By sprawność nie pozostała jedynie marzeniem... Ratujemy rękę Danielka!


Danielek był zdrowy do 16 tygodnia ciąży. Potem seria dramatycznych zdarzeń sprawiła, że nasz szczęśliwy świat legł w gruzach. Lekarze proponowali aborcję, nie mogłam się zgodzić. Synek urodził się z krótką, wykrzywioną rączką, ale dla mnie był najpiękniejszy na świecie. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by mu pomóc. Dzisiaj jestem tu i proszę, dajcie mojemu synkowi szansę na normalne życie. Operacja u doktora Paley jest naszą jedyną nadzieją!



Mieszkaliśmy w Londynie, gdy okazało się, że jestem w ciąży. To było nasze pierwsze, długo wyczekiwane dziecko. Do 16 tygodnia wszystko przebiegało książkowo. W 17 tygodniu dostałam szczepionkę przeciw grypie, która miała chronić mnie i dziecko przed zachorowaniem. 



To miało tylko pomóc, a tak strasznie zaszkodziło… Kilkanaście godzin później dostałam krwotoku. Trafiłam do szpitala, zrobili niezbędne badania, ale nie znaleźli przyczyny krwawienia. Wysłali mnie do domu. Nie mam dowodu, że to szczepionka spowodowała wszystkie powikłania i to przez nią rączka synka jest niepełnosprawna, żaden lekarz tego nie potwierdzi. Nie cofnę już czasu, jednak dzisiaj podjęłabym inną decyzję, bo to właśnie kilkanaście godzin po szczepieniu przeciw grypie dostałam krwotoku i wszystko zaczęło się walić...

Mój niepokój nie znikał. Znalazłam polskiego lekarza, który przyjmował prywatnie w Anglii. To on stwierdził, że moja ciąża jest zagrożona. W szpitalu nawet o tym nie wspomnieli! By mój synek przeżył, musiałam bardzo się oszczędzać, niemal cały czas leżeć, wstając tylko po to, by pojechać na kolejne badania. USG połówkowe pokazało, że z moim synkiem jest coś nie tak… Zaproponowano aborcję, a dla mnie to był szok. Przecież już czułam Danielka, jego ruchy, życie, które we mnie dojrzewało. Nie mogłam się na to zgodzić!

Wysłali mnie do innego szpitala, gdzie był lepszy sprzęt. Tak dokładniejsze badania potwierdziły najgorsze obawy… Lekarze nie mogli znaleźć wszystkich paluszków. Okazało się też, że prawa ręka jest o połowę krótsza od lewej. Jak to możliwe, przecież wcześniej wszystko było dobrze! Zgodziłam się na pobranie wód płodowych, by można było ustalić, czy to wszystko spowodowane jest wadami genetycznymi, ale tych nie stwierdzono. Wszystko wyglądało normalnie… Skąd więc nagle niedorozwój rączki?!

Rozpoczął się najczarniejszy okres w moim życiu. Codziennie budziłam się z płaczem, bo uświadamiałam sobie, że to wszystko nie jest tylko złym snem. To działo się naprawdę… Przecież tak o siebie dbałam, o mojego maluszka… Dlaczego to przytrafiło się nam, dlaczego to jego dotknęła taka choroba?

Nadszedł dzień porodu. Byłam pełna strachu, ale też radości - w końcu miałam poznać synka, dotrwaliśmy oboje! Danielek urodził się 29 czerwca 2017 roku przez cesarskie cięcie. Gdy zobaczyłam jego buźkę, poczułam nieopisaną miłość. Był taki bezbronny i kochany. Cudowny! Zobaczyłam też rączkę. Była krótsza, dziwnie wygięta. Synek przyszedł na świat z brakiem jednej kości przedramienia, jego rączka jest krótsza o połowę i ma tylko trzy paluszki. W dwóch z nich jest silny przykurcz.

Od pierwszej sekundy powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był szczęśliwy i sprawny, by jego rączka była zdrowa i nigdy nie była powodem do smutku. Mój synek dał mi ogromną siłę do walki, choć pierwsze dni po porodzie były ciężkie. Płakałam nieustannie, bo nie mogłam sobie emocjonalnie poradzić z tą trudną sytuacją. To mnie jednak nie powstrzymało, by walczyć o lepsze życie dla Danielka.

Chociaż nikt tego nie powie, ja myślę, że to te nieszczęsne powikłania po szczepieniu sprawiły, że mój synek urodził się z taką rączką. Byłam u prawnika, ale szczerze przyznał, że to będzie niezwykle trudna i kosztowana sprawa. Sądzić się z lekarzami i to w nie swoim kraju… Nie mam do tego siły, głowy i pieniędzy. Najważniejszy jest mój synek i to, by był zdrowy...


Trzy miesiące temu wróciliśmy do Polski. W Anglii obiecywali operację, ale nikt nie był w stanie podać konkretów, terminów, jej przebiegu… Tam nie mieliśmy nawet rehabilitacji. Tu, w kraju, jeździliśmy od specjalisty do specjalisty, ale wszędzie słyszeliśmy to samo: nie mieliśmy do czynienia z takim dzieckiem, to bardzo rzadka wada. Nie umieli nam pomóc… Zaczęłam szukać ratunku na własną rękę i tak trafiłam na wybitnego specjalistę, doktora Drora Paley. Akurat miał konsultację w Polsce, pojechaliśmy. Obejrzał synka i powiedział coś, co po raz pierwszy wlało nadzieję do mojego serca: rączkę Danielka da się naprawić!

Szansa dla synka czeka w USA, w klinice doktora Paleya. Tam Daniel będzie miał szansę szybciej dojść do siebie, bo w trakcie dwóch operacji lekarze zrobią to, co operując w Polsce, musieliby wykonywać trzyetapowo, co znacznie wydłużyłoby proces leczenia. Dr Paley najpierw wyprostuje rączkę, umieszczając w niej druty. Podczas kolejnej operacji usunie je, jednocześnie z jednego paluszka robiąc kciuk. To sprawi, że rączka synka będzie sprawna, będzie mógł chwytać! Za kilka lat czeka nas jeszcze wydłużanie, które będzie możliwe tylko dzięki tym dwóm operacjom.


To wszystko brzmi fantastycznie, ale do radości nam bardzo daleko… Żeby Daniel miał sprawną rękę, potrzeba kolosalnej sumy. Choćbym sprzedała wszystko, co mam, nie zdobędę takich pieniędzy… Operacja ma być już w październiku tego roku, o ile za nią zapłacimy. W dniu jego przyjścia na świat obiecałam synkowi, że mama zrobi wszystko, by mu pomóc. Dzisiaj proszę Was o pomoc, bo tylko armia ludzi o dobrych sercach jest w stanie sprawić, że całe nieszczęście, jakie spotkało mojego synka, pozostanie tylko wspomnieniem…

Justyna, mama Danielka