Julka ma prawie pół roku i guza na sercu

Julka miała urodzić się w Bydgoszczy, gdzie mieszkamy. Na ostatnim ciążowym USG ginekolog wykrył jednak 5 cm guza w sercu naszej córeczki. Skierował nas do szpitala w Gdańsku. Tam 12 lipca 2019 roku pojawiła się nasza ślicznotka, która od pierwszej chwili wszystkich w sobie rozkochała. Niestety nie umiano jej pomóc, dlatego przetransportowano nas samolotem do szpitala w Warszawie.


foto: YouTube


Tam Julka spędziła 1,5 miesiąca, po czym wreszcie mogła pojechać do domu, którego jeszcze nie zdążyła poznać. Pobyt w domu nie trwał jednak długo, bo u Julki pojawiły się groźne częstoskurcze. Malutka musi być pod stałą obserwacją lekarzy. Dzielnie znosi bycie podpiętą pod aparaturę i liczne badania. Grzecznie przyjmuje też niesmaczne leki.


 W Warszawie próbowano pomóc Julii w ramach eksperymentalnych terapii farmakologicznych, które miały spowodować zmniejszenie guza. Te niestety nie przyniosły rezultatu. Arytmie serca i częstoskurcze nie mijają. Guz zajmuje ponad 80 procent lewej komory serca. Polscy lekarze rozkładają ręce. Wszystkie szpitale, do jakich się zwróciliśmy uznały przypadek Julki za nieoperacyjny.


 Brakuje wystarczającego doświadczenia w leczeniu tego typu schorzeń, bo występują one bardzo rzadko. Jedyną szansę dla Julki stanowi operacja w szpitalu w Bostonie w USA – najlepszej na świecie placówce specjalizującej się w takich przypadkach. Lekarze stamtąd prowadzą specjalny program leczenia guzów serca i mają na swoim koncie kilkadziesiąt podobnych operacji. 


Wszystkie zakończone sukcesem. Podobnie ma być z Julką, która została zakwalifikowana do tego programu, tyle że… koszt operacji, transportu medycznego do USA oraz opieki medycznej po operacji to w sumie 2 mln złotych. Kwota ta jest nieosiągalna dla nas Rodziców Julki. O pomoc prosi też siostra Julki – 7 letnia Laura. Ważny jest czas – operację trzeba przeprowadzić w lutym, a zbiórkę zakończyć do połowy stycznia. Każdy kolejny częstoskurcz to ogromne ryzyko…