Zawodowy żołnierz udusił mężczyznę pod klubem X Demon. Dostał zaskakująco niski wyrok

W Sądzie Okręgowym w Zielonej Górze zapadł wyrok w sprawie śmierci 35-letniego Tomasza Kikoły. Mężczyzna został znaleziony w okolicy dyskoteki X Demon w Zielonej Górze. Był duszony. Zmarł w szpitalu nie odzyskując przytomności. Sprawca to 29-letni, zawodowy żołnierz, Ariel W. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Matka ofiary, która jest także oskarżycielem posiłkowym, wyrok nazwała kpiną i zapowiedziała złożenie apelacji. Na uzasadnienie czeka również prokurator, który żądał kary 5. lat więzienia.


foto ilustracyjne: g/w

Tomasz Kikoła został znaleziony na placu w pobliżu dyskoteki X Demon. Zdarzenie miało miejsce w Andrzejki 2015 roku. Był nieprzytomny, ale na ciele nie miał żadnych widocznych obrażeń. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł nie odzyskawszy przytomności.


Przyczyną śmierci był obrzęk mózgu. Sekcja zwłok wykazała, że 35-latek był duszony. Sprawca to zawodowy żołnierz, oficer, 29-letni Ariel W.

Feralnej nocy Tomasz bawił się na dyskotece z dwiema koleżankami ze Zgorzelca, Anią (29 l.) i Wiolettą (42 l.). Na tej samej imprezie był także Ariel W., podporucznik służący w elitarnej brygadzie kawalerii powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim, który na dyskotekę przyjechał z Wrocławia. 

Kobiety bawiły się z wojskowym. Tomasz miał być zazdrosny o Anię. Gdy obie opuściły z Arielem W. dyskotekę i wsiadły z nim do taksówki, 35-latek miał uderzyć żołnierza kilka razy w twarz, a następnie uciec. 29-latek dogonił go i wskoczył mu na plecy. Mężczyźni zaczęli się szamotać, a w pewnym momencie oskarżony poddusił Tomasza aż ten stracił przytomność. Wtedy Ariel zabrał mu kartę autobusową z danymi. W wynajmowanym mieszkaniu umył się i przebrał, a ubrania wyprał. Następnie wrócił do Wrocławia i jak zeznał, zapomniał o zdarzeniu, a o śmierci Tomasza dowiedział się od policjantów.


Ariel W. przyznał się do udziału w zdarzeniu. Zapewniał, że nie chciał zabić 35-latka. W sądzie udawał wojskowego fajtłapę. Mówił, że nie miał umiejętności samoobrony, chociaż był na misji w Afganistanie. Dodał, że takie umiejętności nie są wymagane. Gdy patrolował Ghazni w Afganistanie, to miał ze sobą broń, ale nie była ona od razu gotowa do strzału i gdyby była taka konieczność, to on by nie strzelał, a jedynie zająłby się kierowaniem ludźmi. Zeznał, że nauka samoobrony w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu to fikcja, że niczego tam nie uczą. 

Po długim i trudnym procesie zapadł wyrok. Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 50 tysięcy złotych odszkodowania. Obrońcy Ariela W. są zadowoleni. – Sąd uznał, że doszło do lekkich obrażeń ciała, które skutkowały leczeniem na czas poniżej 7 dni  – powiedziała mecenas Anna Pawlikowska, obrońca oskarżonego.
– Stoimy na stanowisku, że doszło do zabójstwa w zamiarze ewentualnym. Wnosiliśmy o karę bezwzględnego więzienia – poinformował mecenas Łukasz Cieślak. Oskarżyciel posiłkowy już zapowiada apelację. – Wystąpimy do sądu o uzasadnienie wyroku i z pewnością wniesiemy apelację – dodał mecenas Cieślak. Prokurator domagał się kary 5. lat więzienia. – Prokurator w przewidzianym terminie zwróci się do sądu o sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroku. Po zapoznaniu się z argumentacją sądu zostanie podjęta decyzja co do apelowania od wyroku – powiedział prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. 


Wyrok oburzył rodziców Tomasza. – To jakaś kpina z wymiaru sprawiedliwości – powiedziała Elżbieta Kikoła, mama zmarłego. Zdaniem rodziców doszło do zabójstwa ich syna. – Tomek został uduszony, to było celowe działanie, a Ariel W. wiedział co robi – dodała Elżbieta Kikoła. Rodzice zapewniają, że będzie apelacja od wyroku. 
– Sprawiedliwości poszukamy w sądzie apelacyjnym – mówią.

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Pościgi