Ratownik zmarł przez... 359 godzin spędzonych w pracy?



Adam B. pracował ratując życie innym m.in. jeżdżąc karetką, natomiast 19 Lutego 2019 r. kolega, którego miał zmienić w pracy przyjechał do niego na interwencję i stwierdził zgon. Była 21:00 godzina. Zmarł w domu, jak twierdzi jego żona z powodu wyczerpania fizycznego, spowodowanego przepracowaniem. Widząc, że coś w zachowaniu męża jest nie tak, kiedy szykował się do pracy, wezwała pogotowie. 


foto: ratownictwo medyczne

Mężczyzna skończył dyżur we wtorek z 18 na 19 lutego o 7:00 rano, a już o 19:00 tego samego dnia miał z powrotem stawić się na służbie. Kobieta zgłosiła sprawę do redakcji „Gazety Wrocławskiej” i utrzymuje, że w styczniu jej mąż w pracy spędził aż 359 godzin, co stanowi ponad dwa pełne etaty pracownika służby zdrowia i o 43 godziny przekracza czas, jaki spędzić może ratownik zatrudniony nawet na dwóch etatach, jak Pan Adam.


Dyrekcja pogotowia ratunkowego, w którym pracował przyznaje, że faktycznie był on pracownikiem kontraktowym z dwóch różnych stanowisk, ale twierdzi również, że umowy określały maksymalny czas dyżurów.

 Większość z nas nawet, jeśli pracuje ponad 8 godzin na dobę, to ma dla siebie czas w weekend.  Praca ratownika medycznego wygląda inaczej. Szczególnie, że jak przyznała załamana kobieta, jej mąż nie umiał odmówić, kiedy dzwoniono do niego z prośbą, aby zjawił się szybciej niż planowano wcześniej. 

W grudniu  2018 r.  Adam B. wystosował pismo do wojewody, ponieważ wyliczył, że są dni, kiedy jako dyspozytor służby zdrowia oraz ratownik medyczny pełni dyżury nawet przez 48 godzin non stop.


Jak to w ogóle mogło się stać? Historia zakrawa przecież o absurd... a jednak! W kontraktach nie obowiązują sztywne normy dotyczące godzin pracy, które deklaruje pracodawca mężczyzny. Prawdopodobnie jedyne, co obejmowały kontrakty denata, to maksymalny czas dyżuru do 24 godzin, ale odstępów na odpoczynek pomiędzy nimi już nie.
Obecnie trwa śledztwo w tej sprawie, by ocenić, czy nie doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci. Sprawą zajęła się wrocławska prokuratura rejonowa, jednak żona zmarłego jest przekonana, że powodem śmierci jej męża było z pewnością to, co obserwowała na co dzień – brak czasu na sen i regenerację po wielogodzinnej i wyczerpującej pracy. Dokładną przyczynę tak nagłego odejścia pana Adama pomoże ustalić sekcja zwłok.
/ak źródło: fakt24