Tragedia na sali zabaw w Warszawie. Sąd: Nie było podejrzenia, że ojciec może stanowić zagrożenie dla dzieci


W niedzielę, 25. listopada, w toalecie przy sali zabaw w Warszawie, 35. letni Tomasz M. prawdopodobnie otruł siebie i swojego 4,5. letniego synka Artura. Spotkanie ojca z synem odbywało się w obecności kuratora.


foto: Facebook

Rodzina pochodziła z okolic Wrocławia. Przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu toczyła się rozprawa rozwodowa małżeństwa M. Tamtejszy sąd rozstrzygał kwestię opieki nad dziećmi. W trakcie sprawy rozwodowej powoływani byli biegli, którzy nie stwierdzili, by Tomasz M. stanowił zagrożenie dla dzieci. Matka nie wnosiła o zakaz kontaktu - utrzymują pracownicy wrocławskiego sądu, którzy zajmowali się tą sprawą.


Sąd we Wrocławiu postanowił, że Tomasz M. może widywać się ze swoimi dziećmi w obecności kuratora. Rzecznik sądu, Sylwia Jastrzemska, poinformowała, że sprawa rozwodowa małżeństwa M. zakończyła się 8. października br. nieprawomocnym wyrokiem. Mecenas, która reprezentowała mężczyznę, złożyła wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. Wydano go 21. listopada. 
Wrocławski sąd powierzył opiekę nad dziećmi byłej żonie Tomasz M. 

- W toku postępowania rozwodowego sąd nie ogranicza się tylko do wydania wyroku. W toku tego postępowania sąd wielokrotnie wydawał postanowienia zabezpieczające dobro tych dzieci - powiedziała sędzia Jastrzemska. Dodała, że 13. czerwca br. sąd ustalił, że kontakty ojca z dziećmi poza miejscem zamieszkania będą odbywały się w każdą nieparzystą sobotę oraz niedzielę, w godzinach od 10.00 do 18.00, w obecności kuratora sądowego.
Sędzia Jastrzemska podkreśliła, że postanowienie takie nie jest ostateczne i sąd opiekuńczy ma obowiązek zmieniać je zawsze wtedy, gdy zmienia się sytuacja.
Ojciec wielokrotnie składał wnioski o zmianę postanowienia. Chciał, żeby to jemu sąd powierzył opiekę nad dziećmi. Sąd wnioski oddalał – powiedziała rzecznik. 

1. sierpnia sąd wydał zgodę na zabranie przez Tomasza M. dzieci nad morze. Matka wydała Kornelię i Artura i rodzeństwo spędziło dwa tygodnie nad morzem. Wakacje przebiegły spokojnie. Po nich sąd zdecydował, że ojciec może zabrać dzieci na weekend od 22. do 23. września. Matka na tę decyzję nie złożyła zażalenia. Kolejne wnioski na weekendy od 28. do 30. września i od 26. do 28. października sąd oddalił.
17. października sąd zdecydował, że Tomasz M. może widywać się z dziećmi w soboty od 10.00 do 18.00 bez udziału kuratora. Matka dzieci złożyła zażalenie, w którym domagała się obecności kuratora. Przedstawiła także dokumenty, które miały świadczyć o tym, że ojciec dzieci niewłaściwie się zachowywał. Nie wnioskowała jednak o zakaz kontaktu ojca z Kornelią i Arturem.


- Nieprawidłowości, które podnosiła mama, dotyczyły dwóch sytuacji, które miały miejsce jednego dnia. Ojciec dzieci miał wyjść na dach z synem, a następnie spożywać alkohol w samochodzie. Sąd nie może opierać się na relacji jednej strony, jeżeli strony są w konflikcie. Obowiązkiem sądu jest w sposób obiektywny dokonać kontroli podnoszonych zarzutów. I sąd został poinformowany przez policję, że policja zatrzymała pana na stacji benzynowej, że spożywał alkohol w stojącym samochodzie. Mężczyzna został przewieziony do szpitala psychiatrycznego, ale lekarz stwierdził brak podstaw, żeby go w tym szpitalu zostawić – poinformowała Sylwia Jastrzemska.

15. listopada sąd postanowił, że kontakty Tomasza M. z dziećmi ponownie mają odbywać się w obecności kuratora. Opiekuna przyznał jeden z warszawskich sądów rejonowych, gdyż matka przeprowadziła się wraz z dziećmi do Warszawy.
Sędzia Jastrzemska powiedziała, że w toku postępowania rozwodowego małżeństwa M. kilkakrotnie sporządzane były opinie przez biegłych sądowych. Wynikało z nich, że ojciec nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla dzieci. 

Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Dorota Trautman potwierdziła informacje o braku zagrożenia ze strony Tomasza M. 
- Na naszym terenie te kontakty trwały stosunkowo niedługo, bo mama z dzieckiem przenieśli się do Warszawy niedawno. To było kilka kontaktów, nie posiadamy żadnych podstaw do twierdzeń, że było jakiekolwiek zagrożenie. Kontakt kuratora nie jest uregulowany w przepisach. Przepisy sprowadzają się do jednego zdania, że kurator ma pilnować, żeby kontakt nie trwał dłużej niż postanowił sąd – powiedziała sędzia Trautman.

Do dramatycznego zdarzenia doszło w niedzielę po południu na jednej z sal zabaw na warszawskim Bemowie. 35. letni mężczyzna spotkał się ze swoim 4,5. letnim synem Arturem i 6. letnią córką Kornelią. Spotkanie odbywało się w obecności kuratora społecznego, który jest jednocześnie funkcjonariuszem policji.

Około godziny 17.00 mężczyzna miał poprosić kuratora o możliwość udania się do toalety z chłopcem. Po około 2. minutach, zaniepokojony kurator poszedł do toalety, gdzie na podłodze znalazł nieprzytomne dziecko, a po wyważeniu drzwi do kabiny- odnalazł nieprzytomnego ojca. Funkcjonariusz niezwłocznie wezwał pogotowie ratunkowe, a do przyjazdu karetki udzielił im pomocy. 

W niedzielę w szpitalu zmarł 35. letni mężczyzna, a w poniedziałek jego 4,5. letni synek. 

Przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczono monitoring, przesłuchano również pierwszych świadków - w tym kuratora.

W sprawie śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola. Wydano także postanowienie o przeprowadzeniu sekcji zwłok mężczyzny i dziecka. Nie ustalono na razie jej terminu. Prokuratura zleci również przeprowadzenie badań toksykologicznych.

Śledczy zbadają trzy wątki w tej sprawie. Pierwszy to zabójstwo 4,5. letniego chłopca, czyli art. 148 p. 1 kodeksu karnego, drugi to art. 151 kodeksu karnego, czyli "kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5" oraz trzeci to przestępstwo z artykułu 231 p. 1 kodeksu karnego, czyli niedopełnienia obowiązków przez kuratora.

- W tym przypadku, z uwagi na fakt, że kuratorem był policjant, trwają czynności wyjaśniające. Wstępne ustalenia wskazują na bardzo szybką i zdecydowaną reakcję funkcjonariusza w sytuacji, która niestety zakończyła się tragicznie- poinformował Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.

Renata Zalewska-Ociepa
Źródło: RMF24