Adwokat rodziny złoży zawiadomienie do prokuratury ws. ratowników wodnych w Darłówku

Paweł Zacharzewski, adwokat rodziny, która w Darłówku straciła troje dzieci, poinformował, że złoży w piątek zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez ratowników, którzy 14. sierpnia dyżurowali na kąpielisku. 



zdjęcie: miejsce zdarzenia


- Najpierw jedziemy na czynności na plażę w Darłówku. Prosto z plaży udaję się do prokuratury do Koszalina, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie to dotyczy narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia i życia, a w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci przez osoby, które pełniły dyżur ratowniczy w tym momencie na tym kąpielisku – powiedział w piątek Polskiej Agencji Prasowej mecenas Paweł Zacharzewski.

Zdaniem adwokata Zacharzewskiego "istotne znaczenie dla sprawy" mają podawane w mediach informacje, że do zdarzenia doszło na niestrzeżonym odcinku plaży. 
- Niewątpliwie prokuratura będzie musiała się nad nimi pochylić. My zaproponowaliśmy świadków, zabezpieczenie nagrania z monitoringu, które mogą rozwiać te wątpliwości, czy dzieci kąpały się na plaży strzeżonej, czy też nie - powiedział mecenas.

Sylwester Kowalski, szef ratowników wodnych w Darłówku, w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że ten odcinek plaży jest wyłączony z użytkowania. Obowiązuje tam całkowity zakaz wchodzenia do wody ponieważ znajduje się tam molo, które jest zabudową hydrotechniczną, a przy takich zabudowach przepisy są rygorystyczne. Stoją tam tablice informujące o zakazie kąpieli na odcinku 55. metrów. Jest to czarny punkt wodny, gdyż były w tym miejscu przypadki utonięć. 

- Dzieci wpadły do wody poza terenem naszej jurysdykcji. Mimo ostrzegawczej tablicy i zakazu kąpało się tam sporo osób. Nikt nie pomyśli, że skoro jest zakaz, to jest to niebezpieczne miejsce – podkreślał Sylwester Kowalski.

- W dniu, gdy zaginęły dzieci, były czerwone flagi. Nikt nie miał prawa się kąpać. Teraz wina spada na nas. Nie chcę atakować rodziców, bo spotkała ich wielka tragedia, ale nie dopilnowali dzieci. Walczyliśmy z całych sił o tego chłopaka, którego wyrzuciła woda. Ratownicy go reanimowali. Przywrócili mu czynności życiowe, ale niestety w szpitalu zmarł. Pozostałej dwójki szukaliśmy i szukamy. To niesprawiedliwe, że teraz ktoś nas oskarża – dodaje szef ratowników.

Przypomnijmy, że do tragedii doszło we wtorek około godziny 15.00. Fale porwały trójkę rodzeństwa. Matka dzieci odeszła od nich do małego dziecka, które było z nimi na plaży. Gdy wróciła, nie zobaczyła w wodzie nastolatków. Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa, w którą zaangażowały się osoby znajdujące się na plaży. Utworzyły one tzw. „żywy łańcuch” i szukały dzieci. Fale wyrzuciły 14. latka. Przeprowadzono reanimację i przywrócono mu funkcje życiowe. Chłopca śmigłowcem LPR przetransportowano do szpitala. Niestety, jeszcze tego samego dnia zmarł. Dwójka pozostałych dzieci nadal jest poszukiwana.
loading...

Pełniąca obowiązki prokuratora rejonowego w Koszalinie Alicja Kowal, poinformowała w czwartek, że wszczęte zostanie śledztwo w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia trójki dzieci przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nimi. Śledztwo dotyczyć będzie także nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z dzieci.
Prokurator dodała także, że postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikt nie usłyszał zarzutów. Przesłuchiwani są świadkowie, czynności przeprowadzono także z rodzicami dzieci. 

Renata Zalewska-Ociepa
Źródło: PAP, WP, Polsat News