Matka woła o pomoc, jej córeczka może zostać sama .......


Mam mało czasu – 11 lutego lekarze chcą rozpocząć moje leczenie, chcą ratować życie, które jest ważne nie tylko dla mnie. Moja mała córeczka potrzebuje mamy, która będzie się nią opiekowała i która będzie zawsze przy niej. Walczę z najcięższą chorobą mózgu – glejakiem. Na tę moją walkę patrzy moje dziecko, które wierzy, że mama jest najsilniejsza, że ochroni je przed wszelkim złem. Leczenie może dać mi 20 lat życia, a tyle właśnie potrzebuję, by wychować moją córeczkę do pełnoletności.

foto: siepomaga

Rok temu zakończyłam leczenie. Myślałam, że już nic gorszego w moim życiu się nie stanie. Wygrałam z neuroboleriozą, tracąc na nią wszelkie oszczędności i długie miesiące życia. Choroba ta wykończyła mnie psychicznie i fizycznie, na wiele miesięcy zabrała mi radość ze wszystkiego.
Ledwo wymazałam z pamięci najgorsze chwile w życiu, przyszła kolejna fala nieszczęścia.


Zdiagnozowano u mnie raka w najgorszym możliwym miejscu, w mózgu. Jeszcze wówczas nie wiedziałam, że to glejak. Kolejny pech w moim życiu to pierwsza, błędna diagnoza, w wyniku której omamiona uspokajającymi słowami lekarzy żyłam z nieświadomością tego, iż guz się rozrasta. Błąd diagnostyczny i związany z tym brak leczenia doprowadziły do dramatycznej sytuacji, w której obecnie się znajduję.

Teraz lekarze postawili mnie przed wyborem – klasyczna radioterapia, która zniszczy mój mózg, zniszczy cały organizm, a odroczy  jedynie śmierć, albo protonoterapia. Protony dadzą mi szansę i jeśli trafią celnie w guza, zagwarantują mi nawet 20 lat życia. Tyle wystarczy, by wychować córeczkę, by pozostać w jej pamięci na zawsze. Dzisiaj te 20 lat to moje największe marzenie, bo wiem, że umieram.


Terapia jest bardzo droga, a czas biegnie nieubłaganie. Guz zaczyna się rozrastać i uciskać na nerw wzrokowy i jeśli nie podejmę terapii, za 2 miesiące zacznę tracić wzrok. To okropna wizja, że jeśli nic nie zrobię, będę umierała w ciemności…

Bez waszej pomocy moja córeczka może stracić szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo, nie potrafię myśleć o tym, że mogłabym odejść z tego świata i ją zostawić.
Wierzę w ludzi i wierzę, że wyczerpałam już limit pecha, wierzę, że los oszczędzi moją córeczkę od takiego wielkiego cierpienia. Dla dziecka, które już wszystko rozumie strata mamy to straszne doświadczenie, które zaważy na całym jej życiu. Proszę Was o ratunek nie tylko dla siebie, ale i dla niej…

Tak trudno prosić mi o pomoc, jeszcze trudniej, opowiedzieć o swojej chorobie, ale dzisiaj chcę stanąć przed Tobą z całym swoim strachem i cierpieniem, z tą niepewnością jutra... Proszę, uratuj mnie, uratuje dzieciństwo mojej córeczki, by nigdy nie poznała, co to znaczy wychowywać się bez mamy…
Joanna