Aktorka "M jak miłość" jest ciężko chora

Dziękuję, że decydujesz się poświęcić mi chwilę uwagi. Sytuacja, w jakiej się znalazłam, jest dramatyczna. Mam 36 lat i dwie cudowne córeczki - 8-letnią Emmę i 6-letnią Gretę. Mam też bardzo agresywnego raka piersi… Nowotwór chce mnie zabrać w chwili, kiedy jestem najbardziej potrzebna. Proszę o pomoc – chcę nadal być mamą. Muszę wyzdrowieć, muszę żyć! Leczenie jest mi potrzebne natychmiast...

zdjęcia: siepomaga

Po raz pierwszy upubliczniam moją chorobę, opowiadam o sprawach najbardziej dla mnie trudnych i intymnych… Nie mam jednak wyjścia, bo jestem pod ścianą. Kim jestem? Mamą, coachem, aktorką. Ukończyłam anglistykę i Warszawską Szkołę Filmową, od wielu lat występuje na deskach teatru i w telewizji. Kocham, to co robię i byłam pewna, że czeka mnie jeszcze wiele lat w moim zawodzie. Tymczasem trwa walka o kolejny rok mojego życia…

W maju zeszłego roku dowiedziałam się, że mam raka piersi HER 2+.Zmiana w piersi, która miała być niegroźna, okazała się śmiertelnie niebezpieczna… Wynik biopsji przyniósł diagnozę, która podzieliła moje życie na pół. Nowotwór piersi HER 2+ jest bardzo agresywny, szybko się rozwija, często daje przerzuty. Nieleczony zabija.

Wcześniej: była ukochana praca, próby, spektakle, wyjazdy i najpiękniejsze chwile na świecie - te z moimi dziewczynkami. Teraz: oprócz teatralnej sceny jest szpital, sala na oddziale onkologii, gdzie rytm dnia wyznaczają nie próby, lecz godziny podania leków. Zamiast spotkań z publicznością są rozmowy z lekarzami, szukanie sposobu, jak mi pomóc, jak ratować moje życie.

W sierpniu 2018 roku przeszłam operację. Usunięto mi też 8 węzłów chłonnych, które również były zajęte przez nowotwór. Chemię wspominam jako koszmar, którego nie życzę nikomu – nie byłam w stanie wstać, jeść, żyć. Leczenie miało pomagać – mnie zabijało.
Gdy człowiek dowiaduje się, że ma raka, nagle uświadamia sobie, że jest śmiertelny… Że być może jego dni są policzone. Życie się przewartościuje, nagle znaczenie mają małe rzeczy i gesty – uśmiech Grety, rączka Emmy mocno ściskająca moją dłoń, każdy dzień, w którym wstaję i czuję się dobrze, mogę zrobić dziewczynkom śniadanie, pakować tornistry, czesać warkocze. Przez chwilę wydawało się, że jest lepiej – że wygram. Niestety – w czerwcu tego roku okazało się, że mam przerzuty do kości, w 5 miejscach oraz w na bliźnie operowanej piersi. Rak się rozsiewa. Muszę działać szybko, żeby mu się nie dać i go pokonać! W każdej chwili mogą pojawić się kolejne przerzuty!

Wierzę, że uda mi się wyzdrowieć. Jestem pod opieką lekarzy z Niemiec, którzy podjęli się leczenia. Miałam ogromne szczęście trafić do kliniki świetnego lekarza, dr Janusza Vorreitera. Jestem pod jego stałą opieką, a także współpracującego z nim onkologa dr Sandnera z Passau oraz profesora Heitmanna z Monachium. Decyzję o leczeniu i operacji w Niemczech podjęłam ze względu na ogromne doświadczenie w walce z nowotworami. Tu mam szansę, że będę żyć! W Niemczech wykorzystują się najnowsze i najskuteczniejsze na świecie metody. Bardzo ubolewam, że Polsce takich możliwości  jeszcze nie mamy.
Gdzieś we mnie jest strach, co będzie, co dalej, ale oprócz niego jest coś jeszcze – determinacja. Przede mną jasny cel – muszę wyzdrowieć i żyć. Czeka mnie immunoterapia i protonoterapia. Immunoterapia wzmacnia organizm i pobudza do walki z komórkami nowotworowymi, zapobiega wznowie. Protonoterapia działa precyzyjnie na zmiany nowotworowe i ma zniszczyć przerzuty.  Im szybciej zacznę leczenie, tym lepiej. Nie można czekać, bo rak też nie czeka, by zabić! 

Tylko kilkutorowe leczenie spowoduje, że zwycięsko wyjdę z walki o życie. A przecież mam dla kogo żyć. Moje dwie córeczki czekają na mnie w domu, a ja mam im jeszcze tyle do powiedzenia! Kto będzie czytać im książki, śpiewać kołysanki, rozśmieszać, tulić do snu, ocierać łzy? Kto będzie obok, na dobre i na złe, gotów przychylić im nieba? Można zastąpić wszystko, miłości matki – tego nie zastąpi nikt ani nic...
Każda pomoc ma dla mnie ogromną moc. Każda przyczyni się to tego, że będę żyć. W moim sercu jest nadzieja, w głowie wola walki, w ciele nowotwór, który chce mnie zniszczyć… Ja jednak nie poddam się – do pokonania mam raka, do wychowania dwie córeczki, a przed sobą mogę mieć jeszcze całe życie. Czas ucieka, dlatego proszę Cię – pomóż mi zdążyć!