Masakra w Chicago. Polak zastrzelił pięć osób



66- letni polak został oskarżony o pięciokrotne morderstwo pierwszego stopnia w budynku apartamentowym na północnym zachodzie Chicago.


foto: screen


Do strzelaniny doszło w niedzielę nad ranem. Według służb Marek wszedł do jednego z mieszkań znajdujących się na drugim piętrze budynku, w który mieszkał i zabił cztery osoby, które akurat wspólnie jadły posiłek przy stole. Później Marek miał wejść na trzecie piętro i tam postrzelić kobietę w brzuch, a następnie w tył głowy. Jolanta Topolska w krytycznym stanie trafiła do szpitala, gdzie zmarła.

Z informacji "Chicago Sun-Times" wynika, że Marek Krzysztof, był emerytowanym pracownikiem budowlanym i mieszkał w tym budynku od 15 lat.

Sąsiedzi przyznali, że miał problemy z agresją. Dwa miesiące przed sobotnią strzelaniną, policja została wezwana do tego budynku mieszkalnego, gdyż Marek zaatakował syna zastrzelonej w sobotę Jolanty Topolskiej. Miał uderzyć go w twarz. Wtedy na miejsce wezwano policję. Nie został jednak w związku z tym incydentem z 3 sierpnia aresztowany.

Sąsiad powiedział, że syn Topolskiej, który prawdopodobnie ma około 20 lat, był w ich domu, gdy jego matka została śmiertelnie postrzelona. Burmistrz Lori Lightfoot do tych tragicznych wydarzeń odniosła się we wpisie na Twitterze.

Z ustaleń “Chicago Sun-Times” wynika, że Krzysztof Marek nie miał przeszłości kryminalnej.

Jeszcze przed incydentem z sierpnia dziwne zachowanie 67-latka niepokoiło jego sąsiadów.

Kobieta mieszkająca w sąsiednim budynku powiedziała, że około pół roku temu jego zachowanie się zmieniło radykalnie. „Nie wyglądał na normalnego” - dodała, prosząc o zachowanie anonimowości.

Alex Plociennik, mechanik, który mieszka dwa drzwi dalej od sprawcy, opisał go jako „niestabilnego”.

Motyw napastnika nie jest znany, sędzia zajmujący się sprawą Marka zdecydował, że mężczyzna nie będzie mógł wyjść z aresztu po wpłaceniu kaucji.


źródło: rp.pl/ Rmf24/ RadioZet/ infolinia/ wp.pl