Przeżyliśmy horror! Dziecka połknęło ,,baterię”. Szpital odesłał nas do domu

Przeżyliśmy horror! mówią rodzice dziecka, które połknęło ,,baterię”. Szpital odesłał Gabrysia do domu.
foto ilustracyjne: g/w

–  Połknąłem baterię – zakomunikował synek Justyny Kadłubowskiej z Lubska. Rodzice czterolatka przeżyli horror, jakiego nikomu nie życzą.

W niedzielę około godziny 18., lekko przerażony Gabryś przybiegł do swojej mamy.


–  Połknąłem coś metalowego... –  Pieniążek? Kawałek zabawki? –  dopytywała pani Justyna Kadłubowska. W jej głowie myśli galopowały jak szalone. –  A może bateria?! Ostatnio wymienialiśmy w zegarku, może gdzieś upadła? Pokazała szybko synkowi zapasową, którą wyjęła z szafki. –  Tak, to połknąłem –  powiedział czterolatek.
Przerażona mama pojechała z dzieckiem w te pędy do szpitala ratunkowego w Żarach. Po zrobieniu zdjęcia RTG okazało się, że w żołądku malucha znajduje się mały, metalowy przedmiot. –  Lekarz nas uspokoił, że dziecko baterię wydali, że wystarczy je pilnować i sprawdzać stolec. Wróciliśmy do domu –  wspomina kobieta. Jednak myśl o tym, że bateria może przecież się wylać i poparzyć synkowi wnętrzności nie dawała jej spokoju. Postanowiła działać. 


Mąż przerażonej kobiety w nocy wykonał telefon do szpitala w Zielonej Górze. Usłyszał zapewnienia od lekarki z chirurgii dziecięcej, że nie ma powodu do zmartwień. Rodzice jednak wciąż bali się o swoje dziecko. Ze śpiącym na rękach Gabrysiem wsiedli do samochodu i pojechali na zielonogórski SOR. Była północ. Tutaj jednak także usłyszeli podobne treści wypowiedziane przez lekarza. –  Miałam wrażenie, że lekarze patrzą na nas jak na wariatów i panikarzy. Bo skoro lekarka nam powiedziała, że nic się nie stało, to po co przyjechaliśmy... –  relacjonuje pani Justyna. Otrzymali skierowanie do chirurga i zalecenie, że w razie niepokojących sygnałów powinni jak najszybciej przyjechać. Całą noc nie zmrużyli oka, czuwali przy dziecku. 

Z samego rana w poniedziałek udali się do gabinetu chirurga. Była niesamowita kolejka. Nie chcieli czekać i wyruszyli w drogę do Wrocławia, aby dalej szukać pomocy. Na obwodnicy Żar Gabryś zaczął bardzo płakać, krzyczał, że boli go brzuch. Zawrócili i udali się do Szpitala na Wyspie w Żarach, na oddział dziecięcy. Lekarz skierował ich w trybie nagłym do szpitala do Zielonej Góry. W wypisie widnieje informacja: „Czteroletni chłopiec przyjęty z powodu ciała obcego –  baterii zegarkowej (...) zostaje wypisany do domu w stanie dobrym. (...) W razie niepokojących objawów (...) - pilna kontrola w tutejszym oddziale”.

–  Mówiliśmy, że wczoraj byliśmy i że nas nie przyjmą, ale lekarz uspokoił, że to nagłe, bo nie wiadomo, co się dzieje. I że na pewno zostaniemy przyjęci. Gabryś trafił na oddział. Znów RTG, USG. Mieliśmy nadzieję, że już jest bezpieczny – uśmiecha się z cieniem goryczy pani Justyna. Z cieniem goryczy, ponieważ aż do czwartku przebywała z Gabrysiem w szpitalu, czekając, aż synek wydali baterię. Funkcjonowali ,,od kupki do kupki”. Przedmiot dalej jednak tkwił w brzuchu dziecka. Później zostali poinformowani o wypisie, uzasadnionym faktem, że na wydalenie przedmiotu mogą czekać spokojnie w domu. 

Wypis informował: „Czteroletni chłopiec przyjęty z powodu ciała obcego - baterii zegarkowej (...) zostaje wypisany do domu w stanie dobrym. (...) W razie niepokojących objawów (...) –  pilna kontrola w tutejszym oddziale”.
O godzinie 15 w czwartek dziecko już było w domu. Rodzice nie spali całą noc. Po głowie krążyły im przerażające myśli: ,, A jeśli bateria rozleje się? A jeśli poparzy jelita? A jeżeli coś złego się wydarzy?


W piątek z samego rana rodzina przyjechała na SOR w Szpitalu Klinicznym w Szczecinie. Rodzice opowiedzieli lekarzom całą historię połknięcia baterii, pokazali wypis ze szpitala w Zielonej Górze. Szczecińscy lekarze zrobili wielkie oczy. Natychmiastowo przyjęli dziecko na oddział gastrologii dziecięcej. Była to już szósta doba, gdy dziecko miało baterię w brzuszku, więc czas działał na niekorzyść. Po wykonaniu dokładnych badań okazało się, że bateria utknęła w jelicie dziecka. Lekarze musieli przekonać się, czy to na pewno jest bateria. Po wykonaniu kolejnych zdjęć RTG jeden z lekarzy stwierdził, że bateria to prawdopodobnie...nakrętka na śrubkę.
We wtorek podczas pełnej narkozy wykonano kolonoskopię i usunięto przedmiot. Okazało się, że faktycznie syn połknął nakrętkę. Nikt wcześniej jednak nie mógł o tym wiedzieć. 

Dlaczego Szpital w Zielonej Górze wypuścił czteroletnie dziecko do domu?

– Bo on w ogóle nie powinien do szpitala trafić – stwierdził dr Emil Korczak, chirurg dziecięcy i naczelny lekarz szpitala. Standardem postępowania z ciałami obcymi jest czekanie, aż dziecko samo je wydali i to niekoniecznie w szpitalnych warunkach.
–  Jedynymi oddziałami, gdzie można endoskopowo usunąć ciało obce (z żołądka lub skrajnie rzadko z jelita grubego) u dziecka, są oddziały gastroenterologiczne dla dzieci - nie posiadamy takiego w naszym szpitalu –  dodaje dr Korczak. 
–  Nie mieliśmy szczęścia uzyskać w powtarzanych badaniach RTG takiego obrazu ciała obcego, który pozwoliłby na wykluczenie ciała obcego jako baterii – obecność metalicznego, cylindrycznego ciała obcego w połączeniu z kategorycznymi zapewnieniami rodziców, że była to na pewno bateria, nie pozwoliła nam na wykluczenie takiego faktu. Jednakże sam fakt, że jednak nie była to bateria, świadczy o tym, że tym bardziej nasze postępowanie było słuszne – kończy swoją wypowiedź lekarz.

Rzecznik Szpitala Klinicznego w Szczecinie dr n. med. Joanna Woźnicka informuje w przesłanych komunikatach na temat postępowania w przypadku połknięcia ciała obcego przez dziecko. „Jelito cienkie i grube dzięki żywej perystaltyce rzadko ulegają perforacji przez ogniwo – połknięte baterie są zwykle wydalane ze stolcem. Dlatego gdy okaże się, że bateria znajdzie się w jelicie cienkim czy grubym – odstępujemy od endoskopii, pozostawiamy dziecko na obserwacji w szpitalu. Podajemy środki przeczyszczające, aby szybko doszło do wydalenia baterii drogami naturalnymi. Większość ciał obcych po przejściu przez odźwiernik z żołądka do opuszki dwunastnicy przejdzie też przez zastawkę Bauhina z jelita krętego do jelita grubego i zostanie wydalona naturalnie”. Doktor oświadcza również, że bardzo rzadko bateria jest usuwana kolonoskopem. Usunięcie operacyjne i otwarta laparotomia to również ostateczność. 


–  Przeżyliśmy horror. Nie życzę nikomu takiego strachu, jaki my przeżyliśmy. Jesteśmy ogromnie wdzięczni oddziałowi gastrologii dziecięcej w Szczecinie za uratowanie zdrowia i życia naszego małego Gabriela – mówią Kadłubowscy, którzy zgłosili już sprawę do prokuratury. Zapowiadają również zgłoszenie skargi w szpitalu zielonogórskim.


źródło: Gazeta Lubuska