Czuje tylko ból i strach - maleńka Zoja pilnie potrzebuje pomocy

Cierpienie - to całe życie mojej rocznej córeczki. Brutalne napady padaczki odebrały wszystko, w zamian dając tylko ból. Gdy przychodzi jeden z codziennych setek ataków, Zoja przeraźliwie krzyczy. Z bólu, z przerażenia? Możemy tylko snuć domysły i patrzeć, jak jej całe ciało boleśnie wykrzywia się w nieludzkim cierpieniu. Ta bezradność boli najbardziej, bo jestem mamą, która nie może ochronić własnego dziecka. Nie mogę zabrać Zoi bólu i dać go sobie, choć tak bardzo  bym chciała. Byle tylko nie cierpiała, byle nie przyszedł kolejny atak… W Polsce nie ma ratunku, ale szansa jest w Niemczech - błagam, pomóżcie nam zapłacić za badania, które wykryją ogniska choroby i pozwolą ją usunąć…

zdjęcie: siepomaga

15 lutego 2017 roku usłyszeliśmy upragniony pierwszy krzyk naszej ukochanej córeczki. Łzy radości, niedowierzenie, że jest w końcu z nami! Jej cudowne paluszki, usteczka, burza włosków, wielkie oczy... Nasze szczęście wtedy nie miało granic! Zoja urodziła się z żółtaczką, więc przeszła rutynowe USG główki. 

I wtedy wkroczyliśmy do innego świata - mrocznego, pełnego bólu i lęku…
Słowa wypowiedzialne na szpitalnym korytarzu odbijały się echem od ścian: “Państwa córeczka ma wadę mózgu”. Czas się zatrzymał, runęło wszystko. Zamiast zabrać Zojeczkę do domu, została zabrana karetką do Warszawy.Musieliśmy sami wrócić do pustego domu, a ta cisza była nie do zniesienia. Widok pustego łóżeczka rozdzierał serce, a my nadal nie wiedzieliśmy, co jest z naszym dzieckiem...



Jak najszybciej spakowaliśmy małe ubranka, kocyki by móc do niej wrócić. By nie była sama…. Gdy dojechaliśmy na miejsce, Malutka leżała na szpitalnej sali sama w łóżeczku, w zbyt dużym szpitalnym czerwonym kaftaniku. Cicho płakała… Wylaliśmy morze łez, a bunt mieszał się z niedowierzaniem. Każdy kolejny dzień przynosił gorsze diagnozy: liczne wady mózgowia, uszkodzony wzrok, podejrzenie zespołu Aicardii. Po czterech miesiącach przyszło to najgorsze – padaczka lekooporna…  

Spełniły się najgorsze koszmary, których gdzieś, nawet nieświadomie, obawia się każdy rodzic. Nigdy nie przypuszczaliśmym, że nasz wyczekany, otulony miłością aniołek, nasza śliczna Zoja zostanie skazana na tak ból. Dlaczego!? Przecież taka niewinna istota nie powinna tak cierpieć! Jak taki malutki organizm może pomieścić w sobie tyle zła…

Padaczka zabrała wszystko, czego z mozołem nauczyła się Zoja. Wcześniej tak pięknie się uśmiechała, całą sobą! Po lekach stała się roślinką… Straciliśmy z nią kontakt, a na domiar złego medykamenty dobrane w Polsce w ogóle nie pomogły. Epilepsja zaatakowała w jednej chwili z taką siłą, że zagrażała życiu. Specjaliści rozkładali ręce. 

Wypisali nas do domu, bo już nie umieli pomóc.
Wynieśliśmy Naszą Kruszynkę bladą i przelewającą się przez ręce, bez uśmiechu, bez jej bystrego spojrzenia. Najgorsza jest ta bezsilność, patrzenie na cierpienie ukochanego dziecka. Przeżywamy dramaty, wiele razy przychodzi zwątpienie, rezygnacja, płacz, ale wiemy, że Zoja ma tylko nas. Że musimy być silni...



I w końcu nasze modlitwy zostały wysłuchane! Po roku nieludzkiej walki dostaliśmy szansę - Zoja musi przejść kompleksowe badania diagnostyczne w Schön Klinik Vogtareuth. To najlepsza klinika na świecie, która diagnozuje i usuwa ogniska padaczki. To tam córeczka ma szansę dostać nowe życie bez bólu! Jednak sami nie damy rady uratować Zoi… Pieniądze, które musimy zapłacić, są ogromne, a dostaliśmy tylko 6 tygodni. Potem będzie za późno, padaczka poczyni zbyt duże spustoszenia…


Błagamy o pomoc dla naszej córeczki. Marzymy tylko, by w końcu nie krzyczała z bólu i przerażenia, by ujrzeć na jej twarzy ten przepiękny uśmiech, który zmazała choroba. Musimy wierzyć, że się uda - nic więcej nam nie zostało. Zoja ma szansę żyć - tak naprawdę, bez bólu. Jeśli tylko zdążymy….