Bestialskie morderstwo 13-letniej Izy. Sprawca jest nadal na wolności



W 2011 roku 13-letnia Iza z Gdyni została brutalnie zamordowana. Tragedia wydarzyła się nieopodal jej domu. Do dnia dzisiejszego nie ustalono sprawcy zbrodni, a tym samym pozostaje on na wolności. Mama Izy uważa, że śledczy na początku postępowania popełnili błąd. Nie wzięli oni pod uwagę jej zeznań i udostępnili portret pamięciowy niewłaściwej osoby.


foto: pixabay

– Jestem przekonana, że Izę zamordował mężczyzna, którego widziałam podczas spaceru z psem. To było około 40 minut przed jej zabójstwem. Czaił się na nią, ale nie wiedział, którą drogą będzie wracała. Do naszego domu prowadzą trzy ścieżki i nigdy nie było wiadomo, którą drogą wróci Iza. Widocznie tego dnia był już w takiej desperacji, że dopadł ją pod samym domem – powiedziała pani Małgorzata w czasie rozmowy z reporterką Faktu. – Składałam zeznania trzy miesiące po śmierci Izy, ale policja nie wzięła pod uwagę tego co mówiłam. Szukali szczupłego blondyna, a to zupełnie inny człowiek - dodała kobieta.


Sierpniowego wieczora 2011 roku, tuż po godzinie 19.00, Iza wyszła z domu, żeby odprowadzić koleżankę na przystanek autobusowy. Rodzicom obiecała, że niebawem wróci.  
– Prosiłam, żeby wzięła ze sobą psa, ale powiedziała, że idzie tylko na chwilę i zajdzie jeszcze do sklepu. Wyszły z domu po godz. 19.00. Autobus miał przyjechać o godzinie 20.22 – powiedziała mama nastolatki. 

Około godziny 20.00 pani Małgorzata wyszła z psem na spacer. Po chwili zwróciła uwagę na mężczyznę, którego nigdy wcześniej nie widziała w okolicy. 
– Wracając z psem zauważyłam mężczyznę, który na mój widok odwrócił się i poszedł w drugą stronę. Był potężnej postury. Mógł mieć około 1 m 80 wzrostu. Pamiętam, że miał dłuższe, proste, dosyć ciemne włosy. Moją uwagę zwróciła jego lekko przygarbiona sylwetka i długi, biały t-shirt. Wyglądał, jakby czymś się denerwował. Myślę, że to był on. Tylko skąd mogłam wtedy wiedzieć, że czaił się na moje dziecko... – powiedziała pani Małgorzata w rozmowie z reporterką Faktu. 

Gdy przez dłuższy czas Iza nie wracała do domu, rodzice zaczęli się niepokoić.
– Czułam dziwny lęk. O godz. 20.33 wysłałam córce pierwszego sms-a. Nie odpowiedziała. Wysłałam jej trzy kolejne wiadomości. Nadal nie było odpowiedzi. Zaczęłam do niej dzwonić, ale jej telefon milczał – dodała pani Małgorzata. 
Rodzice postanowili poszukać córki. 

 – Szłam drogą, którą poszły dziewczynki. Najpierw jej nie zauważyłam. Minęłam miejsce, w którym leżała i poszłam dalej. Później zdałam sobie sprawę, że skrawek łąki, który minęłam wyglądał, jakby zryły go dziki. Ta myśl kazała mi zawrócić i jeszcze raz sprawdzić to miejsce. Przyjrzałam się dokładniej i wtedy dostrzegłam jej but. Krzyknęłam do męża, że Iza musi gdzieś tu być. Po chwili ją zobaczyłam... Leżała w trawie, jakieś 2 metry od drogi. Dookoła widniały ślady po walce. Bardzo walczyła o życie... – relacjonuje załamana mama dziewczynki. 
Kobieta zadzwoniła pod numer 112, a następnie przystąpiła do reanimacji córki. 
– Myślałam, że ona żyje, że jest nieprzytomna. Najpierw reanimowałam ją z mężem, później jeszcze z policjantem. Dopiero po około 40 minutach przyjechało pogotowie. Reanimacja nie przyniosła rezultatu. Później dowiedziałam się, że córka nie żyła już od godziny 20.37, a ja ją znalazłam około godziny 22.00 – dodała zrozpaczona kobieta.


Śledztwo rozpoczęła policja. Ślady na ciele Izy wskazywały, że 13-latka została uduszona, a zbrodnia miała podłoże seksualne. Przesłuchano 750 osób, a także sporządzono portret pamięciowy domniemanego mordercy. Policjanci brali pod uwagę różne scenariusze. Dowodem w sprawie było DNA zabójcy, które pobrano z ciała nastolatki. Wykonano 633 badania porównawcze, jednak nie udało się odnaleźć mordercy Izy. W 2013 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku oficjalnie umorzyła sprawę. Obecnie prowadzą ją policjanci z gdańskiego Archiwum X.

Rodzice 13-latki uważają, że na początku śledztwa policjanci popełnili ogromny błąd. 
- Policja w ogóle się z nami nie kontaktuje. Dlaczego po zabójstwie córki śledczy nie wzięli pod uwagę moich zeznań? Dlaczego nikt mnie wtedy nie słuchał? Wciąż tego nie wiem. Na początku byli u mnie co dwa tygodnie. Mówiłam im: co wy robicie?! Wówczas zmieniali temat i mówili wymijająco, że robią tak dla dobra sprawy. Szkoda mi tylko osoby, która znalazła się na portrecie pamięciowym, bo to niewinny człowiek - powiedziała w rozmowie z Fakt24.pl mama dziewczynki.
Pani Małgorzata jest przekonana, że śledczy zdają sobie sprawę z tego, że popełnili błąd. 
- Jestem pewna, że o tym wiedzą. Zbyt trudno jednak byłoby im teraz to wszystko odkręcić. Ktoś musiałby wziąć za to na siebie odpowiedzialność - dodała pani Małgorzata.

Reporterzy Faktu zwrócili się do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku z prośbą o komentarz w sprawie. Odpowiedź jaką otrzymali jest bardzo lakoniczna: "Informujemy, że sprawą zajmują się obecnie policjanci z Zespołu Przestępstw Niewykrytych Wydziału Dochodzeniowo Śledczego KWP w Gdańsku, popularnie zwanego „Archiwum X”. Z informacji, które otrzymaliśmy z w/w Wydziału wynika, że funkcjonariusze nadal drobiazgowo pracują nad sprawą, którą uważamy za jedną z najważniejszych w naszym garnizonie. 
Na etapie prowadzonego postępowania przygotowawczego publikowany był portret pamięciowy – wizerunek twarzy mężczyzny oraz sylwetka mężczyzny stojącego tyłem. Policjanci prowadzący sprawę pozostają w kontakcie z rodziną ofiary. Na obecnym etapie prowadzenia sprawy to wszystkie informacje, które możemy przekazać w tej chwili" – napisała nadkomisarz Joanna Kowalik-Kosińska, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku. 
Reporterzy Faktu poprosili o doprecyzowanie kwestii, czy w czasie sporządzania portretu pamięciowego sprawcy policjanci wzięli pod uwagę zeznania mamy Izy, jednak nie otrzymali odpowiedzi na to pytanie.

Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Fakt24.pl