Co by było, gdyby papierosy miały mniej nikotyny?

To nikotyna powoduje uzależnienie od papierosów. Czy jeśli w papierosach będzie jej mniej, będzie też mniej uzależnionych? Eksperci twierdzą, że na pewno zmniejszy się liczba palaczy i wypalanych papierosów.


zdjęcie ilustracyjne: pixabay

Pytanie o skutki obowiązkowego zmniejszenia zawartości nikotyny w papierosach do poziomu minimalnie uzależniającego postawiła FDA – amerykańska agencja zajmująca się regulacją produktów oddziałujących na zdrowie. Zamówiła symulację efektów tego rodzaju regulacji, a wyniki prac starannie dobranych ekspertów przedstawione zostały w ostatnim wydaniu prestiżowego NEJM.

Tego rodzaju symulacja to jeden z pierwszych kroków na drodze rozważenia zmiany prawa. Jest to kolejna próba podejścia do obowiązkowego zmniejszenia nikotyny w wyrobach tytoniowych w USA – pierwsza zakończyła się fiaskiem wskutek przegranej w Sądzie Najwyższym w 2000 roku. Od tamtego czasu zmieniło się jednak amerykańskie prawo i pomysł obowiązkowego z mocy prawa zmniejszenia zawartości nikotyny w papierosach powrócił.
- Trzeba pamiętać, że nikotyna uzależnia, a zabija dym tytoniowy, w którym jest około 7 tys. szkodliwych substancji. Nikotyna oczywiście nie jest substancją obojętną, to również trucizna, ale dawka w papierosie nie jest zabójcza. Powoduje natomiast wyrzut dopaminy w mózgu, co w konsekwencji prowadzi do uzależnienia – wyjaśnia dr Jolanta Cedzyńska, ekspertka z Centrum Onkologii kierująca Poradnią Pomocy Palącym.


Mniej nikotyny - jakie będą skutki?

„Wykazaliśmy w symulacji, że wprowadzenie w USA przepisów wymuszających zmniejszenie zawartości nikotyny w papierosach do poziomów minimalnie uzależniających doprowadziłoby do istotnego zmniejszenia śmiertelności z powodów chorób odtytoniowych pomimo niepewności co do precyzyjnej wielkości zmian w zachowaniach palaczy” – brzmi werdykt ekspertów.
Symulacja została przeprowadzona według szczegółowo określonych kryteriów. Eksperci zgodni byli co do jednego: tego rodzaju przepisy zmniejszą spożycie tytoniu, a w konsekwencji – występowanie chorób odtytoniowych i zgonów z ich powodu.
Zgody nie było pomiędzy ekspertami co do szacunków skali owych zmian, a różnice w ich wyliczeniach były bardzo wysokie. Upraszczając, ile ekspertów, tyle było opinii.
Jednak w wynikach swojej pracy powołują się na prace badawcze, w tym empiryczne, sugerujące, że używanie papierosów z bardzo małą zawartością nikotyny mogłoby się wiązać ze zwiększeniem odsetka przypadków zaprzestania palenia, prób rzucenia nałogu i chęci rzucenia palenia, a także ze zmniejszeniem liczby wypalanych papierosów.
Na to, że jest to bardzo prawdopodobne, wskazano w kilku przeprowadzonych badaniach. W jednym z nich użyto specjalnie wyprodukowanych na potrzeby eksperymentu papierosów z obniżoną zawartością nikotyny (grupa kontrolna dostawała normalne), przy czym było to badanie podwójnie zaślepione i randomizowane (ani badacze, ani uczestnicy badanie nie wiedzieli, jakie papierosy kto dostawał). Było to zatem badanie o bardzo wysokiej wiarygodności (choć do wyciągnięcia twardych wniosków należałoby je powtórzyć na większej niż kilkaset osób grupie i sprawdzić, co działo się kilka lat po badaniu).
- Z całą pewnością, jeśli papierosy byłyby mniej uzależniające lub nie uzależniały, byłoby to korzystne. Jednak w takiej sytuacji trudno wyobrazić sobie powód, dla którego ludzie mieliby palić. Palą przecież właśnie dlatego, że są uzależnieni, a nie po to, aby umrzeć od toksyn z dymu tytoniowego – komentuje pomysł zmniejszenia poziomu nikotyny w papierosach dr Cedzyńska.


E-papierosy mniej szkodliwe?

Obecnie w Europie i Ameryce Płn. obserwuje się u uzależnionych od tytoniu i rozpoczynających niebezpieczną przygodę z tą używką trend przechodzenia z papierosów tradycyjnych na rozmaite urządzenia zawierające nikotynę (i szereg innych substancji), np. e-papierosy.
Autorzy pracy w NEJM w swojej symulacji wzięli pod uwagę także tę modę; wciąż uznając jednak, że zmniejszenie zawartości nikotyny w papierosach tradycyjnych będzie miało pozytywne skutki w całej populacji USA.
- Wszelkie działania, które zmierzają do ograniczenia palenia, są korzystne. Temu służyło np. wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych czy podnoszenie cen papierosów, oferowanie leczenia z uzależnienia. Palenie tytoniu to najważniejszy czynnik prowadzący do przedwczesnych zgonów, który da się zmodyfikować. Blisko 60 proc. nowotworów to efekt palenia. Proszę przyjść do Centrum Onkologii, popatrzeć na kolejki i pomyśleć, co by było, gdyby tych ludzi było o ten procent mniej – mówi dr Cedzyńska.
Zwraca uwagę, że moda na e-papierosy może okazać się niebezpieczna.
- Potencjalnie są mniej szkodliwe, ale trudno jednak stwierdzić, że na pewno są lepszą alternatywą. Są przecież na rynku dopiero od kilku lat; o ich wadach i zaletach będzie można odpowiedzialnie powiedzieć po 20-30 latach. Przecież skutki palenia papierosów objawiają się dopiero po tym czasie. Lepiej nie korzystać z żadnych tego typu używek, a podjąć leczenie skutecznymi lekami - podkreśla.

Jak rzucać palenie?

Metod jest wiele i najważniejsze, by nie poddawać się po pierwszym niepowodzeniu.
- Uzależnienie od tytoniu jest nawracającą chorobą. Badania wskazują, że najczęściej dopiero szósta-siódma próba rzucenia palenia jest skuteczna – ostrzega ekspertka.
Zwraca uwagę, że w Polsce trudno jest leczyć palaczy, bo Narodowy Fundusz Zdrowia płaci takim ośrodkom poradnia, którą kieruje, tylko za jedną próbę.
- Mamy pacjentów, którzy się u nas leczyli, rzucili palenie i choroba nawróciła, ale za ponowne leczenie już nie dostaniemy za nich pieniędzy. To duża trudność i należałoby to zmienić. W niektórych krajach zwraca się koszty leczenia palaczom, co podnosi skuteczność tych działań i w długiej perspektywie jest opłacalne, bo leczenie np. raka płuca jest wielokrotnie droższe – wyjaśnia dr Cedzyńska.
Nawet jeśli jednak nie powiodła się pierwsza, darmowa próba, warto za kolejne zapłacić. Ostatecznie wydanie tych pieniędzy będzie olbrzymią inwestycją, nie tylko finansową.
Justyna Wojteczek