Ledwie żywy i głodny pies leżał przed kościołem

Niedzielne przedpołudnie, upalny dzień… Wielu Polaków modli się na mszy świętej, wśród kościołów przechodzą tłumy ludzi. Obok jednego z nich w jednej z podlubelskich wsi leży pies, nie podnosi się, oddycha z trudem, miejscami przerzedzona skołtuniona i zalepiona brudem sierść odkrywa zaczerwienienia na brzuchu i wewnętrznych powierzchniach ud, wśród niej kłębią się liczne pasożyty. Pies jest słaby, osowiały. W kościele msza. Kilkadziesiąt osób, może więcej mijało to stworzenie wchodząc do kościoła. Nikt nie zareagował. 


Kilkunastoletnia dziewczyna, przejazdem przebywająca w tej miejscowości, uczestniczy wraz z rodziną w mszy, nie może jednak skupić myśli podczas nabożeństwa... Wchodząc do kościoła, zauważyła leżącego wycieńczonego psa. Sama nie potrafi mu pomoc. W rozmowie telefonicznej i na podstawie nadesłanych zdjęć i filmików ustaliliśmy, że pies może być w stanie zagrożenia życia.

Bez chwili zastanowienia udajemy się na miejsce. Szukamy psa w okolicy Parafii, gdzie się wcześniej znajdował. Niestety ani śladu. Podczas poszukiwań dopytujemy okolicznych mieszkańców o los zwierzęcia. Kto go zna? Do kogo należy? I tu jesteśmy zszokowani! Znają wszyscy! Wszyscy określają stan psa, jako zły i potwierdzają, że pies żyje wolno, bez stałego miejsca zabezpieczającego go przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, jednak trzyma się terenu Parafii, ponieważ…..od wieku szczenięcego należał do księdza, który ponad rok temu odszedł na emeryturę i wyprowadził się z Parafii. Wg napotkanych przez nas osób, ów ksiądz zostawił go, nie powierzając nikomu nad nim opieki!

Obecny miejscowy proboszcz potwierdza w rozmowie z nami powyższe informacje i absolutnie nie poczuwa się do zapewnienia psu jakiejkolwiek opieki, tym bardziej weterynaryjnej. Mówi, że przecież „nie będzie go łapał, bo gdyby pies miał budę, był uwiązany…” Pytamy, czy pies agresywny? Odpowiedź brzmi „nie”. Przecież pies sam sobie budy nie postawi! Pies budy nie ma, korzysta z dziur w ścianie stodoły, aby się schronić przed deszczem czy mrozem. Przed plebanią stoją dwa naczynia brudnej wody. Proboszcz przyznaje, że to on wystawił je psu oraz że daje mu jeść – czasami…. Od mieszkańców wsi dowiadujemy się również, że pies był dokarmiany przez uczniów i pracowników szkoły podstawowej w czasie roku szkolnego ... ale teraz wakacje.

Mamy dość informacji na temat sytuacji psa, kontynuujemy poszukiwania. Jest! Stan tragiczny! Pies dużej rasy, starszy, wyniszczony, wychudzony, słaniający się na nogach, brudny, ze skołtunioną sierścią, cuchnący. Serce pęka, rozum nie ogarnia, łzy cisną się do oczu. Jak się dowiedzieliśmy, pies nigdy nie chodził na smyczy. Mimo, że jest podobno łagodny w kontaktach z ludźmi, resztką sił reaguje agresywnie na próbę schwytania, założenie obroży, włożenie do klatki transportowej. Determinacja nie pozwoliła nam się poddać. Jedynym sposobem na pomoc jest natychmiastowe przewiezienie do kliniki weterynaryjnej.

Podróż autem minęła spokojnie. Odwodniony, wycieńczony pies spokojnie pozwolił się zbadać lekarzom, jednak cierpienie widoczne w jego oczach łamie nam serca.
Nikt z miejscowych osób nie reagował. Jak się okazało po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego, pies został porzucony ponad rok temu. Podobno 2 tygodnie biegał rozpaczliwie po wsi po wyprowadzce właściciela. Potem się poddał i żyjąc na terenie Parafii cierpiał z rozpaczy, sędziwego wieku, chorób, niedożywienia i samotności.

SKĄD TAKA ZNIECZULICA U LUDZI? Pies dokarmiany przy szkole! Gdzie odpowiedzialność nauczycieli i rodziców, choćby w aspekcie bezpieczeństwa dzieci? Jak się ma ta sytuacja do wiary w Boga? Czy w tej Parafii dekalog św. Franciszka jest nieznany? Oto jego fragment: 

1. BĄDŹ CZŁOWIEKIEM POŚRÓD STWORZENIA, BRATEM MIĘDZY BRAĆMI. 

2. ODNOŚ SIĘ Z MIŁOŚCIĄ I CZCIĄ DO WSZYSTKICH ISTOT STWORZONYCH.

Pies przebywa w całodobowej klinice, jest w trakcie diagnostyki. Prosimy o wsparcie finansowe dla tego skrzywdzonego stworzenia. Jego pysk emanuje smutkiem i rozpaczą. Oczy przepełnione żalem i rezygnacją. Nie wiemy, co bardziej go wyniszczyło, tęsknota, czy stan fizyczny. Pierwsza doba w klinice to kwota rzędu niemal 900 zł (!) Dla nas nie do przebrnięcia! Rozpaczliwie prosimy w jego imieniu o pomoc!
loading...