Moje dzieci błagają, bym wygrała z rakiem. Pokonam dla nich śmierć?

Oglądasz zdjęcia i widzisz piękny uśmiech kobiety otoczonej przez rodzinę. Ich wzajemna miłość jest wręcz namacalna. Potem dostrzegasz wózek, kule, sprzęt do rehabilitacji, obrazy ze szpitala i na chwile nieruchomiejesz. Tak, na zdjęciach nie widać na pierwszy rzut oka oceanu wylanych łez, niekończącego się bólu, olbrzymiego strachu i bezradności. Widać uśmiechniętą Asię, która walczy od 2015 roku z nowotworem wewnątrzrdzeniowym.

Nim Asia poznała imię swojego przeciwnika, przez dwa lata lekarze szukali przyczyn bólów nóg, zaniku czucia i problemów z oddychaniem. Najpierw zakładano przepuklinę kręgosłupa. Zalecona rehabilitacja tylko spotęgowała dolegliwości, powodując niedowład. Kolejne badania nie dały odpowiedzi, co jest przyczyną dolegliwości, które były coraz silniejsze. Dopiero wykonany w trybie pilnym rezonans z kontrastem pokazał, że zdrowie i życie Asi jest zagrożone.
Nie od razu udało się podjąć leczenie – lekarze mówili wprost, że sytuacja jest poważna, a rokowanie bardzo złe. Pilna operacja ratująca życie pozwoliła usunąć guz w 80%, ale Asia przepłaciła to zdrowiem.Następstwem operacji był czterokończynowy paraliż, brak czucia. Radioterapia miała być uzupełnieniem, ale tak się nie stało. Wyniki badań nie dały miejsca na złudzenia – nowotwór powrócił jeszcze większy i jeszcze silniejszy. Jak powiedzieć dzieciom, że ich mama może za chwilę umrze? Że nie będzie jej przy nich, gdy będą jej potrzebować? Że nie pocieszy, nie przytuli, nie poradzi jak rozwiązać problem? Łzy, morze łez.
Asia pamięta, kiedy płacząc, pisała listy do swoich dzieci, które miały być tą pamiątką, jaka zostanie im po mamie… Te listy nadal są w szufladzie, czekają na dzień, w którym rak okaże się od Asi silniejszy, i oby czekały jak najdłużej. Listy były odpowiednią formą na tamten czas, bo Asia wiedziała, że nie da rady im tego powiedzieć w oczy.
Ogromna determinacja w walce o powrót do sprawności okupiona niewyobrażalnym bólem nie zgasiły uśmiechu Asi. Krótkie dystanse mogła pokonać przy pomocy kul, dłuższe pokonywała na wózku. Ale mogła przytulić dzieci, mogła nadal być ich mamą.
W styczniu 2017 roku, przyszła wiadomość, w którą nikt nie mógł uwierzyć. W rdzeniu pojawił się drugi wielki guz, sięgający od odcinka piersiowego, aż do końca lędźwiowego. Konsultacje, badania i znów łzy, strach i bezsilność. Asia miała do wyboru operację albo śmierć, wybrała tak, jak poprzednim razem, choć wie, jak to się skończyło. Tym razem organizm nie odpowiedział na chemię, nie dał się zmiażdżyć radioterapią…
Asia to wyjątkowo delikatna istota, której lata walki z nowotworem nie zahartowały. Jak sama mówi, nie można się nauczyć żyć w ten sposób, bo nikt nie zazna spokoju, jeśli nad jego rodzina wciąż wisi widmo śmierci. Obiecała jednak bliskim, że będzie walczyła, do samego końca. Zawsze wierzyła, że w końcu znajdzie się dla niej szansa. Tak też się stało – po badaniu genetycznym guza dla Asi znów zaświeciła się iskierka nadziei. Ta nadzieja to leczenie inhibitorami TAFINLAR i MEKINIST, które blokują sygnał komórkowy, czyli nie dopuszczają do podziału komórek nowotworowych. Zostały dobrane do mutacji guzów Asi.
Leczenie nie podlega refundacji w Polsce, a jego miesięczny koszt to 30.000 zł. Ale gra jest warta świeczki. Asia rozpoczęła leczenie w listopadzie 2017, a badania kontrolne wykonane w lutym 2018 pokazały regres choroby. Powrócił uśmiech, powróciła radość i nadzieja. Tylko że pojawił się strach innego rodzaju – czy wystarczy pieniędzy na zakup leków. Bo leczenie musi potrwać jeszcze co najmniej kolejne 12 miesięcy.
Kiedy nikt nie widzi, Asia płacze, bo ile razy delikatna kobieta może podejmować walkę z takim wrogiem. Asia ma 42 lata. 3 ostatnie lata spędziła w piekle, które przetrwała tylko dzięki bliskim i aniołom, które pomogły jej walczyć. Teraz jeszcze bardziej potrzebna jest pomoc, ale teraz możemy też wygrać ostatecznie. Pomóżmy Asi spalić te listy, sprawmy, by mogła sama powiedzieć dzieciom to, co w nich napisała.

Wysyłamy SMS-a dla Joanny:
NUMER: 72365
TREŚĆ: S9479