Zabił cegłówką ciężarną szwagierkę. Zwłoki zwłoki przez kilka dni woził w bagażniku



W Sądzie Okręgowym w Rzeszowie zakończyło się postępowanie dowodowe w sprawie Grzegorza G., oskarżonego o zabójstwo ciężarnej szwagierki - 25-letniej Jolanty Ś. z Dębicy. Teraz grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.


foto ilustracyjne: pixabay



Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie, z wyłączeniem jawności. Sąd uznał, że Grzegorz G. jest winny zabójstwa Jolanty Ś. Doszło do niego w nocy z 20 na 21 maja 2016 r. w Borowej. Jolanta Ś. była wtedy w 30 tygodniu ciąży. Wg prokuratury ojcem dziecka był Grzegorz G. i to właśnie chęć ukrycia niewygodnego romansu i ciąży miała być motywem zbrodni.

Ten rodzinny dramat rozegrał się w połowie 2016 roku. Zaginięcie 25-letniej mieszkanki Dębicy zgłosiła w sierpniu jej matka. Niepokoiła się, bo młoda kobieta była w zaawansowanej ciąży. Śledczy zaczęli interesować się szwagrem kobiety, kiedy odkryli, że łączył ich tajemny romans.

31-latek mężczyzna miał romansować z siostrą swej żony od dłuższego czasu. Kochankowie spotykali się potajemnie, mężczyzna wynajął dla 25-letniej Jolanty Ś. mieszkanie w Dębicy. Kłopoty zaczęły się, kiedy kobieta zaszła w ciążę, o której postanowiła powiedzieć swej matce. Kobieta jednak ukryła, kto jest ojcem i uznała, że zerwie kontakt z rodziną.

Najpierw wysyłała krótkie SMS-y, potem całkowicie przestała odzywać się do rodziców i zniknęła. Ostatnią wiadomość wysłała w maju. W sierpniu z telefonu kobiety wysłano kolejnego SMS-a do rodziców, jak się później okazało, autorem wiadomości był kochanek kobiety. Podszywając się pod Jolantę Ś., napisał, że 25-latka sprzedała dziecko i wyjechała za granicę. W toku śledztwa ustalono, że szwagierka Grzegorza G. już wtedy nie żyła.


Mężczyzna był zatrzymany w październiku, ale z braku dowodów został od razu zwolniony.
Miesiąc później 31-latek postanowił okraść swojego szefa, by zdobyć pieniądze na ucieczkę za granicę. Wtedy został zatrzymany i podczas przesłuchania załamał się. Pokazał dół w lesie w okolicach Ropczyc, gdzie zakopał ciało Joli. Zaprzeczył jednak, że ją zabił. Twierdził, że szwagierka zginęła, bo spadła z nasypu, a on wpadł w panikę i ukrył zwłoki.


Według zeznań Grzegorza G. śmierć Jolanty Ś. nastąpiła na skutek nieszczęśliwego wypadku. Jego zdaniem kobieta miała spaść z nasypu. Mężczyzna będąc w szoku nie udzielił jej pomocy. Wstępne wyniki sekcji zwłok zaprzeczyły wersji.
Zdaniem oskarżenia Grzegorz G. siostrę żony, zabił kochankę uderzając ją wielokrotnie w głowę połową cegły. Jolanta Ś. miała też ranę kłutą szyi. Jak ustaliła prokuratura przyczyną śmierci kobiety było prawdopodobnie zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.

Sąd wymierzył mężczyźnie karę dożywotniego pozbawienia wolności. Dodatkowo Grzegorz G. został pozbawiony praw publicznych na 8 lat, co oznacza, że nie może np. brać udziału w głosowaniach. Decyzją sądu ma też zapłacić po 250 tys. zł każdemu z rodziców tragicznie zmarłej Jolanty Ś.

Wyrok nie jest prawomocny.


źródło: PolsatNews/ nowiny24/ fakt/ wyborcza/ se.pl/ fakty.interia