimo starań lekarzy choroba nie chce odpuścić… Rok ciężkich momentów, rozpaczy i tęsknoty. Rok zawiedzionych nadziei i zmarnowanych szans… Lekarze próbowali różnych leków. Na jeden z nich zbieraliśmy tutaj, na Siepomaga… Dzięki pomocy wspaniałych ludzi synek przyjął wszystkie dawki. Wydawało mu się, że choroba odpuszcza, liczba blastów zmniejszyła się diametralnie, wróciła nadzieja! Niestety, białaczka znów wygrała… Wyniki krwi znów są dramatyczne…


Lekarze rozkładają ręce. Nowoczesna medycyna może zaproponować synkowi już tylko jedno rozwiązanie – terapię Car T-Cell, najbardziej zaawansowaną technologię w leczeniu hematoonkologicznym... Lek dla synka zostanie przygotowany na bazie jego własnych limfocytów… Lekarze pobiorą je Wiktorkowi, a następnie wyślą do współpracującej z nimi kliniki w USA, gdzie zostaną zmodyfikowane genetycznie – tak, by rozpoznały komórki nowotworowe i je niszczyły. Następnie zostaną z powrotem wszczepione synkowi – w Polsce, w szpitalu we Wrocławiu. Cała procedura trwa kilka tygodni, im szybciej się rozpocznie, tym lepiej… Niestety, jest to innowacyjne leczenie, nierefundowane – koszt życia naszego dziecka to ponad miliona złotych!

Znamy dzieci, którym nie dawano już zbyt wiele czasu, które tak jak Wiktorka kierowano do hospicjum… Car T-Cell ich uratowało. Dziś żyją – są wyleczone, zdrowe… Wierzymy, że nasz synek będzie wśród nich. W styczniu Wiktorek obchodził swoje pierwsze urodziny. Były balony, prezenty – wszystko na oddziale onkologii. I jedno życzenie w naszych głowach – by nasz synek żył. By to nie były jego ostatnie urodziny… Jeśli nie uda nam się uzbierać tej kwoty, nie mamy na to szans...

My już nie prosimy, lecz błagamy – uratuj nasze dziecko!

Komentarze