11-letnia Oliwia trafiła do szpitala z krwotokiem nosa . Zmarła po podaniu leku


11-letnia dziewczynka z krwotokiem z nosa znalazła się na szpitalnym oddziale. Czuła się dobrze. Chwilę po tym, jak zaaplikowano jej lek lek - już nie żyła. – Powiedzieli, że to efekt alergii na antybiotyk – mówi mama Oliwii, Violetta Czuba. Rodzice wystąpili o ekshumację ciała Oliwii. Biegły wydał opinię, że najprawdopodobniej dziecku przez pomyłkę podano inny lek, który je zabił. 
foto ilustracyjne: lol

Oliwia znalazła się w szpitalu w Nowej Rudzie (woj. dolnośląskie) 30 maja 2018 r. Miała krwotok z nosa , który był trudny do powstrzymania. Dobrze się czuła. Uśmiechała się i była pogodna. Inne dolegliwości jej nie dokuczały. Aby podać jej dożylnie Biofurksym – antybiotyk, zdecydował Lekarz Dariusz Z. 


Dwie strzykawki 
Zofia S., pielęgniarka wzięła dwie strzykawki i zaczęła wstrzykiwać dziewczynce lekarstwo. Wówczas 11-latka zaczęła krzyczeć przeraźliwie, że wszystko ją piecze. Między łopatkami czuła ból. Od stóp w górę zaczęły sinieć jej nogi. Piana wydobywała się z ust. Rozpoczęto reanimację . Stwierdzono zgon po godzinie i dziesięciu minutach.

Rodzice zostali powiadomieni przez lekarza, że gdy podawano lek doszło do zatrzymania akcji serca i natychmiastowego zgonu dziewczynki . Wówczas lekarz zadał rodzicom pytanie, czy dziecko miało uczulenie na jakiś lek. Matka udzieliła mu odpowiedzi, że na Zinat. – Kur…a, przecież to to samo, bo ona dostała Biofurksym – miał krzyczeć doktor. Matka Oliwii mówi, iż lekarz nie pytał wcześniej, czy dziecko ma alergię na leki.


 – Moja córeczka umierała w strasznych męczarniach. Wyła z bólu. Lekarz zaprowadził nas, byśmy się z nią pożegnali. Zapewniał, że nic złego nie zrobił – mówi mama dziewczynki.

,,Dlaczego umarła Oliwcia”
Uznano, że przyczyną zgonu był  wstrząs anafilaktyczny, silna reakcja alergiczna na podanie leku, na który dziecko było uczulone. Pogrzeb dziewczynki odbył się 5 czerwca  – Dziwne zachowanie pracowników szpitala oraz to jak zachowywała się nasza córeczka po podaniu leku sprawiły, że zdecydowaliśmy się zawiadomić prokuraturę w sprawie jej śmierci. Złożyliśmy wniosek o ekshumację, choć wiedzieliśmy, ile bólu nas to będzie kosztowało. Musimy jednak wiedzieć, dlaczego umarła Oliwcia – mówi mama Oliwii.

I dopowiada: - W czasie pierwszej sekcji nie pobrano do badań próbek krwi córki. Nie zabezpieczono też strzykawki, z której podano jej lek. Trafiła do śmieci, mimo że lekarz zapewniał, iż ją zabezpieczyli. Zbyt późno zabezpieczono monitoring z sali, gdzie leczono Oliwię, bo początkowo policja uwierzyła lekarzowi, że tam nie ma kamery. Gdy sprawę przejęła prokuratura, okazało się, że jednak jest tam kamera, ale było już za późno, bo nagrania już się skasowały –  relacjonuje Violetta Czuba.

Czy to była pomyłka?

Ekshumację i sekcję zwłok przeprowadzono miesiąc po pogrzebie. Powołany przez prokuraturę biegły potwierdził wątpliwości, które mieli rodzice dziecka. Według jego opinii w ogóle nie stwierdzono obecności antybiotyku w organizmie dziecka, który miał zostać podany przez pielęgniarkę. ,,Analiza danych na tym etapie nie wskazuje na to, aby przyczyną zgonu był wstrząs anafilaktyczny jako reakcja na podanie leku" – pisze biegły, specjalista medycyny sądowej, prof. Tomasz Jurek.

Biegły napisał także, iż powodem śmierci Oliwki mogła być pomyłka przy podawaniu leku. "Okoliczności zgonu (…) mogą wskazywać na inną przyczynę zgonu, np. zatrucie potasem. Do takiego śmiertelnego zatrucia mogło dojść w wyniku pomyłki lekowej – użycia stężonego, szybko podanego roztworu potasu, zamiast jednego ze składników przygotowanego do podania leku. Przebieg procesu umierania w tym przypadku odpowiada takiej przyczynie" – wskazuje biegły.
Zaznaczył też, że podczas pierwszej sekcji zwłok mogło dojść do zamiany próbek i nie pochodzą one prawdopodobnie z ciała Oliwii. Zlecono w tym celu badania identyfikacyjne DNA. Mają na celu rozstrzygnięcie, czy ktoś mógł podmienić próbki celowo.

Szpital w tej sprawie milczy


Prokuratura odmawia udzielania informacji w tej sprawie. - Z uwagi na szczególny charakter prowadzonego postępowania przygotowawczego i - co do zasady - jego niejawność, na obecnym etapie nie udzielamy żadnych informacji o przeprowadzonych czynnościach procesowych i ich wynikach, ani o czynnościach zaplanowanych – wypowiada się rzeczniczka Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, Katarzyna Bylicka.

Szpital w tej sprawie milczy. Dziennikarze WP Wiadomości  próbowali porozmawiać z dyrekcją szpitala w Kłodzku, któremu podlega oddział dziecięcy w Nowej Rudzie kilka razy. Za każdym razem otrzymywali informację, że: "Pani dyrektor jest bardzo zajęta".
 –  Nasze życie nigdy już nie będzie wyglądało tak samo. Teraz walczymy już tylko o jedno – o prawdę na temat śmierci Oliwci oraz o ukaranie winnych – dodaje mama dziewczynki.
źródło: www.wp.pl