Kamień Pomorski: Hubert uległ poważnemu wypadkowi, w którym stracił rodziców i brata. Dziadkowie walczą o odszkodowanie dla chłopca

Tragedia w Kamieniu Pomorskim wydarzyła się w 2014 roku. W grupę spacerowiczów wjechał pijany kierowca. Zginęło sześć osób. Hubert miał wówczas siedem lat i w wypadku stracił rodziców oraz brata. Dziadkowie chłopca nadal walczą o odszkodowanie dla niego. 


zdjęcia: screan-uwagatvn

W 2014 roku ośmioosobowa rodzina wybrała się na noworoczny spacer. W pewnym momencie w spacerowiczów wjechało rozpędzone auto, które prowadził 26-letni Mateusz S. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu oraz amfetaminy. Sześć osób zginęło, przeżył siedmioletni wówczas Hubert oraz jego dziewięcioletnia kuzynka Julia. 


Trzynastoletni dziś Hubert ma poważne problemy zdrowotne. Kilka miesięcy temu przeszedł skomplikowaną operację kolana. W wyniku wypadku doznał wielu, bardzo ciężkich urazów. Miał stłuczenie mózgu, skruszone kręgi szyjne, potłuczone nerki i płuca, złamane żebra oraz połamane kości stopy. Przez dwa tygodnie był w śpiączce. Babcia chłopca w rozmowie z reporterem „Uwagi!” powiedziała, że Hubert do dziś odczuwa skutki wypadku. Bardzo często boli go głowa, ma nadciśnienie, na które musi przyjmować leki. Był w szpitalu na oddziale nefrologicznym oraz kardiologicznym. Bardzo rzadko spotyka się z przyjaciółmi, lubi samotność. O wypadku nie chce rozmawiać, nie pamięta go. Jednak czasem wraca do tych dramatycznych wydarzeń i pyta o mamę i tatę. 


W 2015 roku dziadkowie chłopca, w jego imieniu, zaczęli walkę o odszkodowanie dla wnuka. Chcą od firmy ubezpieczeniowej sprawcy wypadku 3 miliony złotych odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu oraz stratę rodziców. Walczą także o rentę, która zapewniłaby normalne życie poszkodowanemu Hubertowi. Babcia chłopca podkreśla, że musi on mieć zabezpieczenie finansowe, gdy zabraknie mu dziadków. 

W lipcu 2016 roku Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że do podjęcia decyzji potrzebna jest opinia biegłych. Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy dopiero pod koniec 2018 roku takową przygotował. Jednak zdaniem prawnika Huberta, nie nadawała się ona do przedstawienia przed sądem. W listopadzie 2018 roku dziadkowie chłopca złożyli wniosek o sporządzenie opinii uzupełniającej. W kwietniu 2019 roku Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy przesłał do sądu nową opinię. Ponownie nie nadawała się ona jako dowód w sprawie. W czerwcu ubiegłego roku dziadkowie Huberta złożyli zastrzeżenia do tej opinii. 


Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie, uważa, że w tym wypadku mamy do czynienia z problemem systemowym. Oczekiwanie na opinie w sprawach cywilnych w zakładach medycyny sądowej są bardzo długie, gdyż jest mało opiniujących. 

W 2016 roku Mateusz S., sprawca tragedii, został skazany na 15 lat pozbawienia wolności oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. To kara za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Rodzina osób, które zginęły i zostały ciężko ranne w wypadku, walczyła o zmianę zarzutów na zabójstwo z premedytacją. Grozi za to dożywocie. 


Partnerka Mateusza S. miała powiedzieć jednemu z policjantów, że w momencie, gdy rozstała się z mężczyzną ten miał powiedzieć: „To już koniec”. Gwałtownie skręcił kierownicą i wjechał w grupę pieszych. Podczas zeznawania przed sądem, kobieta zaprzeczyła tym słowom. 

Ewa Gruza, biegła sądowa i profesor z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że problem w tego typu sprawach jak ta Huberta, tkwi przede wszystkim w braku ustawy o biegłych sądowych, która określałaby dokładnie, w jaki sposób sąd może nakazać biegłym niezwłoczne wydanie opinii. To nie biegły decyduje o terminie wydania opinii, a sąd. Jeśli biegły nie wyda takiej opinii w terminie, wówczas sąd może go zdyscyplinować pozbawiając go części lub całości wynagrodzenia albo nałożyć grzywnę. Jeżeli opinia jest niepełna lub niechlujną sąd również może biegłego ukarać. 

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: „Uwaga!” TVN