Samotni zagubieni, nawet gdy coś im się stanie niczyjego świata to nie zmieni



Jagoda ,,Goda” Wojciechowska: ,,Dobrzy są dla cierpiących, bogaci dla ubogich, a szczęśliwi dla tych, którzy zaznali w życiu dużo smutku i beznadziei. ”.
J.L.: Tworzy Pani muzykę do tekstów, czy słowa do muzyki?


zdjęcie: Jagoda Wojciechowska


J.G.W.: Bywa różnie. Do pierwszej piosenki jaką stworzyłam (miałam wtedy 14 lat), napisałam najpierw tekst, a potem melodię i dopiero na końcu dopasowywałam akordy, które miałam wcześniej w głowie.
Bywa też tak, że do melodii piszę teksty. Zdarza się nawet, że równocześnie tworząc melodię, w głowie układam tekst, więc tworzą się jednocześnie. Czasami napiszę tekst, ale kiedy dopiszę muzykę okazuje się, że jest go za mało i muszę dopisać jeszcze troche tekstu. Chyba jednak częściej tworzę muzykę do tekstów lub tworzę obie rzeczy jednocześnie. Dużo rzadziej zdarza mi się pisać najpierw muzykę.


J.L.: Jakie są Pani życiowe i muzyczne inspiracje?

J.G.W.: Moją pierwszą inspiracją byli Rodzice. To Oni zainspirowali mnie do "zabawy w muzykę". Widząc, jak muzyka pomaga i potęguje piękno ich miłości zapragnęłam też taką zdobyć i uznałam, że muzyka na pewno mi w tym pomoże. Pomogła i wciąż pomaga, przede wszystkim w rozumieniu ludzi. Ich emocji i uczuć. Ich radości, cierpień, szczęścia, rozpaczy, dobra, nadziei... Dzięki niej mogę widzieć więcej. Czuję bardziej. Ludzie i ich emocje są moją największą fascynacją, poza muzyczną i jednocześnie największą inspiracją do tworzenia. Oczywiście moje własne przeżycia również mają bardzo duży wpływ na twórczość, ale zawsze staram się odnaleźć odnośniki moich sytuacji do różnych doświadczeń innych ludzi i grup społecznych, opartych na podobnych emocjach, które towarzyszą mi w danym momencie. Największą inspiracją od zawsze są dla mnie ludzie, których kocham. Pisałam piosenki zarówno do ukochanych, jak też dla mojej rodziny, przyjaciół, chrześniaków, kocham je jak swoje własne!

Inspiracją staje się każde odczucie. Niestety najlepiej - najszybciej i najłatwiej, tworzę kiedy cierpię, kiedy jestem smutna i zrozpaczona. Wtedy jestem w stanie napisać nawet kilka piosenek pod rząd. I zwykle to właśnie one są tymi "najlepszymi" na płycie. Zawsze staram się pisać nie o sobie, ale o innych i dla innych. Pokazać prawdę, otworzyć oczy, pomóc, dać nadzieję, dać ujście emocjom, łzom, dodać otuchy. Dać chwilę ukojenia i dowód na to, że osoba, której dana piosenka dotyczy nie jest sama, że łączę się z nią i w szczęściu i w bólu. Dla mnie muzyka jest lekarstwem na ból duszy. Potrafi zdziałać cuda!

J.L.: Czy istnieją autorytety muzyczne, które wywarły wpływ na Pani twórczość?

J.G.W.: Oczywiście! Od dziecka uwielbiałam Elvisa Presleya! Kochałam rock'n'rolla w najdosłowniejszym tego gatunku rozumieniu. Napisałam kilka piosenek w takim klimacie - ale później uznałam, że są za słabe żeby mogły ujrzeć światło dzienne. Dzięki Presley'owi nauczyłam się prostych chwytliwych akordów, do których można stworzyć miliardy innych dźwięków i piosenek. Drugą osobistością muzyczną jest...Chopin. Moim ukochanym instrumentem - od zawsze i na zawsze - jest fortepian dlatego wszystkie możliwe romantyczne i piękne melodyjki w stylu Chopinowskim są kluczem do mojego serca. Też probowałam pisać instrumentalne utworki (pierwszy powstał jak miałam 10 lat, bo w dziciństwie chciałam zostać "Chopinem w spódnicy" ale w wieku 13 lat odechciało mi się ćwiczyć i porzuciłam to marzenie). Dzięki zamiłowaniu do Chopina powstał pierwszy i ostatni utwór z płyty "Samotność" czyli Prolog i Epilog.
Pod koniec podstawówki zafascynowałam się Céline Dion. Uwielbiałam wszystkie jej płyty, ale ulubionymi piosenkami były "All by myself" i oczywiście piosenka z ,,Titanica”. W czasach gimnazjum nie mogło zabraknąć gwiazd polskiej sceny muzycznej czyli idolek takich jak: Doda, Gosia Andrzejewicz, czy Kasia Cerekwicka! (śmiech). 

Z tych trzech, uwielbianą najbardziej była Doda. Imponowała mi przede wszystkim swoją pewnością siebie. Nauczyła mnie odwagi i dążenia do spełnienia własnych marzeń. Zawsze chciałam mieć tak lekkie podejście do wszystkich krytycznych ocen, jak ona. W sumie powinnam jej podziękować, bo gdyby nie odwaga, której wtedy się od niej nauczyłam, z pewnością nie wydałabym swojej pierwszej płyty. Kolejną ulubioną postacią, tym razem z jazzu, jest Ella Fitzgerald. Kocham ją całym sercem i od czasów liceum moja fascynacja jej osobą wcale nie zmalała. Nie wiem dlaczego, ale od kiedy ją usłyszałam poczułam, że jest mi bardzo bliska. Sposób jej śpiewania zaimponował mi tak bardzo, że za czasów liceum z zacięciem uczyłam się niektórych najtrudniejszych solówek i z zachwytem zastanawiałam się, jak mogła tworzyć tak trudne i wspaniałe improwizacje na żywo. Później Aguilera. 

Uczyłam się od niej głośnego śpiewania, mięsistego dźwięku, bardzo szybkich, gęstych ozdobników i głębokiej emocjonalności w dźwięku. Ostatnią osobą, która tak bardzo przyczyniła się do mojej twórczości jest niesamowity Bruno Mars. Uwielbiam jego piosenki! Proste i jakie piękne! Tyle w nich energi i emocji! Bruno zainspirował mnie do stworzenia płyty bardzo prostej i oszczędnej, ale opowiadającej jakąś głęboką historię. Mam nadzieję, że płyta "Samotność" jest na to dowodem.

J.L.: Niedawno zdobyła Pani I miejsce na XIV Międzynarodowym Festiwalu Jazzu Tradycyjnego "Hot Jazz Spring" w Częstochowie. Została Pani także wyróżniona w programie ,,Szansa na sukces” wraz z zespołem ,,Coma”. Brała też Pani udział w wielu programach. Jakie to uczucie występować przed kamerami? Jak sobie Pani radzi wówczas z tremą?

L.G.W.: Wyróżnienie w "Szansie na sukces" z piosenkami zespołu "Coma" było dla mnie wielkim wydarzeniem i zastrzykiem pewności siebie. Występy w telewizji są zawsze bardzo stresującym wydarzeniem, ale i bardzo ekscytującym. Stresującym dlatego, że nigdy do końca nie wiesz, co z ciebie zrobią. Dowiadujesz się tak na prawdę dopiero w momencie emisji w telewizji, ponieważ zawsze coś w piosece potną. W dodatku kamery wszystko widzą i nie wycinają słabych momentów. Nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć, które z tych momentów zostaną wykorzystane i w jakim świetle przedstawione. Sam fakt udziału w takim programie jest super. To niespotykane na co dzień przeżycie, tyle
ludzi, kamery, wywiady, pytania, pośpiech, wtajemniczanie w sprawy, o których zwykli ,,oglądacze” nie mają nawet pojęcia. To, że możesz zobaczyć wszystko ,,od kuchni". Wiele godzin w stresie. Nigdy nie wiesz, jak los potoczy się dalej. Być może dzięki temu wystąpieniu stanie się coś, co sprawi, że nagle z dnia na dzień staniesz się sławna. Czasami zdarza się, że ze słabego występu mogą wyjąć najlepsze kawałki i tak je pięknie posklejać, że sama się nie poznasz i kiedy obejrzysz swój występ w tv stwierdzisz: ,,Jestem świetna!!! To było niesamowite!”.

Nie umiem poradzić sobie z tremą, dlatego postanowiłam, że to jest najlepsza metoda do walki z nią - jak największa ilość udziału w programach. Przezwyciężanie przeogromnego strachu, którego w normalnych wrunkach nie jestem w stanie sobie stworzyć. Walka ze swoimi słabościami. To jedyna możliwość nauczenia sie radzenia sobie z tremą - doświadczenie.

J.L.: Jak powstawała niedawno wydana płyta ,,Samotność”?

J.G.W.: "Samotność" to moje marzenie, które się spełniło. Powstała w bardzo krótkim czasie, bo w rok,
ale tak naprawdę tworzyłam ją kilkanaście lat. Płytę chciałam wydać już dawno, ale niestety środki nie pozwalały... Dopiero, kiedy mój nowo poznany dobroduszny wujek, który niecałe 2 lata temu jako pierwszy zadeklarował się, że zasponsoruje część płyty, pomyslałam, że w takim wypadku być może naprawdę udałoby mi się wydać swój debiutancki krążek. Potem poszło jak lawina! Nikogo nie musiałam prosić ani szukać. Wszyscy których napotykałam pomagali mi w stworzeniu tego dzieła! Od wspaniałego grafika, przez drukarnię, powiat, IST, muzyków, rodzinę, przyjaciół, aż po dźwiękowców, studio nagrań i okładkowe zdjęcia zrobione telefonem przez mojego brata (ponieważ pewnego pięknego ranka zupełnie przypadkiem podczas pobytu w USA ktoś wstawił pianino do wody). Wszystko składało się w jedną całość, jak gdyby ktoś nagle odkrył przede mną wszystkie porozrzucane wcześniej puzzle i w tym właśnie momencie pozwolił mi złożyć z nich jeden piękny obraz. Gdyby nie pomoc tych wszystkich ludzi, "Samotność" nigdy by nie powstała. "Samotność" jest owocem wspólnej pracy, czasu, talentu, chęci, pomocy i dobra. Czyli tego wszystkiego, co chciałam przekazać słuchaczom. I mam nadzieję, że to właśnie dzięki temu trafi do serc wszystkich, którzy będą jej słuchać.


J.L.: Pani muzykę cechuje duża wrażliwość, pogoda, delikatność, a twórczość jest takim zwierciadłem duszy artysty. Czy opowiada Pani o sobie poprzez swoje piosenki?

J.G.W.: Bardzo mi miło, że odebrała tak Pani moje piosenki! Na pewno w jakimś stopniu utwory trochę mówią o mnie, bo rzeczywiście, tak jak Pani wspomniała, twórczość jest zwierciadłem duszy artysty, ale tą płytą raczej chciałam opowiedzieć ludziom o nich samych. Przypomnieć im, że warto! Że marzenia się spełniają! Że dobro wygrywa, a nadzieja jest najcenniejszym skarbem. Chciałabym, żeby ludzie uwierzyli w dobro, żeby zaczęli się uśmiechać. Chciałabym żeby tą muzyką mogli odsunąć troski, spoglądać na innych z życzliwością i miłością, a mając zły albo smutny dzień mogli po przesłuchaniu całej płyty stwierdzić: ,,Jest lepiej! Dobrze się czuje! Dam radę!". Chciałabym żeby moc wiary w ludzi, w miłość, pomoc, dobro, którą w sobie mam, i którą tak bardzo przesiąknięta jest (w trakcie tworzenia) ta płyta, wlewała się poprzez muzykę do serc słuchających jej ludzi. I mam nadzieję, że historia, którą opowiadam w "Samotności" trafi do słuchaczy.


J.L.: Co chciałaby Pani poprzez swoją twórczość powiedzieć, ofiarować słuchaczom?
J.G.W.:. Przede wszystkim bardzo chciałabym żebyśmy nie byli ślepi na krzywdę. Przypomnieć, że zmienić świat można jedynie zaczynając od siebie samych, więc nie bójmy się otworzyć serc, oczu i uszu na bliźnich, potrzebujących. Potrzebujący, to nie tylko chory czy bezdomny. Może nim być nawet młodszy braciszek, który widząc starszą siostrę zapotrzoną w świecący ekran wstydzi się przyznać, że nie rozumie tabliczki mnożenia i powiedzieć, że potrzebuje jej pomocy... A wystarczyłoby tylko spojrzeć i dostrzec. Oczy są zwierciadłem duszy. Jeśli my tego nie zrobimy, to jak świat ma stawać się lepszy? Każdy z nas stworzony jest do czynienia dobra. Chciałabym żebyśmy o tym nie zapomnieli i mogli być właśnie takimi "Aniołami pokoju i miłości, którzy chroniąc bliźnich przed cierpieniem mogą dać im nadzieję, wiarę, radość, dobro. " Chciałabym móc ofiarować wszystkim słuchaczom: siłę, pogodę ducha, życzliwość, ciepło, bliskość, pomocną dłoń i wiarę w marzenia, ludzi i siebie samych!

J.L.: Śpiewa Pani nie tylko o przeżyciach i emocjach , ale zwraca Pani uwagę na ludzi potrzebujących w piosence ,,Mijając samotne noce,,. To utwór, który wzrusza i kieruje uwagę słuchaczy na problemy osób samotnych, bezdomnych, opuszczonych. Jak powstała piosenka?

J.G.W.: Zawsze bliskie były mi losy osób poszkodowanych przez los. Ale tak naprawdę ta piosenka jest o wszystkich, bo przecież każdy z nas ma w życiu taki moment, w którym czuł się kiedyś samotny. Zależało mi, aby na przykładzie kilku postaci, opowiedzieć historie, które są odzwierciedleniem naszych odczuć, myśli i każdego z nas czasem dotykają. Chciałam zwrócić uwagę, przypomnieć o tym, żebyśmy nie patrzyli tylko na koniuszki własnych butów, ale żebyśmy potrafili się rozejrzeć i zauważyć te smutne historie i różne problemy. I żebyśmy nie uciekali od nich, ale starali się wnieść coś dobrego, co możemy ofiarować "samotnej" osobie.

Jeśli chodzi o powstanie piosenki, to powstała ona wyjątkowo inaczej niż wszystkie, ponieważ tworząc ją wyobrażałam sobie teledysk do niej. Człowieka mijającego okna kolejnych bloków i kamienic, w których rozgrywały się różne ludzkie dramaty. Jak w życiu - każdy ma jakiś problem. Tylko staramy się od tego uciekać. Mówić, że jest ok, żeby przypadkiem nie stało się jeszcze gorzej. Żeby ktoś nam nie dołożył kolejnych problemów. Boimy się ufać ludziom. I nikt z nas nie lubi słuchać o problemach, bo po co, skoro każdy ma je na codzień. A ja uważam, że właśnie powinno się czasem pochylić nad takimi problemami. Kiedy bezdomny siedzi pod klatką i prosi o grosz od razu stajemy się ,,ślepi" i ,,głusi" stwarzając sobie swoją własną historię życia tego człowieka. Historię, która pozwala nam nie mieć później wyrzutów sumienia, że być może przez nas ten człowiek nie dożyje już kolejnej ,,samotnej" nocy. Nie chcemy wiedzieć, że być może stracił rodzinę, zdrowie, bank zabrał mu ostatnie oszczędności, a on sam porzucił juz nadzieję na lepsze życie i jedyne co mu pozostaje, to w upokorzeniu prosić kogoś o kolejny grosz. Wolimy stworzyć sobie historię pijaka, który zostawił wszystkich i wylądował na ulicy, bo przepił już pieniądze całej rodziny, a teraz brakuje mu 2 złotych do kupna najtańczego wina. Wtedy jest nam lepiej. Bo przecież sam zgotował sobie taki los. Wtedy nie musimy go żałować, myśleć o człowieku. 

Możemy go z góry ocenić jako złego, winnego i niegodnego normalnego życia. Wtedy możemy z wyższością i pogardą ominąć go szerokim łukiem i wchodząc przez próg domu ze sztucznym uśmiechem pochwalić się swoim wspaniałym i pełnym godności zachowaniem. Niektórzy mają w życiu łatwiej, inni trudniej. Uważam, że jesteśmy tak stworzeni, aby ci, którzy mają lepiej, żyli dla tych, których życie nie obdarowało taką hojnością dobra. Sensem życia jest bezinteresowna dobroć, miłość i pomoc. Dobrzy są dla cierpiących, bogaci dla ubogich, a szczęśliwi dla tych, którzy zaznali w życiu dużo smutku i beznadziei. Na tym polega prawdziwe szczęście, które przychodzi znienacka, nie wiadomo skąd ani dlaczego. Szczęście dzielenia się dobrem nie potrzebuje wiele, tylko jednej pomocnej dłoni.

Jagoda Goda Wojciechowska - wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, aranżerka;
W 2017roku wydała swoją debiutancką płytę "Samotność". Laureatka I miejsca na XIV Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym "Hot Jazz Spring" w Częstochowie (2018). "Nauczyciel z Pasją" w Integracyjnym Studiu Twórczym. Wokalistka zespolu jazzowego "Smile Trio", z którym występowała ostatnio w Chicago (USA).
Uczestniczka telewizyjnych programów muzycznych: IDOL (2017), "Must Be The Music. Tylko Muzyka" (2014) - 4xTAK i "Szansa na Sukces" (2011) – wyróżnienie. 
Zdobyła wyróżnienie w programie "Szansa na sukces" z zespołem COMA (2011). Uczestniczka programu "Must be the music.Tylko muzyka" 8 edycji (2014) oraz programu muzycznego IDOL (2017). Laureatka wielu międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów wokalnych - I miejsce na XIV Międzynarodowym Festiwalu Jazzu Tradycyjnego "Hot Jazz Spring" w Częstochowie (2018). Nagrodzona statuetką "Nauczyciela z pasją" na Ogólnopolskim Festiwalu w Kwakowie;

Rozmawiała: Jagoda Ladra
loading...