Szczecin: Pastwił się nad zwierzętami. Obrońca zwyrodnialca chce jego uniewinnienia

Prokurator domaga się 8. lat więzienia dla 19-letniego oprawcy zwierząt. Dramat rozegrał się w Szczecinie.



foto: Facebook

Wyrok miał zapaść 18. listopada, ale termin przesunięto na 29. listopada. W poniedziałek został przesłuchany przyjaciel oskarżonego, jednak jego zeznania nie wniosły nic nowego do sprawy. 


Prokuratura domaga się kary 8. lat więzienia oraz 15-letniego zakazu posiadania przez Patryka M. zwierząt. Obrońca chce uniewinnienia. Argumentuje, że nie ma niezbitych dowodów na to, że mężczyzna zwierzęta skatował. Psa natomiast miał zabić nieumyślnie. Oskarżony na poniedziałkowej rozprawie przepraszał. 

- W swoim życiu zrobiłem trochę głupot, większość była niezamierzona. Proszę sądu, ja nie jestem psycholem jak niektórzy mówią. Teraz jestem świadom, jak bardzo pobłądziłem w swoim życiu. Nie chciałem nikogo skrzywdzić. A jeżeli skrzywdziłem, to przepraszam – powiedział mężczyzna.

Właścicielka nie wierzy w skruchę zwyrodnialca.


O sprawie informowaliśmy Państwa w kwietniu br. 19-letni Patryk usłyszał wówczas zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna rozciął nożem udo psa, które następnie zszył sznurówką. Psiaka udusił, a jego zwłoki wyrzucił na śmietnik. Wcześniej połamał miednicę kotce, a być może pastwił się również nad kocurem, który niestety już także nie żyje.

W marcu br. Patryk M. włamał się do mieszkania swojej koleżanki Viktorii. Zdemolował je, wyrwana była nawet wanna, a także pastwił się nad Juniorem, psem dziewczyny, którego skatował. Pociął mu udo nożem, a następnie ranę zszył sznurówką. Psiaka udusił, a jego zwłoki wyrzucił na śmietnik. 

- Pies był katowany. Finałem było jego uduszenie. Choć mamy nadzieję, że udusił go zanim pociął nożem i zszył sznurówką – powiedział w rozmowie z reporką „Uwagi!” Hubert Dobrzański z Fundacji „Pso-TY i Koty”.

W momencie zdarzenia dziewczyny nie było w domu. Była na zakupach. Patryk poinformował ją, że coś się dzieje z jej psem, bo nie szczekał, gdy pukał do mieszkania. Gdy na miejsce przyjechała policja i technicy, to odnaleźli zakrwawiony noż i ścierkę. Mężczyzna udawał, że nie wie, co się stało.

Patryk M. pochodzi z rozbitej rodziny, w której występował problem z alkoholem. Już jako 14-latek sprawiał trudności. Opuszczał lekcje, zastraszał uczniów w szkole. Rodzina została obięta opieką kuratora. Był notowany za posiadanie narkotyków, które sam również zażywał. Gdy miał 16 lat związał się z o rok starszą dziewczyną i wkrótce został ojcem. Była partnerka powiedziała, że był agresywny i prawdopodobnie zażywa narkotyki, a gdy byli parą, brał dopalacze. Groził Dominice śmiercią i nie przyznawał się do ojcostwa.

19-latek był w trudnej sytuacji. Postanowiła mu wtedy pomóc Viktoria i już wkrótce Patryk zamieszkał w mieszkaniu jej mamy. 


Gdy tylko M. zamieszkał w mieszkaniu pani Agnieszki, to od razu zaczęły się dziać dziwne rzeczy ze zdrowiem kotów. Najpierw ucierpiał kocur, na którego rzekomo spadło żelazko. Zwierzę miało pękniętą podstawę czaszki i złamaną szczękę. Kot już nie żyje. Następnie problemy zaczęły się z kotką. Gdy ta przestała stawać na łapy, właścicielka zawiozła ją na prześwietlenie, gdzie stwierdzono pęknięcie miednicy. Wówczas kobieta zorientowała się, że kotka nie mogła sama sobie połamać miednicy i wyrzuciła Patryka z domu.

7. stycznia zginął kocur, 19. lutego kotka została znaleziona z połamaną miednicą, a 19. marca został zabity pies Junior. Mężczyzna groził także śmiercią córce pani Agnieszki.

- Mamy do czynienia z okrucieństwem. To nie jest agresja. To są celowe działania mające wywołać cierpienie i ból u ofiary. Jest to rodzaj zemsty, która tej osobie do jakiś celów była potrzebna – powiedział w rozmowie z reporterką „Uwagi!” psychiatra dr Jerzy Pobocha.

Wyrok ma zostać ogłoszony 29. listopada.

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Głos Wojewódzki/Radio Szczecin