PILNE: W dobie pandemii żaden publiczny szpital nie chce przyjąć Piotra



Mamo zaraz wyruszam w trasę, jadę do pracy. Pojadę jeszcze tylko przejechać motorem - to były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od Piotrka. Piotrek pracował jako kierowca międzynarodowy, ale jego największą pasją były motory. Po 15 minutach usłyszałam wycie syren strażackich i karetek. Zaniepokojona, próbowałam wielokrotnie dodzwonić się do syna, ale telefon ciągle milczał...


foto: Siepomaga



Moment, w którym dowiedziałam się, że mój syn miał wypadek, był najgorszym szokiem. Piotrek trafił do najbliższego szpitala i przeszedł natychmiastową operację ratujące życie. Okazało się, że kierująca samochodem osobowym kobieta, nie ustąpiła mu pierwszeństwa. W wyniku w wypadku Piotrek doznał wielonarządowych obrażeń. Silne uderzenie w głowę spowodowało obrzęk mózgu. Lekarze przez wiele godzin walczyli o jego życie, a nasz świat się zawalił. Piotrek nadal jest nieprzytomny, a trwa to już 6 tygodni.



W dobie pandemii żaden szpital publiczny nie chciał przyjąć syna. Pozostała nam tylko prywatna klinika, która dała nam nadzieję na powrót do zdrowia Piotra. Jednak koszt pobytu jest niewyobrażalny. Nie wiemy, czy uda nam się zebrać tak ogromne środki. To wszystko dzieje się tak szybko. Jeszcze przed chwilą Piotrek był tutaj obecny z nami, siedział przy stole, zjadał ze smakiem kanapki. A teraz...

Przyszłość syna to jeden wielki znak zapytania. Nie ma jednak wątpliwości, że kolejnym etapem będzie długotrwała rehabilitacja, która da mu szansę ponownie stanąć na własne nogi. Nasz syn miał mnóstwo planów i marzeń, które chciał realizować. Był duszą towarzystwa i dobrym człowiekiem, nie był obojętny na ludzkie nieszczęście, zawsze pomagał innym. Proszę, pomóżcie nam walczyć o syna. On ma dopiero 27 lat...

Izabela - mama

publikacja: A.K.

Komentarze