EFSA: Uwaga na suplementy z zielonej herbaty


Reklamowane są jako remedium na wiele dolegliwości. Ale niektórym mogą bardzo zaszkodzić. Boleśnie przekonał się o tym pewien Amerykanin, którego uratowała transplantacja wątroby.

Fot. PAP
Ta historia przydarzyła się Jimowi McCantsowi z Teksasu, a zrelacjonował ją serwis BBC. Amerykanin, w związku ze zbliżającymi się 50-tymi urodzinami, postanowił lepiej zadbać o swoje zdrowie. W związku z tym poprawił sposób żywienia, regularnie ćwiczył i zaczął przyjmować suplementy diety zawierające ekstrakt z zielonej herbaty. Liczył na to, że te ostatnie, dzięki zawartości silnych antyoksydantów (z grupy katechin) wzmocnią jego organizm, a zwłaszcza układ krążenia. 


Po blisko trzech miesiącach przyjmowania tych suplementów żona Jima któregoś dnia zauważyła, że ma on mocno pożółkłą twarz i oczy. Po badaniach lekarskich okazało się, że mężczyzna ma poważnie uszkodzoną wątrobę i od rychłej śmierci uratować go może tylko przeszczepienie tego organu.
Jim miał szczęście, bo szybko znaleziono dawcę. Cały czas boryka się jednak z różnymi przewlekłymi powikłaniami, takimi jak chroniczne bóle brzucha czy przewlekła choroba nerek. Pozostaje więc pod stałą opieką hepatologa i nefrologa.
Lekarze Jima, szukając przyczyn problemu stwierdzili, po wyeliminowaniu wszystkich innych możliwości, że za uszkodzenie jego wątroby odpowiadają suplementy z zielonej herbaty. 

Kiedy suplementy z zielonej herbaty są groźne


Zapewne tysiące ludzi przyjmują suplementy z zielonej herbaty, a mimo to nie lądują na stole chirurgicznym transplantologów. Jednak warto wiedzieć, że historia Jima McCantsa nie jest wcale odosobniona - na świecie stwierdzono co najmniej 80 podobnych przypadków. Ale nie oznacza to wcale, że należy pożegnać się z zielonkawym naparem. 
Zielona herbata jest spożywana przez ludzi w takiej formie już od tysięcy lat i dotąd kojarzona była głównie ze swoich prozdrowotnych właściwości. W tej kwestii raczej nic się nie zmieni. Problem pojawia się dopiero przy suplementach diety, które zawierają jej ekstrakt. 
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) w tym roku opublikował stanowisko w tej sprawie, w reakcji na pojawiające się w Europie przypadki uszkodzenia wątroby, spowodowane przez suplementy zawierające ekstrakt z zielonej herbaty. Eksperci z EFSA, po wnikliwej analizie dostępnych danych naukowych orzekli, że katechiny z zielonej herbaty (konkretnie wskazali na związek o nazwie galusan epigalokatechiny – EGCG), mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia, jeśli są przyjmowane w postaci suplementów diety, w dawce zawierającej 800 mg lub więcej EGCG na dobę. 
W tym kontekście nasuwa się pytanie, czy istnieje całkowicie bezpieczna dla zdrowia dawka katechin z zielonej herbaty i ile ona wynosi? Tego niestety ekspertom nie udało się jeszcze precyzyjnie ustalić.

Ile można pić zielonej herbaty? 



Jednak naukowcy zapewniają, że picie zielonej herbaty w formie tradycyjnej jest "generalnie bezpieczne". EFSA podaje, że osoby pijące regularnie umiarkowane ilości zielonej herbaty przyjmują wraz z nią średnio od 90 do 300 mg EGCG. Dla porównania, w przypadku suplementów diety dzienna dawka tego związku może sięgać nawet 1000 mg. 
W związku ze stwierdzonym ryzykiem zdrowotnym wynikającym z nadużywania suplementów diety z zielonej herbaty EFSA skierowała do Komisji Europejskiej rekomendacje, które proponują zwiększenie obowiązkowego zakresu informacji podawanych na ich opakowaniach w UE (odnośnie zawartości katechin oraz ryzyka związanego z ich nadmiernym spożyciem).
Tego samego, tyle że od konkretnego producenta suplementów, domaga się wspomniany wcześniej Jim McCants, który walczy o to na drodze sądowej. 

Dlaczego suplementy z zielonej herbaty mogą być groźne

Są bardzo popularne w wielu krajach świata, w tym również w Polsce. I nic dziwnego, bo reklamuje się je jako remedium na wiele powszechnie występujących dolegliwości. Ich producenci sugerują, że pomagają m.in. zwalczać otyłość, zbijać zły cholesterol, „wymiatać” wolne rodniki, wzmacniać odporność i koncentrację, zmniejszać ryzyko nowotworów czy udarów. Ekstrakt z zielonej herbaty jest składnikiem wielu suplementów mających wspomagać odchudzanie.
Choć większość ludzi zażywa te suplementy bez uszczerbku dla zdrowia, a być może nawet z korzyścią, to jednak nie da się zaprzeczyć, że niektórym osobom szkodzą. Dlaczego tak się dzieje? Tego naukowcy niestety wciąż nie są do końca pewni i postulują prowadzenie dalszych badań nad tą kwestią. Podejrzewają, że wpływ na to, czy suplementy szkodzą komuś, czy nie, mają zarówno czynniki wewnętrzne (np. genetyczne), jak i zewnętrzne (np. sposób korzystania z suplementów). 
Jedno jest pewne. Podwyższone ryzyko uszkodzenia występuje u osób, które przyjmują zieloną herbatę w formie najbardziej skoncentrowanych ekstraktów – podkreśla prof. Herbert Bonkovsky, badacz chorób wątroby z amerykańskiej Wake Forest University School of Medicine, który analizuje uszkodzenia związane z suplementami z zielonej herbaty już od blisko 20 lat.
Specjalista zwraca uwagę na jeszcze jeden możliwy mechanizm zwiększający ryzyko toksycznego działania EGCG. 
- Zazwyczaj ludzie biorą ekstrakt z zielonej herbaty próbując zrzucić zbędne kilogramy, co wiąże się z tym, że często też mało wtedy jedzą (powstrzymują się od jedzenia). A z badań na zwierzętach wiemy, że wyposzczone osobniki wchłaniają znacznie większą ilość katechin aniżeli zwierzęta opasłe – mówi prof. Herbert Bonkovsky.  

W tym kontekście,  po raz kolejny można przywołać liczącą setki lat sentencję autorstwa Paracelsusa: Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum, czyli: "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni truciznę". Przyjmując jakiekolwiek suplementy diety, także te z zielonej herbaty, warto więc zachować zdrowy rozsądek i umiar, a najlepiej przed zaordynowaniem sobie takich specyfików skonsultować się z lekarzem. 
Więcej o ryzyku zdrowotnym związanym z nieodpowiedzialnym zażywaniem suplementów diety można dowiedzieć się m.in. z poradnika konsumenckiego pt. „Co warto wiedzieć o suplementach diety?”, który został opracowany przez ekspertów z 12 polskich instytucji działających w sektorze zdrowia publicznego. Można go znaleźć i pobrać np. na stronie internetowej Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKIK).

Wiktor Szczepaniak (zdrowie.pap.pl)