9-latek wrócił ze szkoły. W sypialni znalazł ciało braciszka i matki. Morderca zostawił na stole rachunki

Mieszkańcy Małopolski długo bali się wpuszczać obcych. Mordercę nazwano Inkasentem. Zostawiał bowiem na stole rachunek za prąd. Pierwszej zbrodni dokonał 17 czerwca 1994 r. w Łapczycy koło Bochni. Kilka miesięcy później w Pilźnie natrafiono na jego kolejne ofiary. Nie były to ostatnie osoby, którym odebrał życie.

zdjęcie ilustracyjne: pixabay

W Łapczycy przy ruchliwej trasie stał domek państwa Z., małżeństwa z dwójką dzieci. Rano w domu była gospodyni oraz jej synowie (7 i 9 l.). Ktoś zapukał do drzwi. Otworzył je starszy z chłopców i zobaczył mężczyznę średniego wzrostu. Na widok chłopca zamruczał pod nosem, że się pomylił i odszedł. 

Ale wrócił, tuż po tym, gdy chłopiec wyszedł do szkoły... 9-latek po lekcjach zjawił się w domu ok. godz. 16. Zdziwił się, bo drzwi były zamknięte. Wyciągnął z szopy drabinę i przystawił do balkonu. Wszedł przez uchylone okno i zamarł z przerażenia. W sypialni na podłodze leżało ciało braciszka, obok mama w kałuży krwi. 

Chłopiec miał przestrzeloną rękę, nogę i trzy rany od kul w głowie. Do matki morderca też strzelał kilkakrotnie. Z domu zginęły tylko pieniądze. Na stole leżały porozkładane rachunki za prąd z ostatnich kilku miesięcy.



Dzięki niezłej pamięci starszego z braci udało się stworzyć portret pamięciowy mordercy. Poszukiwania jednak nic nie dały. Za to 24 listopada w Pilźnie znaleziono nowe ofiary „Inkasenta”. 68-letni Józef J. i jego 62-letnia żona Maria zostali zastrzeleni w swoim domu przy ul. 3-go Maja. Mieszkanie było splądrowane.

 Na stole znaleziono rachunek za prąd i gaz… Zamordowany był wieloletnim głównym księgowym i prezesem GS-u. Kiedy pojawił się „Inkasent”, gospodyni była sama w domu. Nieznajomy poprosił o rachunki za prąd z ostatniego okresu. Po chwili padły strzały. Zabójca zaczął penetrować dom, ale w tym czasie wrócił mąż. Został zastrzelony tuż po wejściu do mieszkania.


źródło: FAKT.PL