Zarzuty molestowania dziewczynki usłyszało 5 osób. Prawie cała wieś stanęła w ich obronie



We wsi Malawa k. Rzeszowa pięciu mieszkańców usłyszało zarzut wykorzystania seksualnego kilkunastoletniej dziewczynki. Potencjalni sprawcy to m.in. wlaściciel miejscowego sklepu oraz przyrodni brat dziewczynki. Niemal cała wieś stanęła w ich obronie. Pod listem w tej sprawie, skierowanym do ministra sprawiedliwości, podpisało się ponad 200 osób.

foto ilustracyjne

W Malawie znają się właściwie wszyscy. Życie do niedawna płynęło tu wolno i spokojnie. Ale to już przeszłość. Sprawą zainteresowała się ,,Interwencja”.



 –  Żadnych tutaj telewizji nie będzie! Nadajecie potem w telewizji, ludzie widzą, chodzą i śmieją się tak na widok zespołu "Interwencji" zareagował wuj dziewczynki.

 – Mariusz nie, Mariusz za głupi do tego. Siedzę na progu codziennie, ja tu żadnego, jak Boga kocham, wykorzystywania nie widziałem. Niech ktoś nie kłamie – kończy wypowiedź.
Helena Piotrowska to jedna z najbliższych sąsiadek rodziny K. –  To rodzina dysfunkcyjna. Pod tym słowem się chyba coś kryje, prawda? Tam jest matka, ojciec, wujek i jeszcze tzw. przyrodni brat tej dziewczynki. To wszystko spadło na nas, jak grom z nieba. Tak mówimy. Na pewno śmierci byśmy się prędzej spodziewały niż takiej sprawy –  mówi.
  • To, co się stało, ja nie wiedziałam o niczym. Ja do dzisiaj jestem w szoku – wypowiada się matka nastolatki Celina K.
 –  Bardzo często zamykał się w pokoju z małą dziewczynką i nie wiadomo było właściwie, co oni tam robili. Zdarzało się też, że wchodził za nią do łazienki. Takich sytuacji było dużo – relacjonuje dziennikarka ,,Gazety Wyborczej" Joanna Pasterczyk.

Dziewczynkę ponad dwa lata temu skierowano do rodziny zastępczej, która mieszkała w innej podrzeszowskiej wsi. Miała wówczas 11 lat. Wtedy wszystko się zaczęło. Organy ścigania otrzymywały niepokojące sygnały. 
– Policję powiadomiła sama matka zastępcza dziewczynki. Zauważyła, że mała zachowuje się dziwnie. Miała w nocy dotykać się w intymne miejsca i wykrzykiwać imiona mężczyzn –  mówi Pasterczyk. Jak informuje, następni oskarżeni wyłonili się nieco później; nie wiemy, kto ich wskazał.
 – Zgłosiła (matka zastępcza - red.) w związku z tym, że dziecko śni. Nie, że dziecko się skarży, czy jakieś ślady, tylko dziecko śni w nocy i woła: Mariusz, Grzesiek. Niejeden w Malawie jest Grześkiem, ponadto ma również Grześka wujka. Nie wiem, skąd się akurat Grzesiek D. wziął. Grzesiek, który prowadzi sklep – relacjonuje sąsiadka rodziny, Helena Piotrowska.
Zastępcza matka nie zgodziła się na wypowiedź przed kamerą.
 –  We wrześniu ktoś wysłał list, że wie, kto gwałci dziewczynkę – relacjonuje Halina Więcek, mieszkanka Malawy.

– List był podpisany przez kobietę, która już od paru miesięcy nie żyła. W tym liście opisane było, co przyrodni brat robił z tą dziewczynką i padło tam sformułowanie, że on ją krzywdził razem z kolegami spod sklepu – dodaje Pasterczyk.

– Było posądzone, że mąż to stały bywalec sklepu Malawa. A on nie miał potrzeby, bliżej miał na Wolę, jakby trzeba było. Jak mu trzeba było, to ja mu przyniosłam piwo. Mąż nie pracował, trzeba mieć z czym chodzić do sklepu – wyjaśnia żona jednego z oskarżonych.



Policja w Malawie pojawiła się w październiku zeszłego roku. Pięciu mieszkańców wsi zatrzymano, w tym właściciela miejscowego sklepu oraz przyrodniego brata ofiary. Prokurator wszystkim postawił zarzut wykorzystania seksualnego dziecka. 

 – Mogę tylko powiedzieć, że te wydarzenia miały miejsce w Malawie. O szczegółach nie mogę się wypowiadać. Tutaj chodzi o dobro postępowania przed sądem i dobro samej pokrzywdzonej. Mówimy zarówno o obcowaniu płciowym, jak i innych czynnościach seksualnych – mówi  Artur Grabowski z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
 – Dziewczynka podaje takie szczegóły, które nie mogą być znane dziecku, które nie przeżyło molestowania seksualnego. Była badana przez lekarzy. Obrońca jednego z oskarżonych podał do publicznej informacji, że nie została naruszona. Podane były dwa miejsca, w których miała być wykorzystywana seksualnie. Była to piwnica pod sklepem Grzegorza D. jednego z oskarżonych oraz piwnica pod domem drugiego z oskarżonych Franciszka D. –  relacjonuje Pasterczyk.
Pod sklepem Grzegorza D. piwnica nie istnieje.
 – Było powiedziane, że za sklepem. Potem nagle pojawiło się, że tu u Franka D., a na końcu przystało, że u N.– mówi Anna Pilip, mieszkanka Malawy.
Sąsiedzi, którzy stanęli w obronie mieszkańców Malawy napisali list do ministra sprawiedliwości. Pod listem podpisało się prawie 200 osób. Sąd zdecydował się na wypuszczenie dwóch z pięciu oskarżonych. 
 – Wiodąca tu jest rola przyrodniego brata – mówi prokurator Grabowski. 

 –  Nie bronimy zboczeńców! Kto nie zna tych ludzi, ten tak pomyśli. My tu żyjemy, to wiemy, że oni są niewinni i do końca będziemy ich bronić – informuje mieszkanka Malawy, Ewa Fąfara.
 – Byłam za sprawiedliwością i przysięgam Bogu: gdyby mi nawet przyszło oddać życie, to bym oddała za tych trzech, czterech chłopaków – dopowiada Halina Więcek, inna mieszkanka.
 – Mojego oskarżonego syna na oględzinach ta pokrzywdzona nie rozpoznała. Był też badany wariografem. Jednoznaczna ocena jest, że on tych czynów się nie dopuścił – oznajmia Aleksander Bentkowski.
 – Jak zobaczyłam ich dzisiaj (na sali rozpraw), to mi łzy poleciały. Serce się ściska, że za niewinność chłopaki siedzą – dodaje Ewa Fąfara.

źródło: polsatnews.pl