Katarzyna Grochola w wywiadzie z Weroniką Ladrą opowiada o miłości i jej odcieniach w nowym bestsellerze ,,Zjadacz Czerni 8”.

  

,,Nadajemy sens wszystkiemu co nas dotyczy – albo nieświadomie pomijamy to. Mój „Zjadacz” jest o nadziei i o miłości, którą musimy odnaleźć najpierw w sobie” – mówi 

Katarzyna Grochola – pisarka promująca Dobro

 

zdjęcia: Archiwum rodzinne

 

Weronika Ladra: Ukazał się Pani nowy bestseller ,,Zjadacz Czerni 8". Jak zrodził się pomysł na książkę?

 

Katarzyna Grochola: Bardzo trudne pytanie – bo tym razem nie miałam ostatniego zdania, do którego mogłabym się mozolnie przedzierać. Postacie z książki wzięły odpowiedzialność za całość – mimo że z pozoru powieść wydaje się poszatkowana, a pomysł zrodził się prawie dwadzieścia lat temu, tylko musiał dojrzeć…

 

,,Zjadacz czerni 8" to odwzajemnienie miłości ukochanego, który nagrał dla Pani płytę ,,Moje kochanie". Czy książka była pisana w czasie jej nagrywania?

 

Mąż nagrywał płytę, ja pisałam książkę. Wszystko osobno… Ale to jest powieść o miłości – miłości wieloznacznej, naznaczonej również bólem, niezrozumieniem, cierpieniem, wygraną i co najważniejsze nadzieją – musiałam ją zadedykować mojemu mężowi. Spotkaliśmy się tak późno, że nie warto czekać na inne lepsze czasy.  

 

Jakie to uczucie, być jednocześnie muzą i odnajdować inspirację w drugiej osobie, móc ofiarować sobie wzajemnie owoce talentu, czas, energię, by stworzyć tak niezwykły prezent, dar z siebie?

 

Nie jestem muzą – o nie. Mój mąż jest niezwykle zdolny – jeśli podłoży mu się na pianino tekst – to napisze muzykę. I ja również nie piszę dla niego – choć jemu dedykuję – ja po prostu piszę. A im dalej w las, tym mam wrażenie, więcej bałaganu w naszym życiu, mniej uważności i zrozumienia dla drugiego człowieka. Krzyczymy ja, ja, ja! Moje najważniejsze, moje najbardziej potrzebujące, moje najbardziej właściwe, moje najpotrzebniejsze. A bez empatii i miłości do innych – jesteśmy nikim, na zawsze zostaniemy w dziurze nie do zasypania – dziurze pragnienia akceptacji i miłości. 

 

Dzieła zostały sobie wzajemnie ujawnione dopiero po ich ukończeniu, czy jeszcze w trakcie tworzenia?  

 

Oczywiście, że nie, ja słuchałam na bieżąco zmieniającej się melodii, czytałam fragmenty książki mężowi – jak słuchał – znaczyło, że dobrze, jak się wyłączał – wiedziałam, że gdzieś nawaliłam. 

 

,,I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Dlaczego fragment modlitwy ustanowiła Pani mottem w ,,Zranić marionetkę"? 

 

Bo to opowieść o zranieniu, zemście, gniewie, niepogodzeniu się ze sobą i o grzechu. Ale jeśli my – ofiary – nie zrobimy z tym porządku, to wprawiamy w ruch koło – oprawca, ofiara, ofiara zmieniająca się w oprawcę – i znowu ofiara oprawcy… Gdzie jest wina, musi być kara. Ale zemsta nie smakuje, ani na zimno, ani na gorąco. Przestajemy odróżniać dobro od zła… Więc odpuść nam, jako i my…

 

W treści tej książki poruszający jest fragment dotyczący wyobrażenia matki morderczyni. Pierwotna matka, która uczy miłości, ba! – jest czystą miłością w tym opisie – wzrusza, ukazuje w sprawcy skrzywdzone dziecko. I tu nasuwa się pytanie o odpowiedzialność tych, którzy mogli zareagować, a nic nie zrobili w kwestii przemocy wobec ofiary. Wierzy Pani, że ludzie nauczą się mądrze reagować na przemoc? Mówiła Pani w rozmowie z Justyną Mazur, że jako naród zajęliśmy I miejsce na świecie w kwestii ilości patostreamów

 

Tak, mamy niechlubne pierwsze miejsce. Nie będę zajmowała się tym, kto to robi – dla pieniędzy, „sławy”, czy innych prozaicznych przyczyn. Ale ktoś to ogląda, ba, nawet płaci, żeby zobaczyć innych poniżanych, bitych, zrozpaczonych ludzi. Kto Dlaczego? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby sobie to fundować? Z jakimi uczuciami sobie nie można poradzić, żeby potem wyśmiewać albo kibicować temu, co się dzieje na ekranie? Czy widzą to ludzie lekceważeni, którzy tylko w taki sposób mogą sobie odebrać „odwet”? Nic nie znaczący? Słabi? Którzy też by chętnie komuś przyłożyli (być może nawet mają słuszne powody) tylko nie mają odwagi i dlatego kibicują przemocowcom? Straszne.

 

A przecież to, w jaki sposób traktujemy dzieci, kobiety, osoby w jakiś sposób inne od nas, starszych, słabszych zaowocuje światem jaki zastaniemy jutro... Jak widzi Pani przyszły świat w odniesieniu do tych przerażających danych oraz do nastrojów pandemicznych?

 

Pandemia będzie zbierać żniwa przez lata. Nie tylko z powodów finansowych i chorobowych. Lockdown odbija się na nas wszystkich. Separacja to zagrożenie. Kontakt tylko przez media – to zagrożenie. Brak bliskości z ludźmi – to zagrożenie. Brak kultury i sztuki – to wyjałowienie. Informacje i fakenewsy są traktowane tak samo. Nie wiemy, czemu mamy ufać, przed czym się bronić. Wiara w teorie spiskowe osiąga niebezpieczny poziom. Skupiamy się na sobie – a świat wokół umiera – giną oceany, zmienia się klimat, codziennie wymiera kilkaset gatunków zwierząt – niektórych nigdy nie poznamy. Lasy deszczowe są wycinane, w ich miejsce sadzi się palmy lub robi fermy avocado. Zabijamy miliardy zwierząt, które nigdy nie widziały słońca, bo są chowane w klatkach i zamknięte oborach – niektóre mają 100 ha powierzchni – połowa świata choruje z przeżarcia, druga z powodu niedożywienia. Myślimy, że wszystko się dzieje gdzieś tam, daleko, nas nie dotyczy. Pandemia pokazuje, że wszystko nas dotyczy. Ziemia jest naszym domem, nie nasze miasto, nasza wieś, nasz kraj. Ziemia.   

 

Prowadzi Pani program Crime + Investigation Polsat – Niewidzialne: Stop Przemocy. Dlaczego postanowiła Pani zaangażować się w temat przemocy wobec kobiet?

 

Rozmawiałam z 4 kobietami, w 4 odcinkach. Dlaczego? Bo przemoc wobec kobiet istnieje i jest akceptowana przez społeczeństwo. Bo pokutują stereotypy – że kobieta musi się podporządkować, że jak się żony nie bije to jej wątroba gnije. A szczególnie ta władza w tej chwili, wyjątkowo sprowadza kobiety do roli bezrozumnych niosek.

 

Jerzy Stuhr pisał o królu Ryszardzie III realizując sztukę Shakespeare’a, że krzywda, której doświadczył nie potrafiła znaleźć ujścia inaczej, jak poprzez zło. Pani pisze o dziedzictwie zła w ,,Zranić Marionetkę" poprzez porównanie: ,,Małpy rodzą małpy, żyrafy rodzą żyrafy, zło rodzi zło". To słowa wypowiadane przez Weronikę, która mimo wszystko nie odpowiada złem na taką skalę, jak Jana. Skąd w niej tyle siły, by zatrzymać się na drobnych złośliwościach wobec ojca? Co jest w niej, co powoduje, że decyduje się przekierować gniew w inną stronę i próbować zmieniać na lepsze?

 

Jeśli chęć zemsty i krzywda jakiej doznaliśmy  oślepi nas na tyle, żeby nie zauważyć gdzie indziej dobra – to jesteśmy straceni. Dobro przecież jest w nas – i mimo wszystko nie można pozwolić, żeby zło zwyciężyło. A zwycięża jeśli przechodzimy na stronę ciemności.

 

W nowym bestsellerze ,,Zjadacz czerni" jest taki moment – ojciec Misi jedzie rankiem, przed pracą przez prawie całą Warszawę, przywozi bułki i masło. Córka, myśląc, że to śledzący ją teść,  nie wpuszcza go do domu, więc on wiesza je na klamce, odjeżdża. Misia nie zdążyła go zatrzymać. Stwierdza potem: ,,(...) Ale to nie jest ojciec mojego męża. To mój ojciec. Jego trud. Jego bułki. (...) Zamknięte drzwi. Przegapione bułeczki z miłości. Dar nieprzyjęty…". Miłość prawdziwa, która przysiadła na chwilę jak motyl, poświęcenie. Czy w Pani życiu również miały miejsce takie momenty, kiedy ktoś ofiarował dar, czasem niewielki, a potrafiący zmienić wszystko i nie można było na niego odpowiedzieć, odwzajemnić? Pozostawił niespełnienie?

 

Och, przegapiłam parę rzeczy, jednak mogę opowiedzieć o jednej, niewinnej, ale symbolicznej. Dawno, dawno temu kochałam się bardzo w pewnym chłopaku, pisaliśmy do siebie listy, mieszkaliśmy daleko, jego listy były krótkie. Byłam rozczarowana, że ja trzy kartki, a on jedną stronę i to w dodatku rzadko. W końcu dostałam wyczekany list – zobaczyłam parę zdań, i parę pustych kartek, wkurzyłam się i wściekła uznałam, że to nie miłość, że mi tutaj panie, tak bardzo zależy, a jemu wcale, po co mi tyle niezapisanych kartek przysłał? Obraziłam się i tyle. Oczywiście, ponieważ byłam jeszcze szczeniak, to nawet nie wyjaśniałam powodów ochłodzenia stosunków. Nie wyrzucam listów z przeszłości i parę lat temu, jak pieczołowicie przekładałam do właściwego pudełka po butach pamiątki z młodości, wpadł mi w ręce jego liścik. Treść była mniej więcej taka -  wiesz, że nie jestem najlepszy w pisaniu, ale zobaczymy się niedługo i jestem szczęśliwy, liczę dni do naszego spotkania, a te wszystkie niezapisane kartki to ja całuję Ciebie….

 

I tu przychodzi mi na myśl motto Pani nowej książki:

,,Bóg nic nie stworzył bez przyczyny

Każde serce ma swoje zadanie..."

Pewien doświadczony superwizor zauważył, że to właśnie historie, opowieści z treścią zazwyczaj pozostawiają w pacjencie/kliencie ziarno i kiełkują, motywują do zmiany. Przypominają się w najmniej oczekiwanych momentach, prowadzą, oświetlają, wznoszą. Takie są historie w Pani książkach, m.in. w ,,Zjadaczu czerni 8". Połączone ,,sensy" życia, znaczenia zdarzeń zawarte w opowieściach mówią jednym głosem, wskazują na jednorodny sens? A może każda opowieść niesie inny przekaz?

 

Zjadacz” jest powieścią – taką jak nasze życie. Ono też składa się z pozornie z sobą niepowiązanych historii. Tylko my nie zawsze o tym wiemy. Jako pisarka mogłam pokusić się na pokazanie przyczynowości i skutków odległych w czasie a dotyczących tych samych, pozornie nie powiązanych ze sobą osób. 

 

W ,,Zjadaczu czerni" spotykamy miłość zagadkową, trudną, stawiającą bohaterów przed wyborami, zagmatwaną, naznaczoną hiobowym cierpieniem młodych marzycieli i starych grzeszników, przemijalnością i kruchością uczuć, życia, ale też próżnią leśmianowskiej ,,Dziewczyny". Kiedy umiera tata Marysi oraz jej przyjaciel, to jaką wartość może wnieść w jej życie historia takiej próżni, żalu utraty? Puste miejsce po kimś najważniejszym nada znaczenie życiu Marysi? Czy to Marysia nada znaczenie próżni? 

 

To niezwykłe, że przywołała pani ,,Dziewczynę” Leśmiana – mój ulubiony wiersz. ,,Dziewczyna”  jest wierszem o marzeniu – dwunastu braci chciało zbadać mur od marzeń strony. Nie od strony realnej. To piękna przenośnia zachęcająca mimo wszystko do walki o marzenie. Nadajemy sens wszystkiemu co nas dotyczy – albo nieświadomie pomijamy to. Mój „Zjadacz” jest o nadziei i o miłości, którą musimy odnaleźć najpierw w sobie.

 

W Pani książkach miłość boryka się ze swoją wolnością, ograniczeniami, konwencjami kulturowymi, przekonaniami, pomimo, że w swojej istocie, jako byt uniwersalny istnieje ponad tym. Skąd ta przenikliwość i umiejętność pisania o prawdziwej miłości? 

 

Bardzo dziękuję, że tak Pani o moim pisaniu myśli... Staram się nie sądzić po pozorach, one są tak atrakcyjne, że potrafią zasłonić istotę rzeczy… Więc odrzucam pozory i kopię dalej…

 

Kiedy miłość Natana w ,,Zranić marionetkę" staje się bardziej świadoma? Bo przecież mamy dwie ciekawe osobowości kobiece. Dlaczego jego wybór pada właśnie na tę dziewczynę, a druga, pomimo wszelkich starań musi odejść?

 

Och, zapytam Natana…Może też nie zauważył w porę tego, co było pod pozorami?

 

W ,,Zjadaczu czerni" mały Alek rysuje patyczkiem linię, tłumacząc dziewczynce granicę pomiędzy życiem a śmiercią. Gdzie ona leży w Pani książkach, dlaczego decyduje się Pani na uśmiercenie tego, a nie innego bohatera, lub darowanie mu życia? 

 

Czy ja o tym decyduję? Czasami mi się wydaje, że Ktoś inny za mnie decyduje, że słyszę cichy głos, który mówi: musisz to zrobić, żeby oni zrozumieli… życie to również śmierć…

 

Kryje się za tą śmiercią lekcja, pobudzenie czytelnika do refleksji?  

 

Nie mam takich intencji, po prostu piszę. Książka przestaje być moją własnością, kiedy idzie do rąk Czytelnika. Staje się jego własnością. Już On decyduje, o czym ona jest. I czy warto myśleć, poczuć, zrozumieć, czy odłożyć. 

 

Jak to jest mieć życie bohatera książki w swoich rękach i decydować o jego losie, ale też nieść odpowiedzialność za wpływ treści na czytelnika?

 

Muszę być odpowiedzialna, za to co piszę. Więc promuję Dobro. Nadzieję. Wiarę i Miłość. I to się nie zmieni.

 

Rodzi się plan następnej publikacji?

 

Następna się pisze…

 

Będzie to kolejny dar?

 

Dla mnie na pewno. Jeśli dla innych również – nie ma większej nagrody dla pisarza. 

 

 

autor: Weronika Ladra

 

 

 

Komentarze