Po pierwsze trzeba chcieć

Z Grzegorzem Królem — współtwórcą nowatorskiego Programu Królów — o wyjściu z niepełnosprawności za pomocą diety i poczuciu życiowego sukcesu rozmawia Weronika Ladra.

1 zdjęcie: Grzegorz Król w wieku 42 lat. 2 zdjęcie  po zastosowaniu Programu Królów – od lewej: syn - 42 lata, Grzegorz Król - 64 lata, wnuk 17 lat wnuczka - 4 lata


W.L.: Osiągnął Pan sukces tworząc program redukcji wagi. W idei realizacji pomysłu nie chodziło jednak tylko o sylwetkę, czy styl życia, ale o odzyskanie zdrowia. Jak wyglądała Pana droga do spełnienia celów życiowych i zawodowych?


G.K.: Zacząłem doświadczać chorób w wieku 42 lat i w wyniku określonych dolegliwości byłem wrakiem człowieka, osobą z określoną niepełnosprawnością, na zasiłku rentowym. Miałem chory kręgosłup, nadciśnienie, żylaki, problemy oddechowe i wiele innych kłopotów zdrowotnych. Lekarze twierdzili, że rokowania są słabe — moje choroby co prawda nie są śmiertelne i będę z nimi żył, lecz komfort życia pogorszy się, a poruszanie będzie mi sprawiało trudność. Szybciej zacznę odczuwać zmęczenie i oddychać, moja sylwetka pochyli się do przodu. Zalecano, bym ruszał się jak najmniej, nie obciążał organizmu — jeżeli mam stać to lepiej, żebym usiadł. Jeżeli muszę siedzieć, to żebym się położył, by zawsze obniżać choćby o jeden stopień wymagania od organizmu. Gdy zdałem sobie sprawę, że to jest sytuacja bez wyjścia pomyślałem, że się z tym nie zgadzam. Zbuntowałem się. Miałem doświadczenie z redukcją masy ciała, choć poprzednie diety były nieskuteczne i podnosiły moją wagę po chwilowym obniżeniu na wyższy poziom, to uznałem, że jeżeli mam coś zmienić, muszę w pierwszej kolejności zredukować masę ciała. Ważyłem wówczas 127 kg. Pamiętam ten wskaźnik jako bardzo krytyczny. Pomyślałem, że odciążę układ krwionośny, kostno-stawowy i procesy oddychania także się poprawią, ponieważ obciążenie organizmu będzie mniejsze. Rozmawiając z synem doszedłem do wniosku, że stworzymy taki system odchudzania, który musi wyeliminować wszystkie negatywne doświadczenia z programów stosowanych dotychczas, a które powodowały zniechęcenie. Po pierwsze odeszliśmy od liczenia kalorii wybijającego mnie z rytmu. Program, jaki chciałem wówczas przygotować, to taki, który nie eliminowałby konsumpcji a przeciwnie — im więcej jedzenia tym lepiej. Syn zaczynał przygodę z odżywianiem, jako technik technologii żywności. Zdziwił się początkowo moim pomysłem, jednak zastanowiliśmy się nad tym, czy istnieją takie artykuły żywnościowe, od których się chudnie i im więcej zjemy, tym bardziej stracimy na wadze. Szukając odpowiednich rozwiązań Radek wybrał produkty, które według niego powodują wspomniany proces i mogliśmy zastosować pierwszy etap. Po tygodniu schudłem prawie 7 kg. 


W.L.: Zmieniło się Pana samopoczucie po zastosowaniu diety?


G.K.: Na początku wszystko mnie bolało i miałem wrażenie, że umieram. To był moment kryzysowy. Organizm przestawiał się z pobierania energii z jedzenia na pobieranie energii z komórek tłuszczowych, później czułem się coraz lepiej. Po tygodniu byłem pełen wigoru, siły, miałem nowe pomysły, dużo ,,mi się chciało", zacząłem zupełnie inaczej funkcjonować. Po 3 tygodniach diety udałem się w podróż i przebywałem w hotelu Gołębiewski. Była tam gigantyczna hala i ogrom wspaniałego jedzenia. Wybierałem to, co mogłem: ryby, surówki. Radziłem sobie z utrzymaniem diety i nie cierpiałem, byłem zdeterminowany. Nabrałem wtedy przekonania, że Program Królów można stosować w każdym miejscu i o każdym czasie. Do końca roku osiągnąłem wagę 90 kg. Odzyskałem młodość, zupełnie inaczej wyglądałem, cofnąłem się wizualnie o 15 lat.


W.L.: Pana wygląd się zmienił?


G.K.: Wyglądałem jak 60-latek będąc 40-latkiem i tak się czułem. Gdy doszedłem do wagi 90 kg. poczułem się, jak młodzieniec i to spowodowało, że powstał pomysł, by pomagać innym. Wtedy otworzyliśmy pierwszy gabinet ,,Studia zdrowia”. Obowiązywał w nim program żywienia, oczyszczania organizmu, zioła i naturalne suplementy. Pamiętam, że na poprzednich dietach, gdy chudłem stawałem się lżejszy, ale ciało było obwisłe. Nie wyglądałem lepiej. Zapewniam, że nie był to dobry widok. W momencie, gdy zastosowałem nasz program zobaczyłem, że organizm się przebudowuje. Jakby obrabiarka zdejmowała wszystko, co było na zewnątrz, a ja stawałem się coraz bardziej prężny, ciało zyskiwało lepszą strukturę, było młodsze.


W.L.: Jakie procesy zachodziły wówczas w organizmie?


G.K.: Im więcej jemy, tym bardziej zmuszamy organizm do przebudowy, jeśli otrzymuje on dobre produkty. Ten proces myślenia 20 lat temu był zupełnie nowatorski. Dziś wiele diet czerpie z tego, co my wymyśliliśmy już wtedy.


W.L.: Można powiedzieć, że było to myślenie out of the box, poza znanymi i przyjętymi wśród laików schematami myślenia i przekonaniami dotyczącymi procesu odchudzania...


G.K.: Cały czas myślimy o tych 70 bilionach komórek, interesujemy się nimi a redukcja zawartości komórek tłuszczowych jest elementem pobocznym. Organizm posiada rezerwę energii, którą wyczerpujemy. Działamy tak, żeby zniszczyć rezerwy, ale z drugiej strony, żeby wzmocnić system życia w naszym organizmie. W USA istnieje komisja, która walczy z otyłością. W pewnym momencie działania programu otrzymaliśmy wsparcie naukowe, ponieważ naukowcy amerykańscy i japońscy stwierdzili, że przyczyną otyłości nie są tłuszcze, tylko węglowodany. Podaż musi być równa zużyciu, wtedy nie będzie powstawała otyłość.


W.L.: Jakie usługi można było wówczas uzyskać w gabinetach?


G.K.: W gabinecie był między innymi wykonywany masaż pobudzający organizm i limfę do działania, nie drenaż limfatyczny, lecz masaż oparty o pobudzanie strony życiowej komórek. Nie był wykonywany dosercowo, jak masaż klasyczny, tylko w niektórych miejscach. Jest prowadzony tak, jak płynie limfa aktywizując się. Po kilku tygodniach mieliśmy tak wielu chętnych, że ciężko było dostać się do gabinetu. W związku z tym próbowaliśmy uczyć inne osoby masażu. To się nie sprawdziło, bo jednak każdy masażysta jest inny i wtedy powstała sieć gabinetów masażu Rolletic, którą zbudował mój syn. Do dziś są to gabinety, w których z powodzeniem stosuje się program żywienia i oczyszczania. Trzy lata temu stworzyliśmy metodę prowadzenia pozagabinetowego. Bez masażu, ale z zastosowaniem produktów i prowadzeniem osób w procesie dokonywania zmiany na grupach wsparcia. Wszystkie gabinety, które powstawały wcześniej były realizowane przez osoby, które przeszły Program. Każda z nich otwierała gabinet Rolletic, czy ,,Studio Zdrowia" wcześniej w ramach naszego systemu uzyskała własny efekt i prowadziła inną osobę, była naturalnym dowodem na to, że metoda działa. To tzw. Eksperci Programu Królów, którzy doświadczyli go na sobie. Program działa analogicznie do ruchu AA, bo często mamy też osoby uzależnione od jedzenia cukru, ciast, mąki. Idea grup AA polega na tym, że osoba uzależniona od alkoholu, która potrafi sobie radzić pomaga innym i w ten sposób odnosi sukcesy. W Programie Królów panują podobne zasady. Osoba, która przeszła własną drogę i odniosła sukces następnie pomaga innym.


W.L.: W jaki sposób wygląda rozwój metody? 


G.K.: Gdy zaczęliśmy budować rozwój za pomocą mediów społecznościowych okazało się, że osoby, które realizują program na grupach, Messengerze, Facebooku stawały się Ekspertami i doradcami Programu Królów. Mocno się rozwijamy. W tej chwili mamy tygodniowo w granicach 500 nowych osób, które rozpoczynają program i co tydzień ta ilość wzrasta. Nie da się zatrzymać tego procesu, ponieważ metoda jest skuteczna. W zasadzie działamy bezpłatnie — przekazujemy ideę i nie oczekujemy zapłaty. Wymagamy tylko jednej rzeczy: żeby początkująca osoba zrobiła coś więcej dla siebie — zainwestowała w produkty wspomagające właściwe odżywianie i funkcjonowanie organizmu. Nie da się uzyskać efektów myśląc, że chcę się zmienić, ale będę postępować tak samo, jak wcześniej. Po 20 latach doświadczeń wiem, że aby uzyskać efekt, trzeba mieć dobrze ustawiony program żywienia i osobę, która nas prowadzi, sprawdza, kontroluje (Ekspert Programu Królów), motywuje, bez niej tego nie dokonamy. Musimy mieć wsparcie.


W.L.: Nie wystarczy zredukować ilości i jakości jedzenia?


G.K.: Nie, ponieważ zderzymy się ze ścianą. Obecne produkty, które są dostępne na rynku nie posiadają już tak dużo wartościowych składników, jak kiedyś. Musielibyśmy jeść gigantyczne ilości jedzenia, dlatego elementem wyrównującym ten stan jest wybranie przy pomocy Eksperta Programu Królów produktów, które uzupełnią braki w naszym organizmie i spowodują, że będzie działał lepiej. Warto zwrócić uwagę na produkty, które proponujemy. Pokazujemy zakres możliwości, a każdy dobiera suplementy według własnych upodobań. Istnieje w człowieku możliwość podpowiadania poprzez instynkt, co jest dla organizmu dobre na poziomie podświadomości, która może dawać sygnał: wybierz to, bo organizm potrzebuje określonych składników zawartych w tej roślinie. Wybieramy i nie wiemy dlaczego. Chodzimy wokół np. sałaty, przyglądamy się jej...


W.L.: Należy zacząć uprawiać sport?


G.K.: Nie wymagamy morderczych treningów. Chodzi o to, żeby więcej się ruszać, niż dotychczas. Jeżeli wcześniej osoba pragnąca zrzucić wagę zjeżdżała windą, to może teraz zacznie wchodzić po schodach, pójdzie na spacer. Nie chodzi o wysokie wymagania, lecz o to, by działania były dostosowane do możliwości człowieka. Warto wybrać ruch, który lubimy, wprowadzimy do naszego życia na stałe i nie zniechęcimy się do niego.


W.L.: Mówiąc potocznie, czy przeciętny Kowalski będzie mógł pozwolić sobie przy skromnym budżecie finansowym na zakup suplementów potrzebnych do utrzymania dobrej formy?


G.K.: Oczywiście tak.


W.L.: Co powiedziałby Pan osobom, które nie potrafią z jakiegoś powodu zrobić tego pierwszego kroku ku zmianie? Jak zacząć?


G.K.: Po pierwsze trzeba chcieć. Jeśli chcę to jest już pierwszy krok. Potem warto się skontaktować z terapeutą, czyli zapisać do Programu Królów, wypełnić ankietę i zacząć współpracę z Ekspertem. Wzajemne wsparcie grup ludzi, którzy także zaczynają i realizują ten sam tydzień bardzo mobilizuje. Są to osoby o różnej aktywności zawodowej, charakterach, lecz na tym samym poziomie zmiany. Jeżeli przestrzegają programu — odnoszą sukces.


W.L.: Jaki sposób myślenia o sobie i życiu towarzyszył Panu, gdy jak mówił Pan w jednym z wywiadów czuł się przegrany, a w chwili obecnej? Czy ewaluował?


G.K.: Po uzyskaniu powrotu do funkcjonowania i aktywności pozytywnie nakręciło mnie to, że mogę pomagać innym. Pomagam w ten sposób również sobie: rozwijam się, widzę radość, sukcesy, co utrzymuje mnie w dużej aktywności. Dbam o siebie, ponieważ jestem przykładem dla innych. Misja pomagania jest ważna także dla Ekspertów, satysfakcjonuje i pozytywnie nakręca do dalszego działania. Wdzięczność, radość, sukces osób, którym udało się pomóc powoduje, że czuję się spełniony. Rano cieszy mnie fakt, że się obudziłem, chce mi się rozmawiać z osobami, które prowadzę, pójść na spacer. Odczuwam radość z samego faktu, że żyję. Rokowania sprzed ponad 20 lat nie dawały mi szans na normalne funkcjonowanie, a jestem w tej chwili aktywnym człowiekiem z dużą ilością energii. Posiadam taką wydolność organizmu, że mogę spacerować, jeździć na rowerze i konno, wyskoczyć na weekend z wnukiem, wchodzić na wieże i górki, dotrzymać mu kroku i się nie męczyć. Jestem osobą pełnosprawną, co zawdzięczam Programowi Królów. Nic jednak nie przyszło samo. Moje obecne samopoczucie jest wynikiem przestawienia sposobu odżywiania, funkcjonowania i myślenia. Gdyby 23 lata temu przyszedł do mnie czarodziej i powiedział: ,,Grzegorz, jeżeli mi oddasz wszystko, co masz a ja ciebie tak zmienię, że za 23 lata będziesz rozmawiał z bardzo miłą Weroniką opowiadając jej tę historię, będziesz wtedy w pełni sił mówiąc, że masz 17-letniego wnuka, 4-letnią wnuczkę i byłeś z nimi w górach, jesteś sprawny, jeździsz konno, możesz biegać i będziesz opowiadał, że to się wydarzyło...", to oddałbym wtedy wszystko. Nie wierzyłbym, że to jest możliwe — ale na pewno oddałbym wszystko. Czerpię dziś radość z tego, że pomagam innym. Ważne nie jest tylko to, iż zmieniliśmy się fizycznie i psychicznie, ale że jesteśmy lepszymi ludźmi i potrafimy cieszyć się, gdy ktoś inny odnosi sukces.


W.L.: A jeśli jedzenie staje się substytutem miłości i brak ciepła, słodyczy w życiu rekompensujemy cukierkami i ciastem? Tęsknotę za wolnością i przygodami pikantnym, meksykańskim chili con carne a samotność gorzką czekoladą? Czy wówczas taka dieta nie jest zbyt trudnym wyzwaniem?  


G.K.: Program jest tak skonstruowany, że idziemy krok po kroku i co tydzień dokładamy więcej produktów. Dostajemy zadanie, by myśleć kategoriami, że to jest tylko jeden tydzień. Koncentrujemy się na nim. Po upływie 7 dni otrzymujemy coś więcej. W drugim tygodniu jest już gorzka czekolada, więc można spożywać produkt, który cieszy. Poza tym produkty, które my proponujemy, czyli koktajle mogą spełniać oczekiwania. Można je przyrządzać z truskawkami, jogurtem. Koktajl czekoladowy jest słodki.


W.L.: Czyli dieta działa na system nagrody?


G.K.: Jak najbardziej. Mamy przygotowane specjalne słodycze. Także praca z terapeutą daje nam możliwość wsparcia. Kiedy człowiek spożywa wciąż to samo, nie ma motywacji do utrzymania diety. W programie tydzień po tygodniu wprowadzamy inne, nowe produkty. Tydzień to limit, który jest łatwy do przebycia.


W.L.: Opracował Pan swój własny przepis na wiarę w siebie i swoje możliwości? Poproszę o listę jego składników.


G.K.: Było mi tak źle w tamtym ciele, że chciałem się koniecznie wyrwać. Gdy dziś rano otwieram oczy, modlę się za zdrowie prapradziadka moich praprawnuków. Chciałbym kiedyś móc kiedyś pójść na czeską stronę Tatr. Jest tam schronisko, gdzie nad barem widnieje napis: ,,Jeżeli przyprowadzisz swojego dziadka, to jesz za darmo”. Wyobraziłem sobie, że dostajemy 3 darmowe posiłki: ja, syn, mój wnuk, syn wnuka i syn mojego prawnuka, czyli 5 pokoleń. To byłoby szczęście i o tym marzę. Uważam, że odpowiedni sposób żywienia i postępowania daje takie szanse, bo jeżeli byłem osobą niepełnosprawną, a dzisiaj jestem osobą pełnosprawną, to jeżeli osoby pełnosprawne zmienią sposoby funkcjonowania i nawyki, osiągną dużo więcej niż ja. Już mogą marzyć o tym, żeby zjeść w tym schronisku nie 3 posiłki za darmo, a 4 za darmo. Niewłaściwym stylem życia mogłem już stracić jedno pokolenie. Jest mnóstwo osób, które nie będą czekać, aż nastąpi degradacja organizmu, tylko wejdą w rytm zdrowego postępowania. Trzyma mnie radość, że można żyć dłużej i cieszyć się wnukami, prawnukami a potem praprawnukami.


W.L.: Antonii Cholewa-Huczyński, 97 letni bohater, powstaniec odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, lekarz weterynarii oraz najstarszy YouTuber w Polsce, który wydał książkę ,,Dziarski Dziadek. Mój sposób na długowieczność” mówił w jednym ze swoich filmików, że długie życie jest ważną wartością...


G.K.: Ale życie w sprawności, bo to nie polega na leżeniu przykutym do łóżka i byciu podtrzymywanym za pomocą urządzeń. Chodzi o to, że możemy funkcjonować dłużej, gdy będziemy o siebie dbać dostarczając do organizmu niestety, czy stety określoną ilość suplementów po to, żeby się wzmocnić. Standardowy system funkcjonowania nie zapewni nam tego, co organizm powinien otrzymać.


W.L.: Kawa i herbata mogą mieć również pozytywny wpływ na zdrowe krążenie a nawet pamięć. Jak mogą poradzić sobie bez tych używek osoby z niskim ciśnieniem, czym zastąpić smak i zapach kawy?


 G.K.: Tylko w pierwszym tygodniu warto ograniczyć używki, bo organizm przestawia się z pobierania energii z jedzenia na pobieranie jej z zawartości komórek tłuszczowych. Dzieje się wówczas duża rewolucja w organizmie, ponieważ musi on zacząć inaczej funkcjonować. Jak dotychczas limfa wiozła energię do komórek i tam zostawiała, to teraz odwrotnie, musi ją zabrać i przetransportować do wątroby, tam zamienić na energię i za pomocą krwi dostarczyć do komórek. Więc z pomocą różnych enzymów, gdzie jedne trzeba zniwelować, inne wytworzyć, musi ten proces zamienić. Warto w pierwszym tygodniu nie obciążać organizmu. Dozwolona jest herbata z pokrzywy, morwy, herbaty ziołowe, które troszeczkę wspomagają oczyszczanie. A poza tym kawa i herbata oprócz pewnych walorów działa też negatywnie. Patrząc z punktu terapeutycznego, musimy się nauczyć odmawiać. W procesie wytwarzania dobrych nawyków ważny jest element tej umiejętności. Jak czegoś nie ma — to nie ma. Gdy przychodzę do restauracji i patrząc w kartę dań proszę, by zamiast frytek dołożyć dodatkową porcję warzyw, to jest kluczowa umiejętność odmawiania sobie, czyli podejmowania decyzji. Jeśli bez kawy nie mogę sobie poradzić, to za chwilę nie ,,wytrzymam" bez tortu lub czegoś innego w moim życiu, bo zawsze odnajdę w sobie pretekst powodujący myślenie i przekonanie, że nie potrafię.


W.L.: Rozumiem, że w ten sposób kształtujemy samodyscyplinę i poczucie mocy sprawczej...


G.K.: Dzięki temu sobie radzimy, bo jeżeli poszlibyśmy na obiad, to ja na pewno zweryfikuję sobie z kelnerem menu i ustalę czego ma na talerzu nie przynosić. Zawsze tak postępuję i nikt mnie jak dotąd nie wyrzucił z restauracji.


W.L.: Dochodzi nauka asertywności...


G.K.: Dokładnie, nauka dobrych nawyków i właściwego funkcjonowania


W.L.: Dieta Królów pozwala być szczęśliwszym człowiekiem?


G.K.: Zdecydowanie tak. Po pierwsze stosując ją lepiej się czujemy, jesteśmy zdrowsi. Potem okazuje się, że mamy dużo produktów do wyboru, a w momencie, gdy uzyskujemy masę ciała taką, jaką chcemy i umiejętność jej utrzymania, to ta przemiana na pewno pomaga stawać się szczęśliwszym, zdrowszym i czuć się lepiej samemu ze sobą.


więcej informacji znajdziesz na stronie: 

https://programkrolow.pl/


 


Komentarze