7-latka zginęła na oczach kolegów. Jak mogło do tego dojść?

Jak w ogóle mogło dojść do takiej tragedii? To pytanie zadają sobie nie tylko mieszkańcy niewielkiej Sokółki na Podlasiu, ale także wszyscy Polacy. Ten dramat mógł stać się udziałem każdego dziecka, każdej rodziny. 7-letnia dziewczynka na oczach siostry i kolegów została śmiertelnie potrącona przez samochód. Prowadziła go 22-letnia kobieta. Była trzeźwa. Świadkowie wypadku nie kryją rozpaczy.

zdjęcie ilustracyjne: pixabay

Wszystko wydarzyło się w czwartkowe, pogodne popołudnie na ul. Słonecznej w miejscowości Sokółka pod Białymstokiem. To spokojna, boczna i ślepa uliczka, przy której stoją domki jednorodzinne. 7-latka bawiła się tam wraz z 9-letnią siostrą i trzema koleżankami. Sama mieszkała kilkaset metrów dalej. Z niewiadomych przyczyn wbiegła na ulicę. Prosto pod nadjeżdżające granatowe audi.
Prowadząca auto 22-latka była trzeźwa. Przyjechała do znajomych w odwiedziny i według szacunków policji jechała ok. 50 km/h, a więc zgodnie z przepisami.

 Choć w tej okolicy, widząc bawiące się przy ulicy dzieci, powinna znacznie zwolnić. Siła uderzenia jedynie lekko wgniotła maskę auta. Jednak to, co dla dorosłego skończyłoby się prawdopodobnie złamaniem, dla małego, kruchego ciała dziecka oznaczało śmierć.
Mieszkająca nieopodal babcia jednej z bawiących się dziewczynek usłyszała ich przeraźliwy krzyk. Wybiegła z domu i zobaczyła leżącą na ziemi 7-latkę. Dziewczynka dusiła się własną krwią
źródło: FAKT24