Odsiedział wyrok za zbrodnie, której nie popełnił, po 18-latach Tomasz K. wyszedł na wolność

Miałem wątpliwości – przyznaje w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl prokurator, który w kwietniu 2000 roku podpisał nakaz zatrzymania 23-letniego wówczas Tomasza K. i postawił mu zarzuty gwałtu ze szczególnym okrucieństwem piętnastoletniej Małgosi Kwiatkowskiej. – Nawet nie zdążyłem przeczytać wtedy akt. Przyszedł policjant, dobry fachowiec od zabójstw i powiedział, że są ekspertyzy, które wskazują na tego człowieka jako sprawcę – mówi nam prokurator.

screen wideo: tvn uwaga

Wyżej wspomniany prokurator Stanisław O. nie pracuje już w prokuraturze, został skazany za korupcję. Czy zatrzymując, oskarżając i skazując niewinnego człowieka prokuratura i sąd działały pod presją? Dlaczego w sprawę wmieszano niewinnego człowieka, absolwenta szkoły specjalnej, który wcześniej nie miał żadnych problemów z prawem? – Przyszedł do mnie naczelnik wydziału śledczego, powiedział żebym wziął tę sprawę, bo tam niewiele się dzieje – przypomina sobie dziś ówczesny prokurator Stanisław O. Fakt, rodzice Małgosi i ich pani pełnomocnik skarżyli się na prokuratora, który prowadził sprawę przed panem Stanisławem. Domagali się żeby pozbawić go prowadzenia sprawy i dać komuś innemu.
Gdy Stanisław O. przejął śledztwo, policjanci pracowali już nad Tomaszem K. jako rzekomym sprawcą. Byli u niego w domu. Za jego zgodą pobrali materiały do badań: kod genetyczny, zapach i odcisk szczęki. Gdy Stanisław O. sprawę przejął, akurat eksperci przysłali swoje opinie. Ale prokurator nie znał akt sprawy, którą prowadził. Nie zdążył ich jeszcze przeczytać. Zawierzył policjantowi i wynikom ekspertyz. Wątpliwości? Jakieś miał. Przykład? Zapach Tomasza porównywano z zapachem z czapki znalezionej na miejscu zbrodni. – Tak ważna czynność powinna być nagrana na wideo – mówi dziś były prokurator. A nie została nagrana.
Dwa psy wskazały na Tomasza jako sprawcę chociaż dziś – po badaniach genetycznych najnowszymi metodami – wiadomo bezspornie, że to nie Tomasz nosił tę czapkę. Nigdy nawet nie miał jej w ręku. Kod genetyczny? Badano włosy z czapki. Wskazano, że to może być Tomasz K. Choć ten sam wynik mógł się powtarzać co 71 osób. Wreszcie zęby – w śledztwie eksperci orzekli, że ślad zębów na ciele ofiary mógł zostawić Tomasz K. lub inna osoba, która ma takie samo uzębienie. Dopiero w sadzie – z nieznanych powodów – eksperci oznajmili, że to ugryzienie Tomasza i już. Bez wątpliwości. – Jasne, że miałem wątpliwości, ale materiału było wystarczająco, żeby zatrzymać i postawić zarzut. 

Należało to potem pogłębiać. Ale nie zdążyłem przeczytać akt, a potem sprawę mi zabrali – mówi Stanisław O. To też prawda. Na przełomie 2000 i 2001 roku został zawieszony m.in za to jak potraktował rodziców Małgosi i jej pełnomocnik mecenas Ewę Szymecką. – Jakiegoś wniosku dowodowego nie rozpoznałem.
Dostałem naganę – pamięta. Do tej sprawy już nie wrócił. Akt oskarżenia powstał w kwietniu 2001 roku. Czy to możliwe, że Tomasz K. został „wrobiony” i sfabrykowano przeciwko niemu dowody? Wszak Stanisław O. został w innej sprawie skazany za korupcję. Ale w śledztwie w swojej sprawie Stanisław O. przyznał się.

 Co więcej ujawnił sprawy, o których prokuratura nie wiedziała, a które obciążały go. Jak zlecenie podpalenia samochodu świadkowi w jednej ze spraw. – Gdyby wiedział, że sprawa z Miłoszyc była „skręcana”, to by nam wtedy powiedział. Nie mam wątpliwości – mówi człowiek z ekipy śledczej, pracującej nad sprawą skorumpowanego prokuratora. Jeżeli więc przyjąć, że doszło do fabrykowania dowodów to prokurator mógł o tym nie wiedzieć. A nie zwrócił uwagi policjantów na inne tropy, bo nie zdążył przeczytać akt.
15-letnia Małgosia została brutalnie zgwałcona i zamordowana w sylwestrową noc 1996/1997. Ciało nastolatki zostało znalezione następnego dnia, przez przypadkowych przechodniów.

Nagie ciało dziewczyny było praktycznie rozerwane. Sekcja zwłok wykazała, że była bestialsko gwałcona przez wielu mężczyzn, pozostawiona umierała kilka godzin. 8 lat po zbrodni, do której doszło w Miłoszycach pod Wrocławiem, policja aresztowała Tomasza K. Mężczyzna nigdy nie przyznał się do zbrodni, jednak został skazany na 25 lat na podstawie badań DNA.
Na początku roku 2017 śledczy wznowili śledztwo i ustalili kolejnego podejrzanego Ireneusza M. Ta przerażająca pomyłkę polskiego sądownictwa nagłośnił superwizjer TVN.

Źródło: dziennikzachodni/ sledczy24