Tajemnicze zwłoki w jeziorze. Mężczyzna miał związane ręce i nogi

W Poniedziałek Wielkanocny strażacy i policjanci dokonali makabrycznego odkrycia. W jeziorze Bartąg niedaleko Olsztyna (woj. warmińsko-mazurskie) wyłowiono martwego mężczyznę. Przy 50-latku, którego rodzina poszukiwała od 21 grudnia ub.r., znaleziono dokumenty, więc bez problemu ustalono tożsamość topielca. Miał związane ręce i nogi.



W pierwszej chwili śledczy przyjęli hipotezę, że mężczyzna został zamordowany, a potem skrępowany i wrzucony do jeziora. – W tej chwili wykluczono tę wersję. Wiadomo już, że do śmierci mężczyzny nie przyczyniły się osoby trzecie. 

W tej chwili prowadzący śledztwo ustalają, czy mężczyzny nikt nie nakłonił do targnięcia się na własne życie – mówi nam Krzysztof Stodolny, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. 


W pierwszej chwili śledczy przyjęli hipotezę, że mężczyzna został zamordowany, a potem skrępowany i wrzucony do jeziora. – W tej chwili wykluczono tę wersję. Wiadomo już, że do śmierci mężczyzny nie przyczyniły się osoby trzecie. 

W tej chwili prowadzący śledztwo ustalają, czy mężczyzny nikt nie nakłonił do targnięcia się na własne życie – mówi nam Krzysztof Stodolny, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. 
1 kwietnia policja otrzymała informację, że w jeziorze Bartąg ktoś zauważył zwłoki. Policjanci zareagowali natychmiast. Donos okazał się prawdziwy. W tej chwili nie wiadomo jednak, jak długo ciało mężczyzny spoczywało na dnie jeziora. 
Co robił 50-latek przez kilka miesięcy, od chwili, gdy jego najbliżsi złożyli zawiadomienie o zaginięciu na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia?   
źródło: FAKT.PL