Tragedia ratownika medycznego. Przyjechał ratować człowieka, sam dostał wylewu krwi do mózgu

To był 8 listopada. Staś, mój mąż, był wtedy w pracy. Od wielu lat był ratownikiem medycznym w Pogotowiu Ratunkowym. Jak każdego dnia wyjechał, by ratować czyjeś życie. Nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu za to zapłacić najwyższą cenę…

zdjęcie: siepomaga/ Tragedia ratownika medycznego. Przyjechał karetką ratować człowieka, dostał wylewu krwi do mózgu
zdjęcie: siepomaga/ Tragedia ratownika medycznego. Przyjechał karetką ratować człowieka, dostał wylewu krwi do mózgu

20.45. Telefon z wezwaniem. Trzeba natychmiast jechać do pacjenta. Zapada decyzja o transporcie do szpitala. Mieszkanie na czwartym piętrze. Pacjent to otyły, duży mężczyzna. Trzeba go znieść na noszach.
Staś znosi pacjenta, udaje mu się go donieść do karetki. Przed drzwiami ambulansu osuwa się bezwładnie na ziemię. Pod wpływem ogromnego wysiłku fizycznego dochodzi do wylewu krwi do mózgu. Naczynie krwionośne w jego głowie pęka, zalewając krwią okolice pnia mózgu. Staś w jednej chwili ratuje ludzkie życie, w drugiej sam zaczyna umierać…


Pamiętam to jak dziś. Dzwonię do Stasia. Nie odbiera. Próbuję jeszcze raz. Odbiera kolega męża. Mówi, że Staś miał udar… Rzucam wszystko. Jadę do niego.
Karetka, którą jeździł Staś, zawozi go na sygnale do szpitala. Do tego samego, do którego on woził pacjentów… W bardzo ciężkim stanie trafia na Oddział Neurochirurgii. Lekarze natychmiast zabierają go na stół operacyjny. Nawiercają czaszkę, by doprowadzić do odbarczenia krwiaka. Staś zostaje wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Trafia na OIOM. Nie oddycha samodzielnie, potrzebuje respiratora.
Przez 2 tygodnie mąż walczy o życie. Ten czas to koszmar, którego nawet nie chcę pamiętać... Ciągle płaczemy, drżąc o życie Stasia – ja i nasz syn, Kuba. Ciągła niepewność, same pytania, na które nie ma odpowiedzi, jest tylko strach. Lekarze uważają, że Staś nie wyjdzie z tego. Krew zalała pień mózgu. Gdyby doszło do wylewu w innym obszarze, byłaby nadzieja… Tu jej nie ma. Nikt nie wierzy, że mu się uda.
Staś jednak żyje. W końcu nadchodzi ten dzień – wybudzenie… Radość, że odzyskam Stasia, miesza się z rozpaczą - okazuje się, że wylew pozostawił na nim straszliwe piętno.Staś nie jest w stanie powiedzieć ani słowa. Na jedno oko widzi podwójnie. Ma lewostronny niedowład, prawa strona jest bardzo słaba. W zasadzie nie rusza rękami ani nogami. Na szczęście widzi, słyszy i rozumie…
Rehabilitacja – tylko to jest szansą dla ludzi po udarze, tylko to pozwala im odzyskać sprawność… Staś zaczyna rehabilitację, jednak znowu dochodzi do załamania. Niewydolność oddechowa, zapalenie płuc. Nie radzi sobie z samodzielnym oddychaniem… Znowu OIOM. Zakładają mu rurkę tracheotomijną i sondę dożołądkową. Dopiero wtedy trafia na prawdziwą rehabilitację. Najpierw 4 miesiące w ośrodku, teraz w domu… I tak do dziś. Staś walczy, a my razem z nim. Walczymy o niego… Mąż w chwili obecnej nie chodzi, porusza się na wózku, ma straszne zaburzenia równowagi, osłabioną lewą rękę i nogę, mówi niewyraźnie.
Staś wymaga pomocy drugiej osoby przy każdej czynności… Przenoszę go z łóżka na wózek, z wózka na łóżko, pomagam ubrać się, kąpać, skorzystać z toalety. Wierzę – wiem! – że Staś może kiedyś stanąć na nogi, że może z powrotem być sprawny i samodzielny. Wiem, że on również niczego innego nie chce… Staś stara się mówić, ale robi to bardzo bełkotliwie, niewyraźnie. Najważniejsza jest rehabilitacja logopedyczna, aby Staś z powrotem mówił i ruchowa, aby udało mu się znowu poruszać. Koszty są ogromne, każdy grosz się liczy.
Staś to nie tylko oddany swojej pracy ratownik… To też wspaniały mąż, cudowny tata dla Kuby, który jest dla mnie ogromnym wsparciem… To po prostu dobry człowiek, którego spotkało straszne zło… Teraz on potrzebuje pomocy, dlatego o nią proszę w swoim i jego imieniu. Teraz Staś nie może osobiście podziękować, ale wiem, że jeszcze nadejdzie ten czas…
loading...